Rufer: Chcę pomóc zespołowi
O transferze do Unii Oświęcim, obiecującym debiucie, mocnych stronach i polskim pochodzeniu rozmawiamy z Adamem Ruferem, najnowszym nabytkiem biało-niebieskich.
HOKEJ.NET: – Zaczniemy dość sztampowo, jak trafiłeś do oświęcimskiej Unii?
Adam Rufer, nowy napastnik biało-niebieskich: – Gdy z Unii odeszli bracia Martin i Ondřej Kasperlikowie, skontaktował się ze mną Peter Bezuška, z którym miałem okazję grać w młodzieżowych zespołach HC Oceláři Trzyniec. Trener zaprosił mnie na testy i chyba moja postawa przypadła mu do gustu. Później doszedłem do porozumienia z miejscowymi działaczami i podpisałem kontrakt.
Wcześniej próbowałeś wywalczyć sobie miejsce w beniaminku pierwszej ligi czeskiej VHK Vsetin. Ostatecznie nie związałeś się z tym klubem.
– Trenowałem z tym zespołem, przygotowywałem się do sezonu, ale ostatecznie nie doszedłem z działaczami do porozumienia. Zresztą podobnie było w przypadku czeskiego defensora Petra Kuboša, który w poprzednim sezonie występował w Polskiej Hokej Lidze, bodajże w Tychach.
Udanie rozpocząłeś swoją przygodę z Unią. Zdobyłeś gola w debiucie i chyba do pełni szczęścia brakowało wygranej z faworytem.
– Każdy zawodnik w pierwszym spotkaniu w barwach nowego klubu jest nieco stremowany. Dlatego bardzo się cieszę, że udało mi się trafić do siatki. Oczywiście fajnie byłoby gdybyśmy wygrali, ale przyszło nam się zmierzyć z najlepszą ekipą poprzedniego sezonu, która na dodatek uczestniczy w elitarnych rozgrywkach Hokejowej Ligi Mistrzów. Wydaje mi się, że drużyna dowodzona przez Rudolfa Roháčka w obecnym składzie mogłaby spokojnie powalczyć o wysokie lokaty na zapleczu czeskiej ekstraligi.
W meczu z Cracovią mieliście kilka dobrych momentów. Chyba najbardziej żal niewykorzystanej podwójnej przewagi.
– Zwłaszcza, że przez blisko dwie minuty graliśmy w piątkę przeciwko trójce rywali. Szkoda, bo gdybyśmy strzelili wtedy gola, ten mecz mógłby się inaczej potoczyć. W efekcie „Pasy” zdobyły gola na 5:2 i było już pozamiatane…
Dziś czeka Was starcie z beniaminkiem Polskiej Hokej Ligi, czyli Anteo Naprzodem Janów. Koledzy powiedzieli Ci już, że to nieco specyficzny mecz?
– Wiem, że w barwach Naprzodu występuje wielu wychowanków Unii. Niemniej musimy zrobić wszystko, by zdobyć trzy punkty. Nasz cel na dwa najbliższe spotkania to sześć „oczek”. Po prostu nie może być inaczej.
Gdy przyjechałeś na testy, zasięgnęliśmy opinii na Twój temat u Arona Chmielewskiego, z którym grałeś w HC Frydek-Mistek. Powiedział nam, że jesteś niezwykle waleczny, potrafisz odebrać krążek, zainicjować akcję, a także pomóc swoim defensorom.
– Gdy występowałem w HC Oceláři Trzyniec, to trenerzy ustawiali mnie w niższych atakach, które w pierwszej kolejności były odpowiedzialne za to, by nie stracić bramki. Byłem przydzielany też do formacji, które były odpowiedzialne za bronienie osłabień. Dlatego uważam, że gra w destrukcji jest moją mocną stroną. W Oświęcimiu chcę pokazać, że potrafię także świetnie radzić sobie po drugiej stronie tafli. Dobrze dograć, przepchnąć obrońcę rywali pod bramką i zwieńczyć akcję celnym strzałem.
Twój cel na sezon?
– Chciałbym grać jak najlepiej i być pomocny zespołowi. Zdobyć kilka ważnych bramek i pomóc mu awansować do fazy play-off, bez konieczności rozgrywania fazy prekwalifikacyjnej. Wiem, że w tym roku jest wiele zespołów, które mają podobny plan. Kibice w Oświęcimiu są wymagający i nie możemy ich zawieść.
Znasz zawodników występujących na polskich taflach?
– Powoli poznaję kolegów z zespołu. Oczywiście najlepiej znam się z Peterem Bezušką, z którym grałem w drużynach młodzieżowych „Stalowników”. Poza tym na swojej drodze zetknąłem się już z Damianem Kapicą i Lukášem Zíbem, którzy obecnie reprezentują barwy Comarch Cracovii, a także z Ondřejem Raszką i Richardem Bordowskim z Polonii Bytom i Janem Steberem z MH Automatyki Gdańsk. Wszyscy grali kiedyś w Trzyńcu.
Dlaczego zdecydowałeś się na grę z numerem 81? Ma on dla Ciebie jakieś szczególne znaczenie?
– Był wolny i stwierdziłem: „czemu nie?”. Wcześniej grałem z numerem 33, ale jest on w Unii zajęty przez mojego rodaka Jakuba Šaura (śmiech).
Wiem, że masz polskie pochodzenie. Będziesz starał się o potwierdzenie obywatelstwa po Twoim pradziadku?
– Oczywiście. Wiem, że czeka mnie wiele formalności z tym związanych, kilka wizyt w Urzędzie Wojewódzkim, ale jak powiedziałem wcześniej chcę mieć polski paszport.
Już nieźle mówisz w naszym języku.
– Pochodzę z Trzyńca, a na Zaolziu oprócz czeskiego mówi się też gwarą cieszyńską. To zlepek polskiego, czeskiego i niemieckiego, więc w Polsce nie będę miał problemów z aklimatyzacją i z barierą językową. Sądzę, że po kilku tygodniach mój zasób słownictwa na pewno się polepszy.
Trzymam za słowo.
– Przy następnej naszej dłuższej rozmowie na pewno będzie lepiej (śmiech).
Rozmawiał Radosław Kozłowski
Komentarze