Kilka dni temu KH Energa Toruń został nagle porzucony przez szwedzkiego trenera Leifa Strömberga. Szkoleniowiec, który miał być twarzą nowego etapu klubu, zdecydował się jednostronnie zerwać kontrakt, zarzucając władzom organizacyjny chaos, słabą komunikację oraz niewystarczające warunki mieszkaniowe. W tle pojawiły się plotki o poważnych zaległościach finansowych wobec zawodników. Nowy prezes KH Energa Toruń, Marcin Jurzysta, postanowił rozwiać wątpliwości.
Jeszcze we wtorek po meczu z Tychami szkoleniowiec wspólnie z prezesem analizował spotkanie, a dwa dni później opublikował oświadczenie o rezygnacji. Jurzysta dowiedział się o wszystkim z… wiadomości wysłanej kilka minut przed publikacją.
– To była emocjonalna decyzja, moim zdaniem podyktowana dwoma porażkami. Klub wszystkie wypłaty wypłacał trenerowi na czas – zaznaczył w wywiadzie dla GRA.FM.
Co ciekawe, Strömberg skarżył się na warunki mieszkaniowe, ale - jak twierdzi prezes - wcześniej je akceptował. Lokal, z którego korzystał, służył przez lata trenerom i zawodnikom, nigdy nie budząc kontrowersji. Sprawa nie kończy się na emocjach.
W kontrakcie znalazły się zapisy przewidujące kary finansowe za jednostronne zerwanie umowy. O ich egzekwowaniu zadecyduje rada nadzorcza klubu, w której zasiadają m.in. przedstawiciele miasta Torunia.
Finanse pod lupą
Najbardziej gorący punkt debaty to pieniądze. Strömberg sugerował poważne kłopoty finansowe klubu, a kibice zaczęli obawiać się, że za trenerem mogą podążyć zawodnicy.
– Mamy niecałe dwa tygodnie opóźnienia w jednej wypłacie. To nie są kilkumiesięczne długi, jak próbują sugerować niektórzy – broni się Jurzysta. – Gdyby ktoś zagwarantował mi, że przez cały sezon pensje będą wypłacane z dwutygodniowym poślizgiem, podpisałbym to w ciemno.
W szerszej perspektywie prezes wskazuje na problem całego polskiego hokeja. Jego zdaniem w Tauron Hokej Lidze jedynie dwa kluby nie mają podobnych trudności. Pomimo burzy medialnej, nastroje w drużynie - według władz - są dobre. Prezes podkreśla, że zna zawodników od lat, bo pracował w klubie na różnych szczeblach.
– Nie zamierzam ukrywać problemów. Zawodnicy wiedzą, że mogą ze mną rozmawiać. W szatni jest atmosfera szczerości i otwartości.
Co ważne, KH Energa to jedyny klub sportowy w Toruniu działający w formule spółki miejskiej. Oznacza to większe zobowiązania samorządu. Prezydent miasta, Paweł Gulewski, już na pierwszym meczu sezonu zapowiedział zwiększone wsparcie finansowe, co potwierdził później… w samej szatni, podczas spotkania z drużyną. Prezes nie ukrywa jednak, że ogromną rolę mają także kibice.
– Czasem słyszę, że bilety są drogie. Ale przy ponad 20 meczach sezonu koszt karnetu to średnio 15 złotych za mecz. Porównajmy to do żużla - dyscypliny numer jeden w Toruniu - gdzie biletów jest mniej, a ceny wyższe – mówił dla gra.fm.
Co dalej z trenerem?
Tymczasowo drużynę prowadzi Łukasz Podsiadło, który otrzymał warunkową zgodę od komisarz ligi Marty Zawadzkiej. Choć w klubie padają głosy, że mógłby objąć stanowisko na stałe, brakuje mu jeszcze licencji A.
Poszukiwania nowego szkoleniowca już trwają. Jurzysta zapowiada, że decyzję podejmie nie jednoosobowo, ale wspólnie z dyrektorem sportowym Robertem Fraszko i kierownikiem technicznym Przemkiem Bomastykiem. Kandydat ma być dopasowany nie tylko finansowo, lecz także taktycznie, by nie zmarnować letniego przygotowania drużyny do sezonu. Nazwisko nowego trenera ma być znane najpóźniej do połowy października.
Czytaj także: