Strzyżowski: Byłem wtedy zmęczony tym „sowieckim” podejściem do zawodników
Po półtora roku do TAURON Hokej Ligi powraca Marek Strzyżowski, który ma wystąpić w barwach Marmy Ciarko STS Sanok w najbliższej ligowej kolejce. – Wtedy chodziło o toksyczność trenera, który prowadził zespół od powrotu Sanoka do ekstraligi – wyjaśnił 34-latek sytuację, w której rozstał się z hokejem.
HOKEJ.NET: – W styczniu ogłosiłeś oficjalnie zakończenie kariery, jednak ponad pół roku później zdecydowałeś się wrócić do gry. Skąd taka decyzja?
Marek Strzyżowski: – To był bardzo ciężki okres w moim życiu. Jeśli jesteś sportowcem przez całe swoje dotychczasowe życie i nagle musisz to z tym skończyć, to jest to naprawdę mega szok szczególnie dla twojej głowy. Ciężko jest robić coś innego, szczególnie jak robisz to tylko po to, abyś mógł utrzymać siebie i swoją rodzinę, ale wcale tego nie lubisz. Każdego dnia w pracy patrzysz tylko na zegarek i chcesz żeby to jak najszybciej minęło. Czujesz, że robisz coś wbrew siebie i wtedy popadasz w depresje. Sport jest najlepszym lekarstwem dla twojego ciała i ducha. Naprawdę. Uwierz, że przekonałem się o tym osobiście. Dlatego wróciłem z Danii i zacząłem trenować, a w lipcu pojawiła się możliwość powrotu na lód i gry w 2. lidze słowackiej w Bardejowie. Liga na Słowacji zaczynała się 7 października, ale kilka dni wcześniej zadzwonił do mnie mój przyjaciel, z którym miałem grać na Słowacji. To Bogusław Rąpała, który pełni funkcję asystenta trenera w STS-ie. Zapytał czy nie chce spróbować swoich sił w ekstralidze. Podjąłem wyzwanie po kilku treningach i trener zdecydował, że zostaje w drużynie.
Nie grałeś w oficjalnym meczu 1,5 roku. Jak wygląda Twoja dyspozycja fizyczna?
– Trenowałem dość sporo na sucho, a od sierpnia na lodzie z juniorami i do tego chodziłem pograć z oldbojami. Fizycznie czuję się bardzo dobrze, czas pokaże jak będzie to wyglądało w meczach.
Trenujesz z pierwszą drużyną dwa tygodnie. Ciężko było wrócić do tego tempa przygotowań z nowym trenerem?
– Tempo jest dość wysokie na treningach, ale ja znam już swój organizm i wiem, jak najlepiej przygotować się do tego. Spędziłem dużo czasu biegając w terenie także fundament jest, muszę jeszcze popracować nad lepszą dynamiką i będzie ok.
Wróćmy do końca grudnia 2021 roku, gdy rozwiązałeś umowę z sanockim klubem. Obie strony „podziękowały” sobie za grę. Możesz przybliżyć co się wtedy wydarzyło?
– Byłem wtedy już zmęczony całą sytuacją w klubie i rozważałem taką możliwość od sierpnia. Nie miałem pretensji do prezesa Michała Radwańskiego o niektóre sprawy organizacyjne, bo wiedziałem jaki mamy budżet i czasami trzeba było zagryźć zęby. Bardziej chodziło wtedy o toksyczność trenera, który prowadził zespół od powrotu Sanoka do ekstraligi. Strasznie byłem już zmęczony tym „sowieckim” podejściem do zawodników. Trener powinien mieć podejście do swoich chłopaków, dawać przykład, mieć to coś. Wtedy aż chce się grać i poświęcać na lodzie, a wtedy było zupełnie inaczej.
Oczekiwania wobec Ciebie są całkiem spore, jesteś znany z waleczności. Czy kibice znów zobaczą twardo grającego „Fryzjera”, który nie odpuszcza?
– Nie pompujmy balonika! Ja nikomu nic nie będę udowadniał. Wracam i na pewno dam z siebie wszystko. Chcę pomóc tej drużynie jak tylko będę mógł najlepiej. Sporo czasu nie grałem, dlatego po kilku meczach będziemy już mogli coś powiedzieć.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze
Lista komentarzy
Wujek43
A to te ruskie podejscie do zawodnika i toksyczny trener to przypadkiem niejaki MZ który teraz szkoli dzieci i młodzież w NT .....