Ogromne podwyżki cen. Kryzys energetyczny straszy hokejowe kluby
Żadnej innej dyscypliny kryzys energetyczny nie dotyka tak mocno jak hokeja. Ogromne wzrosty cen energii elektrycznej sprawiają, że wiele klubów obawia się czy uda się im przetrwać najbliższą zimę.
W związku z dużym wzrostem cen energii wiele europejskich krajów wprowadza programy oszczędnościowe, które mają pomóc przetrwać zimę. Pojawiają się zakazy podświetlania budynków, wyłączanie oświetlenia ulic czy ograniczenia w ogrzewaniu pomieszczeń.
Skutków kryzysu energetycznego poważnie obawiają się hokejowe kluby, szczególnie że hokej jest dyscypliną bardzo energochłonną. Ten problem jest dziś głównym zmartwieniem nawet dla najbogatszych klubów w Europie.
Władze mistrza Szwajcarii EV Zug przyznały niedawno, że za energię elektrycznej zużywaną w ich hali Bossard Arena będzie trzeba w przyszłym roku zapłacić aż 4 miliony franków (prawie 20 milionów złotych), czyli 10 razy więcej niż w obecnym. Rachunek płaci operator obiektu, ale duża część kosztów przerzucana jest na klub.
Szwajcarski rząd zapowiedział już obywatelom, że najbliższej zimy nie można wykluczyć okresowych wyłączeń energii elektrycznej dla zachowania oszczędności. Hokejowi działacze obawiają się, że sport może paść ofiarą kryzysu. Nie wykluczają nawet, że rozgrywki zostaną zawieszone, tak jak stało się po wybuchu pandemii koronawirusa.
- Jest mnóstwo pytań, na które nikt nie potrafi odpowiedzieć. Czy będziemy mieli przerwy w dostawie prądu? Jeśli tak, to kiedy i w jakim zakresie? Co będzie wtedy priorytetem? - pyta prezes ZSC Lions Zurych Peter Zahner. - Oczywiście, obawiam się czy będziemy w stanie dokończyć sezon w tych okolicznościach.
W sierpniu z opóźnieniem mrożono taflę drugoligowego szwajcarskiego klubu HC Sierre, ponieważ przy wysokich temperaturach zużycie energii byłoby tak duże, że spowodowałoby ogromny wzrost kosztów. Jeden z lokalnych radnych sugerował wtedy, że dla uzyskania oszczędności sezon hokejowy powinien być krótszy. - Powinno się do listopada grać w piłkę nożną, a w hokeja zaczynać dopiero w październiku - tłumaczył.
Podobne problemy mają w Szwecji. Firma EY w swoim raporcie wyliczyła, że kluby SHL muszą się liczyć ze wzrostem cen energii o 400 %. W niektórych przypadkach oznaczać to może roczny wzrost kosztów z 3 do 15 milionów koron szwedzkich (6,5 miliona złotych). EY ostrzega, że takie wzrosty mogą spowodować brak możliwości spełnienia przez kluby wymagań dla uzyskania licencji na grę w lidze.
- Mamy ekstremalną sytuację - przyznał prezes klubu Växjö Lakers Johan Markusson, który zwrócił się o finansową pomoc do władz miasta.
Jego klub zwykle miał w rocznym budżecie zarezerwowane 4,5 miliona koron na rachunki za energię. W tym roku zwiększył tę kwotę do 6,5 milionów, ale okazuje się, że prawdopodobnie w najbliższych miesiącach będzie musiał płacić aż 3 miliony miesięcznie.
- Jeśli tak się stanie, nie będzie nas stać na utrzymanie hali - napisał Markusson do władz Växjö.
W Czechach - według portalu iSport.cz - niektóre kluby informowały o dziesięciokrotnym wzroście cen energii, a za sierpień musiały płacić więcej niż za cały zeszły rok.
Kryzys energetyczny w największym stopniu może się odbić nie na hokeistach zawodowych, a na drużynach młodzieżowych.
- Trudno sobie wyobrazić, że wyłączą prąd i w ogóle nie będzie można grać, ale po Covidzie wiemy już, że trzeba się liczyć ze wszystkim - mówi prezes Szwajcarskiego Związku Hokeja na Lodzie Patrick Bloch w rozmowie z dziennikiem "Blick". - To byłby już trzeci rok z rzędu, kiedy amatorzy, kobiety i młodzież nie mogą dokończyć sezonu. Byłoby to szczególnie złe dla dziewcząt i chłopców, którzy z pasją uprawiają hokej.
