Nie był to wczoraj szczęśliwy dzień dla reprezentacji Kanady. Nastroje juniorom i reprezentacji grającej w Davos popsuli Czesi – broniąca złota Team Canada uległa w Halifaxie Czechom 2-5 a broniąca pucharu Team Canada przegrała w Davos ze Spartą Praga 3-2.
Przez zdecydowaną większość pierwszej tercji żaden z zespołów nie dał rady zdominować przeciwnika, chociaż widoczna była lekka przewaga Kanady, która aż do 18 minuty świetnie spisywała się w defensywie. Na dwie minuty przed końcem tej odsłony meczu, udaną kontrę przeprowadził Michal Repik i pokonał broniącego klonowej bramki Michaela Hutchinsona. Chwilę później w jego ślady poszedł Daniel Prybil i na przerwę czeska drużyna schodziła z dającym psychologiczny komfort dwubramkowym prowadzeniem. W drugiej tercji Kanada zdecydowanie przyspieszyła i zaczęła przeprowadzać bardziej agresywne ataki, ale to praski zespół znów zdobył bramkę – będący w świetnej dyspozycji Repik powiększył punktową przewagę europejskiej drużyny wykorzystując grę w przewadze. 80 sekund później, w 29 minucie spotkania, Kanada się obudziła. Daniel Carr podał krążek do Bretta Connolly’ego, który pokonał między słupkami Josefa Korenara i otworzył wynik dla drużyny Klonowe Liścia. Niecałe sześć minut później, występujący na co dzień w szwajcarskim Lugano zawodnik drugi raz wpisał się na listę strzelców i zdobył dla swojej reprezentacji kontaktową bramkę. W ostatniej odsłonie meczu Team Canada była drużyną dominującą, ale Praga nie pozwoliła wyrwać sobie zwycięstwa i spotkanie zakończyło się wynikiem 3-2 dla czeskiego stołecznego klubu, chociaż pod bramką będącego w doskonałej dyspozycji Korenara regularnie dochodziło do niemałego zamieszania.
– Uważam, że przez ostatnie 40 minut gry zaprezentowaliśmy się znacznie lepiej niż nasz przeciwnik. Co prawda było po nas widać, że nie gramy razem na co dzień, ale złapaliśmy w końcu dobry rytm. Moim zdaniem, gdyby mecz potrwał może jeszcze z pięć minut dłużej, zdobylibyśmy wyrównującego gola – cytuje trenera Kanadyjczyków, Travisa Greena, serwis cbc.ca.
– Przespaliśmy pierwszą tercję i chociaż walczyliśmy do końca, to różnica bramkowa okazała się dla nas zbyt wysoka, by ją pokonać – dodał Tyler Ennis, urodzony w Edmonton prawoskrzydłowy S.C. Bern. – Byliśmy od nich lepsi przez jakieś pięćdziesiąt minut spotkania, ale to nie ma znaczenia, bo o wszystkim zadecydowało te dziesięć, gdy mieliśmy problemy z obroną.
Kanada oddała na bramkę rywali 30 strzałów, Praga 19. Następny mecz Kanada zagra dziś z HC Davos, Sparta Praga ma dziś dzień wolny.
W drugim wczorajszym spotkaniu w Davos zmierzyli się ze sobą szwajcarski klub HC Ambri-Piotta i szwedzki Orebro. Górą byli Szwajcarzy, który wygrali 5-2. Orebro pokazało wszystko to, co za co kibice kochają szwedzki hokej – świetną organizację gry i kontrolę krążka – ale nie mieli zupełnie pomysłu na rozbijanie kontrataków przeciwników. Przy bramce otwierającej spotkanie, broniący szwedzkiej bramki Jhonas Enroth nie miał szans ze świetnie dysponowanym duetem Formenton-Heed, który bezlitośnie wykorzystał błąd przeciwnika i ruszył z koronkową kontrą. Pierwszego gola dla Orebro zdobył Christopher Mastomaki ale tak naprawdę mecz rozstrzygnął się w drugiej tercji, kiedy to w ciągu zaledwie 28 sekund Ambri-Piotta zdobyli dwie bramki i prowadzili już 3-1. Różnica 33 do 26 w ilości strzałów na bramkę pokazuje, że Orebro się nie poddawało, ale trzeba przyznać, że szwedzki klub miał pecha, gdyż kilkukrotnie wystrzelony przez nich krążek odbijał się od poprzeczki szwajcarskiej bramki. Przy wyniku 4-2, Szwedzi zdjęli bramkarza co tylko podwyższyło wynik Szwajcarom, którzy ostatecznie wygrali aż 5-2 trafiając na sam koniec spotkania do pustej bramki a fani Ambri-Piotta odśpiewali z trybun klubowy hymn, „La Montanarę”.
Dziś Orebro zagra z IFK Helsinki, a Ambria cieszyć się będzie dniem wolnym.
Czytaj także: