Patryk Kogut: Daliśmy sobie parę razy po twarzy
KH Energa Toruń z kompletem punków jest liderem TAURON Hokej Ligi. W piątek podopieczni Juhy Nurminena pokonali na wyjeździe Marmę Ciarko STS Sanok 4:1, a kibiców do czerwoności rozgrzał pojedynek pięściarski Patryka Koguta z Alexandrem Monteleone. – Nikomu się nic nie stało, a kibice są zadowoleni – wyjaśnił skrzydłowy „Stalowych Pierników”
HOKEJ.NET: – To Wasze trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Jak ocenisz starcie z sanoczanami?
Patryk Kogut (KH Energa Toruń): – Wydaje się, że był to dobry mecz z obu stron. Pierwsza tercja, szczególnie początek był pod naszą inicjatywą, ale tak od 10. minuty Sanok nas zdominował. W drugiej wykorzystaliśmy jedną kontrę i przewagę. Mieliśmy dzięki temu spokój psychiczny. Dzięki temu udało nam się wynik dowieźć do końca. Ale trzeba podkreślić, że Sanok postawił nam ciężkie warunki.
Tymi dwoma golami w krótkim odstępie czasu sprawiliście, że gospodarzom odechciało się grać.
– Zgadza się, tym bardziej, że Markus sporo nam pomógł w tym meczu. Później zdobyliśmy w krótkim czasie dwa gole, a to zawsze podcina skrzydła. Staraliśmy się kontrolować przebieg meczu, grać mądrze i wybijać rywala z rytmu. Całe szczęście przyniosło to efekt.
W trzeciej tercji wybijaliście rywala z rytmu. Wyglądało to tak, że gospodarze walili głową w mur...
– Dobrze graliśmy w obronnej tercji. Oczywiście zdarzają się błędy, bo Sanok miał swoje sytuacje, ale wtedy Markus był na posterunku. Wiadomo jak się wygrywa to przeciwnik musi atakować, a my musimy się skupić na defensywie, mądrze te krążki wyprowadzać z tercji i kontrolować ten mecz. Na szczęście zdało to egzamin.
Macie na swoim koncie po trzech kolejkach komplet punktów. Ktoś powie, że jesteście czarnym koniem rozgrywek na ten moment.
– Robimy swoje. Zawsze podchodzi się do meczu, aby go wygrać. Na razie nam to wychodzi w stu procentach. Oby podtrzymać tę passę jak najdłużej.
Powrót po rocznym pobycie w Sosnowcu. Niespodziewanie szybki?
– Czy spodziewany czy niespodziewany, ale tęskniłem troszkę za tym miastem. Nie ma co ukrywać, mam dobre wspomnienia z ostatniego czasu tutaj. Teraz te wspomnienia pomagają. Gramy dobrze i można powiedzieć, że jest to dobra decyzja.
Wiele zmian nastąpiło w zespole z Torunia po Twoim powrocie. Na co stać obecną ekipę ?
– Na razie jest to początek sezonu, a my gramy obiecująco. Powiedzmy tak - wstydu nie ma. Ale jeszcze nie wiemy do końca na co nas stać. Gramy tak, jak potrafimy. Wygrywamy, więc liczymy, że będziemy grać jeszcze lepiej. Wiadomo, że jest to początek sezonu i ciężko porównać obecną drużynę z tymi z poprzednich lat. Jest nowy trener, nowi zawodnicy. Mało porównań, więc ciężko powiedzieć.
Jeszcze przed Wami starcia z medalistami poprzedniego sezonu. To będzie dla Was prawdziwy sprawdzian?.
– Czekamy na nich pod koniec rundy i jesteśmy dobrej myśli. Wygrywamy więc nie ma co myśleć, abyśmy się kogoś bali, tylko grać swoje.
Każdy trener ma swoją filozofię gry, u Was widać sporo gry na kontry. W tych dwóch ostatnich meczach takie akcje okazały się zwycięskie.
– Wydaje mi się, że tak. Bo jak się broni, to trzeba zrobić tak, aby jak najszybciej przejść z obrony do ataku. Trener też tego oczekuje i tak gramy. Ale wydaje mi się to takie normalne. Najważniejsze że wychodzi, stwarzamy sytuacje i udaje się nam je wykorzystać.
Na koniec walka rodem z NHL pod koniec piątkowego meczu w Sanoku. Pięści poszły w ruch.
– Ciosów było sporo, ale co można powiedzieć. Można się było tego spodziewać, bo to końcówka meczu i przeciwnikowi nerwy puściły. Czy to była frustracja? Nie wiem. Ale to normalne i się zdarza. To jest hokej, spięliśmy się. Daliśmy sobie parę razy po twarzy. Nikomu się nic nie stało, a kibice są zadowoleni.
Czy takie sytuacje się zdarza trenować?
– Nie. Przy obecnych przepisach na pewno nie. Dobrze wiemy, jak wiemy w Europie podchodzi się do tej kwestii. Nigdy tego nie było, bo zawsze za bójki była kara meczu. Szczególnie, że teraz można dostać wysokie kary np. 2+2+5+20. Nie ma to więc praktycznie sensu, ale czasem jest to nieuniknione. Jak już ktoś dąży do tego, to trzeba podjąć rękawice. W Tychach trenowaliśmy kickboxing w lecie, ale były to bardziej ćwiczenia ogólnorozwojowe niż pod bójkę. Bardziej urozmaicenie.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze