Zakończyło się hitowe starcie 31. kolejki TAURON Hokej Ligi pomiędzy Re-Plast Unią Oświęcim a GKS-em Tychy. Biało-niebiescy wygrali 2:1, ale kibice z tego meczu zapamiętają na pewno bójkę z ostatniej sekundy trzeciej tercji.
Na „Świętą Wojnę” kibice obu ekip ostrzą sobie zęby od wielu lat. Jest to starcie, w którym nigdy nie brakuje męskiej gry i ostrych starć, a czasem też „wzajemnych uprzejmości”. Dziś nie było inaczej.
Do solidnej szarpaniny doszło w samej końcówce meczu. Wówczas tyszanie atakowali sześcioma zawodnikami w polu, chcąc wyrównać wynik spotkania i doprowadzić do dogrywki. Ta sztuka im się nie udała, bo Linus Lundin zdołał zamroził gumę.
Po zatrzymaniu gry Filip Komorski próbował jeszcze wyłuskać krążek od szwedzkiego bramkarza i skierować go do bramki. To nie spodobało hokeistom Unii, którzy od razu ruszyli na niego i chcieli wymierzyć mu sprawiedliwość.
Najbardziej zdenerwowany był Lundin, który sam uderzył tyszanina za co otrzymał karę większą i automatyczną karę meczu . Po chwili szarpaniny Komorski odjechał, co nie umknęło uwadze Romana Diukowa, który ruszył na niego i nie odpuścił mu ani na krok, wymierzając mu kilka ciosów. Równie aktywny ze strony GKS-u był Christian Mroczkowski, który próbował odciągnąć Diukowa.
Finalnie sędziowie główni już po zakończeniu meczu ze swojej szatni nałożyli na trzech hokeistów cztery kary meczu. Diukow otrzymał 52 minuty karne, Lundin 25 i Denyskin 2. Ze strony gości 27 minut zostało przyznane „Mroczkowi” i 4 minuty „Komorze”.
Spore kontrowersje wywołała też druga bramka dla biało-niebieskich. Wówczas Carl Ackered lobem wypuścił Krystiana Dziubińskiego, który urwał się obronie i znalazł sposób na Tomáša Fučíka. Tyszanie sygnalizowali jednak wówczas, iż kapitan Unii był na spalonym. Sędziowie jednak po dłuższej naradzie uznali to trafienie.

Czytaj także: