Rudolf Roháček: W tym sezonie nie ma słabych przeciwników
Hokeiści Comarch Cracovii w zaległym meczu 2. kolejki PHL pokonali Marmę Ciarko STS Sanok 4:2. Emocji nie zabrakło do ostatniej syreny. – Cały czas uczymy się tej dyscypliny na lodzie. Doszło do nas piętnastu nowych zawodników i to nie stanie się z dnia na dzień – mówił po meczu trener "Pasów" Rudolf Roháček.
HOKEJ.NET: – Był to ciężki mecz i emocje do samego końca, ale najważniejsze dla pana są zapewne trzy punkty?
Rudolf Roháček, trener Cracovii: – Te punkty są dla nas bardzo ważne, zwłaszcza że wciąż gramy w okrojonym składzie i mamy sporo kontuzjowanych zawodników, w związku z czym cieszy nas zarówno to zwycięstwo, jak i wygrana z JKH. Ci zawodnicy którzy grają, dają z siebie wszystko i pracują na całej powierzchni tafli. Pierwsza i druga tercja była bardzo dobra w naszym wykonaniu. W trzeciej złapaliśmy wiele niepotrzebnych kar, rywale to wykorzystali i zdominowali nas pod bramką. Dobrze bronił Rok Stojanovič, a w końcówce sanoczanie zaryzykowali i zdjęli bramkarza. Wykorzystał to Kapica i przesądził o losach meczu. Dziękuję zawodnikom za to zwycięstwo.
Prowadziliście już 3:0 i czy to Was nie uśpiło? Zgodzi się pan, że zabrakło jeszcze jednej bramki, by dobić rywala?
– Stworzyliśmy sobie przynajmniej osiem klarownych sytuacji i powinna paść bramka. To się nie udało, a po głupich faulach z naszej strony sanoczanie skorygowali wynik. Cały czas uczymy się tej dyscypliny na lodzie. Doszło do nas piętnastu nowych zawodników i to nie stanie się z dnia na dzień. Wytrzymaliśmy jednak po stracie dwóch goli, co świadczy o silnej psychice mojego zespołu.
Nie daliście sobie strzelić trzeciej bramki i chyba to właśnie świadczy o tym, że zespół wytrzymał mentalnie to spotkanie
– Po stracie drugiej bramki zdyscyplinowaliśmy się i nie dopuszczaliśmy rywali pod bramkę, blokując ich strzały. Resztę wybronił nam bramkarz. Wciąż jednak musimy pracować nad taktyką i dyscypliną, ponieważ to są fundamenty niezbędne do tego, by wygrywać mecze.
Ostatnie wyniki pokazują, że wasza formie rośnie i z meczu na mecz wygląda to coraz lepiej.
– Zgadzam się. Zaczęliśmy grać nieco inaczej, a zawodnicy sobie uświadomili, że tylko ciężką pracą, przyspieszeniem i dynamicznymi wejściami w tercję przeciwnika mogą wygrywać mecze. Mam też nadzieję, że wszyscy wiedzą, iż w tym sezonie nie ma słabych przeciwników i w każdym meczu trzeba dać z siebie wszystko, by zwyciężyć.
Kiedy możemy spodziewać się kontuzjowanych zawodników?
– Dwaj zawodnicy mają długofalowe kontuzje i trudno oceniać, kiedy wrócą. Być może w ciągu najbliższych czternastu dni dołączy do zespołu Vojtěch Polák, ale jest to ciężka sprawa. Nie pamiętam takiego sezonu, by w zespole było tyle urazów.
Czy planuje Pan jeszcze jakieś korekty w składzie czy raczej czekacie na wyzdrowienie zawodników?
– Zobaczymy jak to będzie wyglądać. W piątek gramy mecz w Tychach, a następnie wyjeżdżamy już do Szwecji. Cały czas potrzebujemy obrońców. Mamy tylko pięciu defensorów i z konieczności na tej pozycji musi grać Němec. Doskonale sobie radzi, ale potrzebujemy pilnie wzmocnień, ponieważ na dłuższą metę tak się nie da grać.
Ciężko chyba jednak teraz znaleźć kogoś wartościowego na rynku transferowym?
– Rynek jest niezwykle ciężki i, jak to widać u nas, nie każdy transfer jest udany. Nigdy nie jest tak, że wszystko się uda zgodnie z tym co sobie zaplanujemy. Pracujemy nad tym, obserwujemy zawodników i zobaczymy czy się uda.
Są też z pewnością plusy, a takim jest powrót Damiana Kapicy, który jak dojdzie do optymalnej dyspozycji będzie sporym wzmocnieniem?
– Cieszymy się, że wrócił, że jest zdrowy, bo to jest najważniejsze. Nie grał pół roku, w dwóch meczach zdobył dwa gole do pustej bramki, oczywiście musi jeszcze sporo pracować, ale jego wpływ na szatnie jest widoczny. Może właśnie to on sprawi, że zaczniemy wygrywać.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze