Reprezentacja Polski wykonała cel minimum i utrzymała się w Dywizji IA, zajmując piąte miejsce. Jak ten turniej ocenił nasz selekcjoner?
Podopieczni Róberta Kalábera po dwóch zwycięstwach z Rumunią (4:1) i Japonią (2:1) przegrali trzy kolejne spotkania: z Włochami 1:4, z Ukrainą 1:4 oraz z Wielką Brytanią 0:3.
– Brakowało skuteczności w całym turnieju, a zwłaszcza we wszystkich przegranych spotkaniach. Dwa razy prowadziliśmy z Włochami czy Ukrainą, mogliśmy zdobyć następne bramki, ale nie zrobiliśmy tego. Popełniliśmy natomiast błąd po którym przeciwnik wyrównał, następnie dał kolejną bramkę i od tej pory się dobrze bronili i ciężko było zdobyć nam gola – wyjaśniał 55-letni Słowak.
I dodał: – Łatwo tracimy bramki a ciężko pracujemy, żeby strzelić.
Nasz selekcjoner nie mógł zabrać na mistrzostwa czterech napastników: Grzegorza Pasiuta, Patryka Wronki, Bartosza Fraszki i Kamila Wałęgi, którzy zmagali się z kontuzjami. Każdy z nich mógłby być ofensywnym liderem kadry.
– Brakowało naszego lidera, Kamila Wałęgi, który wiele razy pokazał, że potrafi zrobić różnicę. Tak samo Patryk Wronka czy Bartosz Fraszko, więc to cały atak, który zrobiłby różnicę i inaczej by to wyglądało – wyjaśnił Róbert Kaláber.
Trener naszej kadry zaznaczył też, że kadra wykonała swój cel, jakim było utrzymanie się w Dywizji IA. W składzie naszej kadrze było siedmiu nowych zawodników, którzy nie zaznali jeszcze smaku gry na Mistrzostwach Świata.
– Nie mamy z czego się smucić, spełniliśmy cel, ale marzenia już nie. Ani jeden z nowych graczy nie zawiódł tak, że trzeba docenić chłopaków za ten wynik w ostatnim meczu, bo grali do końca nawet przy wyniku 0:3. Walczyliśmy do końca, ale nie byliśmy efektywni – zakończył.
Czytaj także: