Na lodowisku w Sosnowcu eksplodował bidon
Trener Jan Vavrecka przegrał pierwszy mecz z Zagłębiem. Najbardziej zapracował na to Krzysztof Zborowski, bramkarz Podhala świetnymi interwencjami zniechęcał zawodników z Sosnowca do gry.
Czeski szkoleniowiec obawiał się meczu z liderem z Nowego Targu. - Gramy co dwa, trzy dni. Za dużo tego. Po chłopakach już widać, że są zmęczeni - tłumaczył po czterech kolejnych zwycięstwach. Pierwszy gol dla górali wpadł jednak nie tyle z powodu braku sił, co gapiostwa obrońców drużyny z Sosnowca. Sam Krystian Dziubiński był zdziwiony, że udało mu się dostać pod samą bramkę Tomasza Dzwonka.
Przed spotkaniem w klubie plotkowano, że Vavrecka postawi jednak na Tomasza Jaworskiego. Doświadczony bramkarz wrócił już do treningów, ale na razie jest tylko rezerwowym. - Musi dostać szansę gry i sprawdzić, czy z kontuzjowanym kolanem jest wszystko w porządku - mówi prezes klubu Adam Bernat. Jeżeli Jaworskiemu odnowiłaby się kontuzja, klub byłby zmuszony szukać bramkarza za południową granicą.
putBan(62);
W spotkaniu z Podhalem Dzwonek przeszedł ciężką próbę. Zawodnicy lidera z Nowego Targu rozgrywali krążek bardzo pewnie i niemal każdą akcję kończyli groźnym strzałem. Najbardziej dawał mu się we znaki nieobliczalny Milan Baranyk. Czech jeździ na łyżwach zdecydowanie szybciej niż większość zawodników w ekstralidze, a krążek trzyma się łopatki jego kija niczym magnes lodówki. Na Dzwonka to jednak za mało - był górą nawet wtedy, gdy Baranyk wykonywał rzut karny. Napastnik Podhala trafił w poprzeczkę, potem krążek otarł się o plecy bramkarza Zagłębia, a na koniec zakręcił młynek na linii. Sędziowie nabrali pewności, że gola jednak nie ma, dopiero po analizie wideo. Trwała ona ponad pięć minut!
Zborowski, który stał między słupkami bramki Podhala, był pewny, że przepuścił krążek za plecy już bez analizy. Uderzenie Martina Opatovskiego - z pierwszej tercji - spowodowało, że eksplodował bidon, który zawodnik z Nowego Targu położył na siatce opinającej bramkę! Sędzia już wskazywał na krążek w bramce, a bidon wciąż szybował nad lodem.
Spotkanie w Sosnowcu oglądała rekordowa w tym sezonie liczba widzów, wielu z nich zostało na lodowisku po wcześniejszym meczu gwiazd. Sam mecz też był rekordowy, ponieważ trwał ponad dwie i pół godziny. Zapracowali na to sami kibice, którzy kilka razy przerwali spotkanie, rzucając na lód słonecznik, a na początku trzeciej tercji konfetti. Za każdym razem na lód wychodziła brygada z łopatami i miotłami, która w skupieniu pracowała do momentu zlokalizowania ostatniego śmiecia.
Taki przerywany hokej wyraźnie nie służył drużynie ze Stadionu Zimowego, która choć momentami miała przygniatającą przewagę, marnowała nawet stuprocentowe okazje do strzelenia gola. Podhale na odwrót, wrzucało krążek do siatki bez większego trudu. Po czwartej bramce Dzwonka zastąpił Jaworski, który wrócił do gry po ponad dwóch miesiącach przerwy. Sosnowiczanie poczuli się pewniej, strzelili dwa gole, ale do wyrównania zabrakło im już czasu.
Zagłębie Sosnowiec 3 (1, 0, 2)
Podhale Nowy Targ 4 (2, 1, 1)
Bramki: 0:1 Dziubiński (3.), 1:1 Opatovski - Kuc (10.), 1:2 Dutka - Voznik (20.), 1:3 Łabuz - Malasiński (36.), 1:4 Batkiewicz - Malasiński - Łabuz (45.), 2:4 Jaros - T. Kozłowski (56.), 3:4 T. Da Costa - Antonović - Banaszczak (59.)
Zagłębie: Dzwonek (45. Jaworski); Marcińczak - Banaszczak, Duszak - Kuc, Wilczek - Piotrowski; Antonović - T. Da Costa - Bernat, Kohut - Biela - Opatovski, Podlipni - T.Kozłowski - Jaros, Ślusarczyk - G. Da Costa - M. Kozłowski
Podhale: Zborowski; Petrina - Sroka, Dutka - Prechodski, Kret - Łabuz, Gaj - Galant; Kacir - Sulka - Różański, Kubenko - Voznik - Baranyk, Batkiewicz - Dziubiński - Malasiński, Iskrzycki - Kmiecik.
Kary: 20 - 20 (w tym po 10 min za niesportowe zachowanie dla Marcińczaka i Sroki)
Widzów: 2800
Wojciech Todur
Komentarze