Zmowa milczenia zapadła w temacie ewentualnego przedłużenia kontraktu z trenerem Róbertem Kaláberem. Słowacki szkoleniowiec blisko dwa miesiące temu spotkał się z Mirosławem Minkiną, ale wciąż kontraktu nie przedłużył. Tymczasem w środowisku hokejowym pojawia się sporo plotek.
Przypomnijmy, że 55-letni szkoleniowiec pracę z kadrą rozpoczął w maju 2020 roku. W ciągu dwóch lat dokonał nie lada wyczynu i wywalczył awans z Dywizji IB do Elity. Z kolei rok temu, w Ostrawie, biało-czerwoni opuścili grono najlepszych szesnastu drużyn globu i znaleźli się w Dywizji IA.
Tegoroczny turniej w rumuńskim Sfântu Gheorghe nie ułożył się do końca po myśli naszej kadry. "Orły" po dwóch zwycięstwach z Rumunią (4:1) i Japonią (2:1) przegrali trzy kolejne spotkania: z Włochami 1:4, z Ukrainą 1:4 oraz z Wielką Brytanią 0:3 i ostatecznie zajęli piąte miejsce. Udało im się wykonać cel minimum, ale apetyty z pewnością były dużo większe.
Wiemy, że na przełomie maja i czerwca Słowak spotkał się z prezesem Mirosławem Minkiną, ale od tamtego czasu nie zapadła żadna wiążąca decyzja dotycząca jego przyszłości. Można więc przypuszczać, że akcje Kalábera nie stoją już tak wysoko, jak jeszcze kilka miesięcy temu.
Niektórzy nasi informatorzy przekonują, że działacze hokejowej centrali zamierzają rozważyć kilka innych opcji. Ale tu pewną przeszkodą mogą okazać się fundusze.
Jak już informowaliśmy, zakontraktowanie nowego selekcjonera mocno ogranicza wynagrodzenie proponowane przez szefostwo hokejowej centrali, które pochodzi bezpośrednio z ministerstwa sportu. Chodzi tu o kwotę nie większą niż 12 500 złotych miesięcznie brutto, czyli w zależności od umowy 8800-9600 złotych na rękę.
Z innych źródeł słyszeliśmy, że obecne władze chcą zostawić tę kluczową decyzję nowemu zarządowi hokejowej centrali. Walny Zjazd Wyborczy Polskiego Związku Hokeja na Lodzie obędzie się dopiero we wrześniu.
Czytaj także: