GKS Tychy przegrał na wyjeździe z TAURON Re-Plast Unią Oświęcim 2:3 i znalazł się nad przepaścią. Jeśli w poniedziałek trójkolorowi nie pokonają biało-niebieskich na własnym lodzie, to ich marzenia o tytule mistrzowskim prysną niczym bańka mydlana. – Wracamy do Tychów i wygrywamy – deklaruje Christian Mroczkowski.
Podopieczni Andrieja Sidorienki dobrze rozpoczęli piąte spotkanie półfinału play-off. Już w 33. sekundzie worek z bramkami rozwiązał właśnie Mroczkowski, który zachował się najsprytniej w zamieszaniu podbramkowym. Na 2:0 podwyższył z kolei Ondřej Šedivý, który uciekł defensorom i kąśliwym uderzeniem w krótki róg zaskoczył golkipera Unii.
Mogło się wydawać, że oświęcimianie będą mieli solidny problem z tym, aby się podnieść. Jednak Łukasz Krzemień i Andrij Denyskin zdołali odrobić straty, trafiając do siatki w ciągu 104 sekund.
– Popełniliśmy błędy i szybko straciliśmy bramki. Przestaliśmy grać swój hokej i “siedzieliśmy” za dużo z tyłu. Daliśmy rywalom czas i miejsce, by wyprowadzali krążki i kreowali swoje sytuacje – zaznaczył Christian Mroczkowski,
– Myślę, że w przekroju całego meczu graliśmy bardzo dobrze. Dobry początek, później w połowie pierwszej odsłony przytrafił nam się wspomniany przestój. W drugą tercję dobrze weszliśmy. Mieliśmy swoje sytuacje, ale zabrakło wykończenia. Była walka do końca, to był wyrównany mecz – dodał tyski skrzydłowy.
Tyszanie nie wykorzystali też żadnego z czterech okresów gry w przewadze, co z pewnością również miało wpływ na losy tego spotkania. Filipp Pangiełow-Jułdaszew za atak wysoko uniesionym kijem otrzymał od sędziów podwójną karę mniejszą.
– Dużo przewag, a to w fazie play-off kluczowy element. Musimy zdobywać w nich bramki. Zresztą gdy prowadzimy 2:0, to nie możemy przegrać takich meczów. Musimy obejrzeć ten mecz na wideo i zobaczyć, co jeszcze musimy poprawić. Wracamy do Tychów i wygrywamy u siebie – zakończył Mroczkowski.
Czytaj także:
