Już dziś mecz o wszystko dla naszej reprezentacji! Biało-czerwoni o 20:20 zmierzą się Kazachstanem i aby pozostać w Elicie, muszą sięgnąć po trzy punkty. O komentarz dotyczący turnieju i dzisiejszego meczu z Kazachami poprosiliśmy Romana Stebleckiego, byłego reprezentanta Polski i ikonę Cracovii.
HOKEJ.NET: – Występował Pan trzykrotnie na takich imprezach. Teraz śledzi pan poczynania naszego zespołu prawdopodobnie w telewizji, jakie wrażenia związane z grą naszego zespołu Panu towarzyszą?
Roman Steblecki, były reprezentant Polski: – Mam okazję oglądać mistrzostwa w telewizji. Byłem też na dwóch spotkaniach osobiście, a mianowicie ze Szwecją i z Francją.
Jak Pan ocenia te spotkania, które już za nami i jak się podoba panu gra naszych hokeistów? Choć mamy jeden punkt, to zbieramy wiele pochlebnych opinii od fachowców.
– No ja również podzielam te pozytywne opinie. Powiem tylko, że bardzo szkoda meczu z Francją. Nie wiem dokładnie, co się wydarzyło, że ten meczy był tak słaby w naszym wykonaniu. Mówi się, że trzecie spotkanie w turnieju zawsze wiąże się z kryzysem. Było tak jeszcze wówczas, gdy ja występowałem. Trenerzy zawsze nas o tym uświadamiali i uczulali. Ale czy to jest powiązane z tym spotkaniem, to trudno wyczuć. Każdy zespół ma w tych zmaganiach gorszy czas.
Natomiast, jeśli chodzi o cały turniej, to mam bardzo dobre wrażenia i muszę docenić nasz zespół za wspaniałą postawę. Oglądamy dużo walki naszego zespołu, ambicji i zostawionego serca na lodzie. Wszyscy są zadowoleni tym, co prezentują nasi zawodnicy, choć punktów nie ma. Ja przed turniejem na pewno nie byłbym skłonny powiedzieć, że tak to będzie wyglądać. Jestem pod wrażeniem postawy zespołu i przygotowania do tego turnieju.
Widać w naszej grze naleciałości z polskiej ligi, które czasem kosztują nas stratę goli, a nawet punktów.
– Dlatego trzeba grać z najlepszymi, żeby się od nich uczyć i nabierać większego doświadczenia. W skrócie - dostosowywać się do ich poziomu. Widać, że z meczu na mecz nasza drużyna naprawdę robi postępy. W niższych dywizjach czy naszej lidze, która ma swoje liczne słabości, tempo jest inne. Słabsze. Teraz, przy tak klasowych rywalach, naszym zawodnikom trudno jest wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.
Jestem zdania, że ten turniej da naszym zawodnikom wiele. Pokaże im, co muszą jeszcze poprawić, żeby ich gra szła w jeszcze lepszym kierunku. Musimy dzisiaj wygrać za trzy punkty, utrzymać się i za rok znów walczyć w Elicie.
Jak pan zapatruje się na spotkanie z Kazachstanem? Jak nasi hokeiści powinni zagrać i czego unikać?
– Wszystko zależy od tego, w jakiej będzie dyspozycji będzie dziś nasza drużyna. A nastawienie? Chyba wszyscy sobie zdają sprawę z tego, o co grają. Trzeba wierzyć w to i trzymać kciuki, aby naszych hokeistów nie sparaliżowała stawka spotkania.
Biorąc pod uwagę nasze wyniki osiągane w Ostrawie i to jak prezentuje się Kazachstan, to stać nas na zwycięstwo. Wszystko będzie uzależnione od tego, jak drużyna będzie nastawiona, jaką trener przygotuje taktykę i jaka będzie realizacja tych założeń. Do tego dochodzi najistotniejsza kwestia - postawa bramkarza. A przede wszystkim, no nie wolno łapać kar. My mamy problem z wykorzystywaniem przewag, natomiast Kazachowie bardzo dobrze je rozgrywają.
To jest chyba największa bolączka tego turnieju, bo na tym turnieju nie strzeliliśmy ani jednego gola w przewadze. Na to trzeba popatrzeć krytycznym okiem.
– To jest bolączka, a dlaczego tak jest? Wynika to z faktu, że niestety w polskiej lidze nasi zawodnicy grają na innej szybkości. Jest to nawyk, który ciężko wyeliminować, a ciężko się dostosować do wykonania na większej szybkości tej przewagi. Bo jak popatrzymy na Amerykanów i na każdą, czy każdą inną drużynę, to oni grają szybko krążkiem. Błyskawicznie oddają strzały i cały czas tam się coś dzieje. My mieliśmy tam gdzieś tam jakieś momenty, że potrafiliśmy, nawet chyba z Amerykanami, coś tam rozgrywać dosyć szybko, ale brakuje właśnie tego wykończenia, brakuje tej precyz
Drużyny, które się bronią, to też dość szybko przemieszczają się i ciężko jest nam szybko rozegrać tę przewagę. Zgubić przeciwnika, bo o to w tym wszystkim chodzi. Trudno to określić słowami, bo to trzeba wyćwiczyć.
Wspomniał Pan o postawie bramkarza. Wszyscy nasi golkiperzy dostali szansę, mając lepsze i gorsze chwile. Pytanie, kto dzisiaj powinien stanąć w bramce? Wszystko wskazuje na to, że będzie to albo John Murray albo Tomáš Fučík.
– Zgadza się. Od bramkarza bardzo dużo zależy i widzieliśmy to na przykład w meczu z Francją. Wystarczy jeden głupi gol i to ustawia mecz, bo drużyna też wtedy nie czuje się zbyt pewnie. Później było ciężko złapać ten odpowiedni rytm. Natomiast wybór bramkarza należy od trenera. Trener obserwuje zawodników i wie, w jakiej są dyspozycji. Sami bramkarze też muszą czuć tę moc w danym dniu. Jeżeli to wszystko gdzieś zafunkcjonuje, to wtedy będziemy mogli się cieszyć ze zwycięstwa. Ja zakładam, że duża szansa jest, że dzisiaj to możemy wygrać.
A pan, będąc selekcjonerem, na kogo by postawił?
– Dla mnie Fučík bronił trochę za mało, bo jednak padł na lód i nie mógł się podnieść. A problemy zdrowotne spowodowały też tą niepewność, która jest obecnie. Bardzo fajnie się prezentował do momentu, kiedy nie złapały go skurcze. Pojawia się pytanie czy dziś da radę. Murray też pokazał, że potrafi bronić.
Trudne pytanie zadaliście. Nie wiem, jak się obaj czują i jak wygląda ich psychika. Mnie się Fučík podobał i ja bym zaryzykował, stawiając na niego. Z drugiej strony Murray ma dużo większe doświadczenie w reprezentacji. To jest niesamowity mecz o najwyższą stawkę i powinna ona wyzwolić się w tych chłopakach i nie tylko o bramkarzach mówię. Musi to poczuć cały zespół.
Dzisiaj trzeba zrobić wszystko, żeby się utrzymać, bo to jest przyszłość naszego hokeja.
Utrzymanie w Elicie pomoże nam wypromować tę dyscyplinę?
– Przede wszystkim to trzeba zrobić. Wszystko, co tylko się da, żeby później nie żałować. Wszyscy jesteśmy ciekawi, jak to będzie. Będziemy mocno trzymać za wszystkich kciuki, dopingować i jak tylko możemy. Czy to na miejscu, czy przed telewizorami. I to jest najważniejsze, żeby zespół wykonał to zadanie w stu procentach.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Czytaj także: