Biało-czerwoni do 30. minuty jak równy z równym walczyli z opartą na gwiazdach NHL reprezentacją Stanów Zjednoczonych. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Amerykanów 4:1. Okoliczności rywalizacji z tak utytułowanym rywalem podsumowaliśmy wspólnie z Grzegorzem Pasiutem, środkowym pierwszej formacji polskiej drużyny.
HOKEJ.NET: – Grzegorz, podsumuj proszę to spotkanie. Przegrane, co prawda, ale w pierwszej tercji weszliście na wyżyny swoich umiejętności...
Grzegorz Pasiut: – Z każdym meczem gramy tu coraz lepiej, a takie spotkania tylko dodają nam pewności, że nawet z takim przeciwnikiem możemy walczyć. Takie starcia budują to, jak drużyna prezentuje się na lodzie i najważniejsze jest to, że z każdym meczem wyciągamy wnioski, idziemy w górę i w kolejnym spotkaniu też będziemy chcieli sprawić niespodziankę.
Rywal miał wiele strzałów, ale też sporo szczęścia, którego wam chyba nieco zabrakło.
– Ciężko powiedzieć. Dobrze wiemy jaki poziom prezentują Amerykanie, wiedzieliśmy, że na pewno będą mieć z gry więcej niż my, ale my też mieliśmy swoje sytuacje, które mogliśmy wykorzystać. Myślę, że gdybyśmy szybciej strzelili bramkę to byłaby bardziej nerwowa atmosfera, ale widzimy różnice między nami i nimi, także my koncentrujemy się na tym, co robimy na lodzie najlepiej i przede wszystkim teraz liczą się punkty.
Świetna gra w defensywie, szczególnie John Murray był dziś jak ściana.
– Dokładnie. Wiemy, że na takim poziomie bramkarz jest bardzo ważny, staramy się im pomagać ile tylko możemy, czy to blokując strzały, czy nie dopuszczając do groźnych sytuacji, więc myślę, że na brawa zasługuje cała drużyna.
Na brawa zasługuje też chyba fantastyczna publiczność?
– Publiczność moglibyśmy wielbić co mecz. Cieszymy się, że są na trybunach, że tak licznie przybywają, że można tu widzieć tak naprawdę tylko biało-czerwone barwy. To nam dodaje energii, niesie nas ten doping.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Całość rozmowy z Grzegorzem Pasiutem w materiale video
Czytaj także: