„Rozmowa Tygodnia”. Erik Němec: Kapica? Na lodzie stajemy się braćmi
O braterstwie z Damianem Kapicą, o wzlotach i upadkach Cracovii w tym sezonie oraz o nastawieniu na zbliżający się turniej Pucharu Polski rozmawialiśmy z Erikiem Němcem. Czeski napastnik „Pasów” opowiedział nam też o tym, co kocha i pije podczas świąt.
HOKEJ.NET: – Tęsknisz za Damianem Kapicą na lodzie?
Erik Němec: – Zdecydowanie. Z Damianem mamy tę hokejową chemię i brakuje mi go na lodzie. Trudno to wytłumaczyć, ale doskonale wiem, gdzie „Kapi” będzie na tafli, lubię podawać i asystować, a on chyba podobnie czuje moją grę. Myślę, że na lodzie stajemy się braćmi.
W poprzednich drużynach też znajdowałeś takie bratnie dusze?
– Zdecydowanie. I w Znojmie, i w Vitkovicach, i w poprzednich drużynach znajdowałem zawodników, którzy nadawali na tych samych falach, co ja.
W tym sezonie Cracovia wzmacnia się wcześniej niż w poprzednim sezonie. Czy to oznacza, że w bieżących rozgrywkach macie silniejszą drużynę niż rok temu?
– Poprzednie rozgrywki były specyficzne z uwagi na sytuację pandemiczną, dlatego zawodnicy pojawili się w Krakowie później. W tym sezonie sytuacja się nieco bardziej uregulowała, stąd ta szybsza budowa zespołu. Trudno mi ocenić, czy mamy personalnie mocniejszy zespół. W poprzednim sezonie wzmocnienia pojawiły się późno, dlatego początkowe fazy rozgrywek były kiepskie w naszym wykonaniu, ale później wszystko szło w dobrym kierunku i zaprowadziło nas na drugie miejsce. Gramy obecnie lepiej w sezonie zasadniczym, awansowaliśmy do turnieju finałowego Pucharu Kontynentalnego, ale nie potrafiłbym jednoznacznie wskazać, czy jakości jest więcej. Na pewno mamy wzloty i upadki w bieżących rozgrywkach i myślę, że potencjał drużyny jest zbliżony do tej, która zdobyła srebro.
Czy któryś z nowych zawodników „Pasów” szczególnie ci zaimponował?
– Nie chciałbym nikogo wyróżniać czy deprecjonować, ale wskazałbym na Jewgienija Bodrowa. Wiem, że to zawodnik o bogatym doświadczeniu w KHL, nie wykręca niesamowitych liczb w ofensywie, ale na uwagę zasługuje jego praca we własnej tercji. To, jak ten zawodnik pracuje w defensywie, bardzo mi imponuje, szczególnie, że obrona to nie jest moja najmocniejsza strona. Bodrow to bardzo ważny punkt naszej drużyny.
Wspomniałeś o Pucharze Kontynentalnym. W pewnym momencie nagromadziło wam się spotkań do tego stopnia, że w przeciągu 9 dni rozegraliście 6 meczów. To chleb powszedni dla hokeistów czy raczej ktoś popełnił błąd, ustalając terminy?
– Nie wiem, czy mogę mówić o czyimś błędzie, ale sytuacja na pewno była trudna. Nic nie mogliśmy na nią jednak poradzić, zostało nam zmierzyć się z tym wyzwaniem. Jest, jak jest, a twoim zadaniem jest przygotować się jak najlepiej do tego, co musisz wykonać. Muszę przyznać, że natłok spotkań po turnieju był wyczerpujący. Wielu zawodników było bardzo zmęczonych. Myślę jednak, że takie sytuacje hartują hokeistów i wspominam ten okres pozytywnie z nadzieją, że coś dobrego z niego wyciągniemy.
Jakie nastroje przed turniejem o Puchar Polski? W półfinale zmierzycie się z świetnie grającą w ostatnich tygodniach drużyną z Oświęcimia. To nie będzie łatwy orzech do zgryzienia.
– Są na zwycięskiej ścieżce, mają kilku nowych graczy o dużych umiejętnościach, ale podczas naszego ostatniego spotkania nie musieliśmy przegrać. Popełniliśmy dużo błędów, złapaliśmy tradycyjnie niepotrzebne kary i uważam, że Unia jest w naszym zasięgu. Musimy tylko zagrać swój hokej, unikać wykluczeń, mieć większe zaufanie do naszych umiejętności i pomimo świetnej formy i atmosfery w oświęcimskiej szatni, możemy ich pokonać.
Z czego wynika ta liczba minut karnych, które łapiecie w tym sezonie?
– Może czasem zbyt aktywni jesteśmy przy pracy kijami i przytrafiają nam się sytuacje, kiedy niezamierzenie przekraczamy przepisy? Poza tym nasza gra ciałem stanowi ważny element taktyki na lodzie. Mamy potężnych obrońców, a nie każdy zespół ma tak silnych zawodników, by odpowiedzieć na nasz styl. Zdarza się, że atak jest czysty, ale zdecydowany, przeciwnik nie przeciwstawia się i całe zajście wygląda niebezpiecznie, co skłania arbitrów znajdujących się pod presją do nałożenia kar. Przyznaję, wiele minut dostajemy z naszej winy, ale wiele kar otrzymujemy za zagrania, które w innych ligach nie byłyby odczytane jako faul.
Uważasz, że polscy sędziowie zbyt chętnie i często wysyłają na ławki kar?
– Praca sędziego jest bardzo trudna. Arbitrzy znajdują się pod dużą presją, są otoczeni przez dwie wściekłe drużyny, które chcą wygrać za wszelką cenę. Nigdy nie byłem sędzią i szanuję ich pracę, ale czasami wydaje mi się, że w Austrii czy Czechach gwizdanie byłoby zupełnie inne. Jest wiele sytuacji, kiedy pomijane są ewidentne przewinienia, a po chwili kara nakładana jest za błahostkę.
Jakie masz plany na święta? Celebrujesz szczególnie ten czas? Masz jakieś świąteczne tradycje?
– Kocham święta. Naprawdę. Najbardziej tę błogą atmosferę, która je otacza. Nasze tradycje raczej są bardzo klasyczne. Jemy świąteczne potrawy, szykujemy sobie prezenty. W tym roku zamierzamy z partnerką odwiedzić naszą rodzinę na dwa dni i w ten sposób będziemy świętować. Już nie mogę się doczekać. Będzie też oczywiście eggnog, którego nigdy nie może zabraknąć podczas świąt.
Eggnog?
– Nie znasz tego?
Pierwsze słyszę.
– Żałuj. W skrócie: jest to napój z żółtek, na mleku, z dodatkiem rumu i kilku innych składników. Niebo w gębie.
Rozmawiał: Dominik Kania
Komentarze