Hokeiści GKS-u Katowice po ośmiu meczach sezonu mają na swoim koncie 13 punktów. Ten dorobek z pewnością nie zadowala szefostwa klubu, jak i kibiców. Głośno o tym mówi Piotr Sarnik, szkoleniowiec GieKSy.
– Zakładaliśmy, że po pierwszej rundzie będziemy w okolicach najlepszej czwórki, ale nie jesteśmy. Miało na to wpływ kilka czynników, jak choćby pierwszy mecz w Toruniu przegrany 2:3. Natomiast w meczach z GKS-em Tychy, czy JKH GKS-em Jastrzębie zagraliśmy na swoim poziomie i równie dobrze mogliśmy wygrać – analizował Piotr Sarnik.
Jego zespół jak na razie legitymuje się bilansem bramkowym 21-17. Warto zaznaczyć, że osiem goli zdobył podczas liczebnych przewag (skuteczność 19,5 %), ale aż 10 stracił w osłabieniach (73,7 %).
– Niestety, gry w osłabieniu wyglądają u nas słabo i nad tym musimy pracować, podobnie jak nad grą w przewadze. Mamy niewiele straconych bramek, ale i bardzo mało strzelonych. Analizując wcześniejsze mecze, w grze w równych składach nie było widać różnicy pomiędzy nami a rywalami. Problemem były bramki tracone w osłabieniu i brak skuteczności w przewadze – wyjaśnił opiekun ekipy z alei Korfantego.
Sarnik zaznaczył też, że katowicki zespół w porównaniu do poprzedniego sezonu zmienił się w niemal połowie. Odeszli głównie obcokrajowcy, którzy nie dawali odpowiedniej jakości oraz zawodnicy,
– Grupa graczy, która z nami została, zna już specyfikę naszego treningu, a nowa grupa musi jej zaufać i uwierzyć w to, że będzie nam łatwiej na lodzie, jeżeli będziemy się trzymać naszych ramowych założeń – powiedział 43-letni szkoleniowiec, który swoje trenerskie credo opiera na fińskiej szkole. Mówiąc najkrócej, polega ona na uporządkowanej i niezwykle odpowiedzialnej grze w destrukcji oraz wykorzystaniu kreatywności swoich zawodników w ataku.
– Wychodzę z założenia, że w tercji ataku nie ma miejsca na sztywne schematy, bo mamy kreatywnych graczy, którzy dobrze wiedzą, co mają robić w danym momencie – wyjaśnił Piotr Sarnik.
Czy na wynikach osiąganych przez GieKSę na początku rozgrywek odbił się brak własnego obiektu?
– Miał spory wpływ na naszą postawę. Brak własnego lodowiska, szatni, możliwości ustalenia odpowiednich godzin treningu zdecydowanie nam nie pomagał. Wszyscy się cieszymy, że w końcu gramy u siebie i niezależnie od tego, ilu kibiców będzie mogło nas oglądać na żywo, wiemy, że zagwarantują oni głośny i dobry doping – odpowiedział wprost trener GKS-u Katowice.
Czytaj także: