Robson: Play-offy? Kocham to, to najlepszy czas w roku!
We wtorkowy wieczór, pokonawszy po dogrywce Re-Plast Unię Oświęcim 2:1, Comarch Cracovia wyrównała stan ćwierćfinałowej serii i doprowadziła do siódmego, decydującego spotkania. Jednym z architektów wygranej był Matthew Robson, bramkarz „Pasów”, z którym podsumowaliśmy to spotkanie.
Wtorkowy mecz był dla krakowian tym o „być albo nie być”, albowiem porażka oznaczała dla nich koniec sezonu. „Pasy” zdołały się jednak wybronić. Pokonały Unię i przedłużyły rywalizację do siódmego meczu.
– Odrobinkę czuliśmy presję… Wiadomo, serce biło mocniej, jak to przed decydującym meczem w play-offie, ale to dobry znak, kiedy czuje się to podekscytowanie, bo można wyjść na taflę i dać z siebie to, co najlepsze. Cieszymy się bardzo ze zwycięstwa i przedłużenia serii, ale nie możemy też popaść w samozadowolenie i musimy jak najlepiej przygotować się do meczu numer siedem – powiedział nam Matthew Robson.
Bramkarz Cracovii zaznaczył, że w play-offowej atmosferze odnajduje się jak ryba w wodzie.
– Kocham to, to najlepszy czas w roku! Cały sezon zasadniczy wyczekuje się tych spotkań. Następny mecz jest zarówno dla nas, jak i dla Unii decydujący. Każdy będzie teraz pracować nad poprawkami w grze i w stylu. Przed czwartkowym meczem z pewnością jestem jednak podekscytowany – przyznał Kanadyjczyk.
Robson miał okazje wykazać się szczególnie w końcówce, kiedy to Unia wyrównała, a potem mocno zagroziła rywalom. Cracovia jednak przetrzymała napór oświęcimian, a w dogrywce przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
– Oczywiście, w końcówce przeciwnik zaatakował, łatwiej odnajdując sobie w naszej tercji miejsce i często strzelając na bramkę. W szatni jednak, przed dogrywką, nie dopuszczaliśmy do siebie złych myśli. Atmosfera była pozytywna, wiedzieliśmy, że jest remis i każdy był gotów, aby wyjść i strzelić tego decydującego gola. Wszyscy czerpali radość z okazji do gry oraz ze wsparcia od fanów, którzy byli dziś fantastyczni. To był fajny wieczór – podkreślił golkiper krakowian.
Gracz pochodzący z Mississaugi przeszedł w tym roku niełatwą ścieżkę. Długa przerwa od grania, potem trudny początek w Krakowie. Kanadyjczyk jednak zdołał się odbudować, a w pojedynku z Unią jest jedną z kluczowych postaci drużyny.
– W tym roku przez prawie dziewięć miesięcy nie grałem. Miałem wątpliwości, czy kiedykolwiek zagram jeszcze w hokeja. Na początku potrzebowałem zaaklimatyzować się w zespole. Codziennie wychodziłem na lód i pracowałem, aby osiągnąć swoją najwyższą formę. Jestem szczęśliwy, że dotarłem do tego miejsca, w którym obecnie jestem i po prostu cieszę się z każdego kolejnego meczu – powiedział bramkarz, który 26 marca skończy 28 lat.
Przed obiema małopolskimi drużynami krótki czas na ostatnie szlify. W czwartek po raz siódmy wyjadą na lód, aby ostatecznie rozstrzygnąć kwestie awansu do półfinału.
– Osobiście moim celem jest zachować czyste konto, bo myślę, że Oświęcim stworzy sobie wiele szans do strzelenia gola. Cokolwiek jednak będzie się działo, musimy przez sześćdziesiąt minut walczyć. Myślę, że trenerzy dokonają poprawek, które będziemy ćwiczyć jutro i pojutrze, ale i tak na końcu liczyć będzie się tylko zwycięstwo – zaznaczył Matthew Robson.
Komentarze
Lista komentarzy
stary kibic
Robson dzisiaj się posrasz.