W ankiecie przeprowadzonej przez Czeską Unię Sportu 61 % klubów przyznało, że boryka się z problemami zagrażającymi ich istnieniu, 58 % obawia się, że może przestać istnieć w przyszłym roku, a 65 % że wprowadziło oszczędności, które bezpośrednio wpływają negatywnie na drużyny młodzieżowe.
W Szwecji zwycięzca ostatniej edycji Hokejowej Ligi Mistrzów Rögle Ängelholm może wkrótce być zmuszony do wprowadzenia cięć, które zaszkodzą młodym zawodnikom.
- Przy cenach, jakie teraz widzimy, to jest i będzie wyzwanie, żeby prowadzić działalność w hokeju i łyżwiarstwie figurowym w południowej Szwecji - powiedział niedawno w rozmowie z dziennikiem "Aftonbladet" dyrektor klubu Daniel Koch. - Jedynym sposobem, żeby naprawdę obniżyć nasze zużycie byłoby zlikwidowanie jednej albo dwóch tafli, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Miałoby to duży wpływ zwłaszcza na naszą działalność w hokeju młodzieżowym.
W Norwegii kilka dni temu o konieczności zamknięcia poinformował operator hali w Gjøvik, w której odbywały się mecze Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer w 1994 roku. Według obecnych cen zużycie energii elektrycznej w obiekcie kosztowałoby w tym roku łącznie 6,6 miliona koron norweskich (ok. 3,05 miliona złotych). Przed dwoma laty rachunek wynosił milion koron.
Menedżer hali poinformował, że brakuje mu 3,5 miliona i jeśli nic się nie zmieni, obiekt zostanie zamknięty w listopadzie. Może to oznaczać konieczność wycofania z rozgrywek miejscowej drużyny drugiej klasy rozgrywkowej i likwidację zespołów młodzieżowych.
Niektóre kluby inwestują w nowoczesne rozwiązania, które pozwolą im produkować energię samemu i obniżać koszty. Na razie jednak nie pomoże to znacząco.
- Zamówiliśmy panele słoneczne na dach naszej hali Catena Arena. Niestety nie zostaną dostarczone wcześniej niż wiosną - mówił niedawno dyrektor Rögle Daniel Koch w rozmowie z dziennikiem "Aftonbladet". - Zrobiliśmy też wiele mniejszych energooszczędnych inwestycji, takich jak wymiana oświetlenia w hali treningowej na zużywające mniej energii.
W szwajcarskim Zurychu nowy obiekt Swiss Life Arena sam produkuje energię, z której korzystają również okoliczni mieszkańcy. Na okres zimowy będzie jej jednak za mało.
- Sami produkujemy energię pokrywającą 1/3 naszych rocznych potrzeb. Latem jest tego więcej i zasilamy około 30 tysięcy gospodarstw domowych, ale zimą będziemy zależni od poboru elektryczności - mówi Zahner.
Sytuacja w całej Europie jest bardzo trudna, a hokej ze względu na swoją specyfikę wygląda na najbardziej dotkniętą kryzysem energetycznym dyscyplinę. W dodatku obecne problemy przychodzą zaraz po restrykcjach pandemicznych, z powodu których rozgrywki były przerywane, a nawet gdy hokeiści wrócili do gry, długo grali przy pustych trybunach lub z ograniczoną liczbą widzów. To z kolei negatywnie odbijało się na finansach klubów. Tak jak po wybuchu pandemii, kluby w wielu krajach zwracają się dziś o pomoc do państwa i lokalnych samorządów.
Są jednak ciągle optymiści. Do nich należy prezes szwajcarskiego klubu SC Berno Marc Lüthi, który większych problemów zimą nie przewiduje. Dziennikowi "Blick" powiedział, że kolega zajmujący kiedyś kierownicze stanowisko w wielkiej firmie energetycznej uspokoił go, mówiąc, iż żeby doszło do naprawdę krytycznej sytuacji, Szwajcarię musiałaby nawiedzić w styczniu długotrwała fala ciężkich mrozów.
- Przypomina mi to czas koronawirusa. Tak jak wtedy, dzisiaj też jest w tym wiele paniki - mówi Lüthi.
Komentarze
Lista komentarzy
beny77
Sztucznie nakręcony kryzys już zbiera żniwo
hubal
cza palić politykierami i żołnierzami sekt, tłuści są to i energetyczni