Roman Rác znów okazał się katem Re-Plast Unii Oświęcim. Słowacki napastnik zdobył zwycięskiego gola w serii rzutów karnych, dzięki któremu JKH GKS Jastrzębie pokonał na wyjeździe biało-niebieskich 3:2. – Walczę za swoją drużynę i jeżeli krzyczą na mnie całe trybuny, to znaczy, że zaszedłem im za skórę – tłumaczy Roman Rác.
HOKEJ.NET: – Jak oceniasz wczorajszy mecz. Szczęście tym razem się do was uśmiechnęło?
Roman Rác, środkowy JKH GKS-u Jastrzębie: – To był bardzo dobry mecz, klasyka play-offowego gatunku. Było w nim wszystko, co powinno być. Każdy walczył, była dobra atmosfera na trybunach, a po to przecież gramy w hokeja. Wyrównaliśmy w końcówce meczu, a w dogrywce oba zespoły mogły sięgnąć po zwycięstwo, bo okazje były jak z jednej, tak z drugiej strony. Na pewno mieliśmy szczęście, ale zarazem jest w nas ogromna radość, że udało nam się wygrać ten mecz.
Podtrzymujesz słowa z ostatniego naszego wywiadu? Wywołały one sporo komentarzy ze strony kibiców Unii.
– Tak, nie ma co ich zmieniać. Jest to moja opinia i otwarcie mówię swoje zdanie. Rozumiem, że ktoś to widzi inaczej, jest to dla mnie normalne. Tym bardziej jak się jest kibicem innej drużyny. Komentarze mnie nie interesują, nie czytam ich. Jak ktoś chce i będzie mu po tym dobrze, to może napisać o mnie dosłownie wszystko, co chce. Ja chcę tylko wygrać każdy mecz i mówię to, co czuję.
Gwiazdy na trybunach cię mobilizowały?
– Tak, na pewno jest to dla mnie dodatkowy doping i nie mam z tym problemu. Ja tylko walczę za swoją drużynę i jeśli na mnie krzyczą całe trybuny, to znaczy, że zaszedłem im za skórę. W końcu to zrobiło fajną atmosferę dla całej naszej drużyny. Lepiej grać przy takim tumulcie niż gdyby nie było kibiców na trybunach. Muszę przyznać, że Unia ma fajnych kibiców i nikomu nie mam za złe, że na mnie gwiżdżą. Kibic zapłacił sobie za bilet, to może zrobić sobie co chce. Nie jest idealne jak dzieci widzą, że ich tata na kogoś krzyczy. To nie jest mój problem.
Czy lubicie grać z nożem na gardle ? To już był drugi mecz o być albo nie być.
– Myślę, że nikt tego nie lubi. Jednak z drugiej strony taka sytuacja pozwala wyciągnąć z każdego gracza 120 procent jego możliwości. Sytuacja jest jaka jest i musimy walczyć do końca.
Wracacie do domu, a seria trwa. Dwa zwycięstwa dodały wam wiary w odwrócenie losów rywalizacji?
– Tak, na pewno. My mieliśmy wiarę cały czas. Czuliśmy, że z Unią da się grać jak równy z równym. Będziemy się starać wygrać następny mecz i dalej nie patrzymy na wynik serii.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Czytaj także: