Hokej.net Logo

Siedem lat burzliwych rządów. To już koniec. "Wszedłem na tonący okręt, ale chce mi się dalej"

Minkina po MŚ Dywizji IA w 2025 roku
Minkina po MŚ Dywizji IA w 2025 roku

Po siedmiu latach burzliwych rządów Mirosław Minkina kończy swoją misję na czele Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. W szczerych wywiadach udzielonych Polsat Sport oraz Przeglądowi Sportowemu odchodzący prezes podsumowuje swoją kadencję, mówi o gigantycznych długach związku i planach na przyszłość. Nie ukrywa, że chciałby pozostać przy hokeju, wspierając swojego następcę.

"Wszedłem na tonący okręt. Wiele spraw na mnie spadło. Byłem tym przytłoczony, ale podjąłem wyzwanie, bo chciałem pomóc w odbudowie polskiego hokeja" – tak swoje rządy podsumowuje Mirosław Minkina w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

Gdy w listopadzie 2018 roku zastąpił Piotra Demiańczuka na stanowisku prezesa PZHL, zastał organizację w ruinie. Trzeba było odtworzyć biuro w Warszawie, które przestało działać. Na początku wszyscy pracowali społecznie - Piotr Demiańczuk, Marta Zawadzka, Danuta Piorun. Dziś związek działa w pełni profesjonalnie, a Minkina jest dumny z ludzi, którzy z nim współpracują.

"Jestem przedsiębiorcą, od lat z powodzeniem prowadzę interesy, więc wszedłem do PZHL niezależny finansowo. Nie byłem prezesem, który żyje z pracy dla związku. Wręcz przeciwnie, włożyłem w polski hokej sporo własnych pieniędzy" – podkreśla w Przeglądzie Sportowym.

22 miliony złotych długu - dziedzictwo poprzedników

Największym problemem, z jakim musiał się zmierzyć Minkina, były gigantyczne długi. "Z czysto księgowego punktu widzenia ten dług wynosi około 22 miliony złotych, ale biorąc pod uwagę różne porozumienia, które zawieramy, to jest on niższy" – wyjaśnia w Przeglądzie Sportowym.

Proces restrukturyzacji długów to skomplikowana układanka. Z Ministerstwem Sportu i Turystyki podpisano ugodę dotyczącą 8 milionów złotych, które od marca są spłacane w 96 ratach. Początkowo dług wobec resortu wynosił około 6 milionów za źle wykorzystaną dotację, później doszły odsetki i opłaty administracyjne.

Drugi proces restrukturyzacyjny był pokłosiem konfliktu na linii Ministerstwo Sportu - PKOl. Spłata pozostałych wierzycieli miała odbywać się za pośrednictwem PKOl-u, który skupywał długi związku. Zabezpieczeniem były wielomilionowe umowy strategiczne z Tauronem i Grupą Polski Cukier - "których nigdy w związku nie było". Niestety, umowy trwały tylko rok, bo po zmianie władzy zostały rozwiązane.

W lutym sąd zatwierdził proces restrukturyzacyjny. Jak zapewnia Minkina, wszystko idzie po ich myśli.

Awans do elity po 22 latach - koronny sukces

"Od strony sportowej największym sukcesem w czasie mojej kadencji był awans seniorskiej kadry do MŚ elity po 22 latach przerwy" – nie ma wątpliwości Minkina w rozmowie z Przeglądem Sportowym. Historyczny awans został wywalczony pod wodzą Roberta Kalabera, z którym po ostatnich MŚ wygasł kontrakt.

"Gdybym ja miał decydować, to bym podpisał z nim umowę na najbliższy sezon, a gdyby na wiosnę wywalczył awans do elity, to z automatu kontrakt bym przedłużył. Moim zdaniem trener Kalaber zasłużył na zaufanie" – deklaruje odchodzący prezes.

Na MŚ lity w Ostrawie polski hokej wrócił pod strzechę. Na mecze Polaków przyjeżdżało między pięć a osiem tysięcy kibiców. Marketing był jednak ograniczony - "na skuteczny marketing trzeba mieć środki finansowe. Na marketing wydaliśmy tyle, na ile nas było stać".

"Amatorzy nie powinni wybierać prezesa"

Minkina nie ukrywa krytycznego stosunku do zasad wyborów w PZHL. Uważa, że reguła wprowadzona za kadencji Dawida Chwałki, pozwalająca amatorskim klubom na udział w wyborach, jest niewłaściwa. "W żadnym sporcie amatorzy nie mają wpływu na wybory prezesa organizacji" – argumentuje.

Dziś delegatów jest 96, w praktyce na Walne przyjedzie 80-90 osób. Delegatów z hokeja amatorskiego można policzyć na palcach jednej ręki, ale Minkina przyznaje, że w hokeju amatorskim uczestniczy wiele osób mogących pomóc polskiemu hokejowi na wielu płaszczyznach.

Infrastruktura - największa bolączka

"Jedno, czego nam brakuje, to nowoczesne obiekty i wszyscy o tym wiedzą" - wskazuje główny problem polskiego hokeja. Ostrawa i okolice mają więcej lodowisk niż cała Polska. Budowa drugich lodowisk treningowych jest kluczowa - na razie mają je tylko Toruń, Gdańsk i Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Janowie.

Minister Sławomir Nitras rozpoczął projekt mający przynieść 10-15 pełnowymiarowych lodowisk w ciągu trzech lat. Projekty o dofinansowanie złożyły już Tychy i Oświęcim. "Warszawa, Wrocław, Zielona Góra, Szczecin, Poznań i inne miasta również powinny ruszyć z poprawą infrastruktury hokejowej" – wylicza Minkina.

Jako federacja PZHL działa w projekcie Stegny w Warszawie, gdzie ma powstać ośrodek z prawdziwego zdarzenia. Związek ma też gotowy szablon lodowiska wzorowany na obiekcie ze słowackiej Starej Lubovni, opracowany przez Marcina Chruścińskiego, architekta współpracującego przy Stadionie Legii i Stadionie Narodowym.

Marzenie o hokejowej Krynicy

Jednym z najbardziej ambitnych planów Minkiny jest przywrócenie hokeja w Krynicy-Zdroju, która w 1931 roku była gospodarzem MŚ Elity. "Jak kiedyś nie będę działał w PZHL-u, to może przeniosę się do Krynicy. Moim marzeniem jest przywrócenie świetności hokeja w tym uzdrowisku".

Pomysł opiera się o wojsko. Minkina czeka na spotkanie z ministrem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem w sprawie 30 etatów dla sportowców w mundurach. "19-20-letni chłopak idzie do klubu pod egidą wojska, a po karierze może w nim być instruktorem" – tłumaczy koncepcję. Po przekroczeniu czterdziestki zawodnik odchodziłby na emeryturę z wojska.

MŚ w Sosnowcu - "Nie ma pieniędzy na wielkie hale"

W maju 2025 roku Polska powalczy o awans do elity MŚ w Sosnowcu. Minkina tłumaczy, dlaczego nie wybrano większej hali jak Tauron Arena w Krakowie czy katowicki Spodek. "Koszt zbudowania lodu, wynajęcia band, to jest kwota około dwóch milionów zł. Gdybym miał te środki, np. z miasta, to ja to robię".

Przypomina traumatyczne doświadczenia z organizacji poprzednich MŚ. W 2015 roku w Krakowie i rok później w Katowicach koszty organizacji doprowadziły związek do ruiny finansowej, skończywszy się bankructwem na koniec 2017 roku. "Skok na dużą halę kończy się tym, że później PZHL ma 20 mln zł długu".

Były sędzia Jacek Chadziński alarmował wówczas o problemach z rozliczeniem 10 tysięcy biletów na MŚ w Krakowie. "Coś było nie tak" – przyznaje Minkina. Średnia oglądalność meczu wynosiła jedynie trzy tysiące ludzi przy pojemności hali na 12 tysięcy.

Polsatsport.tv i walka o transmisje

Podczas kadencji Minkiny powstał projekt polskihokej.tv. "Ten projekt również został stworzony za mojej kadencji i ciągle można go rozwijać. Polskihokej.tv ma potencjał, bo cały świat sportu idzie w stronę streamingu, płatnych transmisji w internecie i własnej produkcji" – mówi w Przeglądzie Sportowym.

Opłata za dostęp do jednego meczu od trzech lat wynosi 16,99 zł. Z tej kwoty oba kluby otrzymują po cztery złote, cztery dostaje zarządzająca ligą spółka PIHED, a 4,99 zł trafia do ludzi odpowiedzialnych za transmisję.

Współpraca z Telewizją Polską wygląda obecnie inaczej niż kilka lat temu. Dziś nadawca musi płacić za prawa, a nie otrzymuje ich za symboliczną złotówkę. TVP Sport pokaże więcej spotkań play-off - nie tylko finały, ale też minimum cztery mecze ćwierćfinałowe i cztery półfinałowe.

"Mam na imię Mirosław, a to oznacza sławiący pokój"

W nadchodzących wyborach Minkina popiera Tomasza Jaworskiego, a po drugiej stronie barykady stoi Krzysztof Woźniak wspierany przez Mariusza Czerkawskiego i Karola Pawlika. Odchodzący prezes nie wyklucza współpracy z drugą stroną.

"Mam na imię Mirosław, a to oznacza sławiący pokój. Ja zawsze jestem skłonny do kompromisu. Przez całe życie postępuję tak, że nigdy się nie obrażam, zawsze szukam tego, co łączy, a nie dzieli" – deklaruje.

Jako argument za Jaworskim przytacza pełne zaangażowanie byłego bramkarza. "Pamiętajmy, że my mamy prezesa Tomka Jaworskiego, który poświęci się tylko i wyłącznie związkowi. Nie jest kojarzony z żadnym środowiskiem, grał w czterech klubach i jest wszędzie szanowany".

W odróżnieniu od konkurentów, którzy mają inne obowiązki - Woźniak jest wiceprezesem w Tychach, Czerkawski przez siedem miesięcy nie ma go w kraju (poświęca się grze w golfa i opiece nad synem), a Pawlik jest szefem MOSiR-u i dyrektorem sportowym w Zagłębiu Sosnowiec.

"Chce mi się dalej"

"W przypadku wygranej Jaworskiego będę kandydatem do zarządu PZHL. Zresztą gdyby nie przeszkody prawne, które sprawiły, że zaliczono mi dwie pełne kadencje, mimo że pierwsza taką nie była, to znów kandydowałbym na urząd prezesa, bo chciałbym w pełni wyprowadzić związek na prostą" – wyznaje w Przeglądzie Sportowym.

Minkina ma sprawy do zamknięcia, zwłaszcza restrukturyzację. "Dopóki nie spłacimy długów, to trudno mówić o wielkich projektach. Jestem już co prawda poobijany, ale za to uodporniony na ciosy i chciałbym dowieźć to do końca".

W nowym zarządzie chciałby się skupić na sprawach finansowych, podczas gdy Jaworski lepiej robiłby hokej - budował sztaby szkoleniowe i wdrażał wizję szkolenia młodzieży. "On się na tym zna lepiej niż ja. Wdrożenie jego wizji gwarantuje nam, że w perspektywie czterech, pięciu, a już na pewno 10 lat polski hokej będzie znacznie lepiej wyglądał".

Konkurentów ocenia krytycznie: "W mojej opinii oni nie są świadomi zagrożeń. Nie wiedzą, co ich czeka i z czym trzeba się zmierzyć przy zarządzaniu polskim hokejem. Perspektywa tyska, gdzie jest bogaty klub ze wsparciem samorządu, to nie jest perspektywa całego środowiska. To wyjątek. Będąc prezesem tego związku, jedyna pewna rzecz to niepewność!"

Nowego prezesa PZHL poznamy 22 września podczas Walnego Zgromadzenia. Bez względu na wynik, era Mirosława Minkiny przejdzie do historii jako okres odbudowy polskiego hokeja ze zgliszcz - ze sporym sukcesem sportowym, ale wciąż z gigantycznymi wyzwaniami finansowymi do rozwiązania.

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 2

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Lista komentarzy
  • Prezydent
    2025-09-14 09:32:54

    Pakuj zabawki i zawijaj do chaty.
    Rosnący dług związku, pełno konfliktów i do tego jako wisienka na torcie układy i układziki.
    Czas na nowe rozdanie, a coś czuje że po wprowadzeniu nowych osób trupy wylecą z szafy.
    W zarządzie też powinny nastąpić zmiany( max 4 kadencje) bo tam sie siedzi tylko po to żeby przyjechać 2 razy do roku na zjazd i pobierać kasę. Nie wspomnę o wydziale sędziowskim który jest z kartonu.

  • KSUOswiecim
    2025-09-14 09:44:55

    Kadencja Minkiny to gaszenie pożarów i odbudowa ze zgliszcz – sportowo sukces (powrót do elity), ale finansowo wciąż ogromne problemy. Fundamenty są, teraz pytanie czy nowy prezes wreszcie zrobi krok naprzód zamiast tylko ratować tonący statek.

© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe