W drugim meczu półfinału play-off GKS Katowice pokonał Re-Plast Unię Oświęcim 2:1 po dogrywce. W spotkaniu nie zabrakło sędziowskiej kontrowersji, a zawodnicy biało-niebieskich mieli spore pretensje do Bartosza Kaczmarka.
Do wspomnianej sytuacji doszło w 5. minucie dodatkowego czasu gry. Pod katowicką bramką solidnie się zakotłowało, a sposób na Johna Murraya próbowali znaleźć Jere Vertanen i Henry Karjalainen.
Choć katowicki bramkarz nie zamroził krążka, to sędzia Bartosz Kaczmarek użył gwizdka. Chwilę później Karjalainen trafił do siatki, ale gol nie został uznany.
Użycie gwizdka przez arbitra z Bytomia wykluczyło możliwość wzięcia przez ekipę mistrzów Polski challenge’u trenerskiego.
Nie da się ukryć, że sędzia Kaczmarek popełnił w tej sytuacji dwa podręcznikowe błędy. Po pierwsze był źle ustawiony i przedwcześnie przerwał grę. Jaka była ich konsekwencja? Otóż pozbawiły one oświęcimski zespół możliwości zdobycia bramki i wygrania drugiego meczu serii. Takie potknięcia nie powinny przydarzać się arbitrowi międzynarodowemu, który na dodatek przygotowuje materiały dla innych sędziów. Ostatnio odpowiadał za stworzenie prezentacji dotyczącej... challengów.
Błąd sędziego Kaczmarka można porównać do tego, którego w piątym meczu ćwierćfinału play-off JKH GKS Jastrzębie – KH Energa Toruń (4:1) dopuścił się Marcin Polak. Po proteście toruńskiego klubu arbiter Polak został zawieszony przez Wydział Sędziowski do końca trwania fazy play-off.
W kilku źródłach ustaliliśmy, że w tak dynamicznej sytuacji Bartosz Kaczmarek nie powinien używać gwizdka tylko uważnie śledzić akcję w myśl zasady: obserwuj i czekaj. Jeśli krążek znalazłby się w siatce, wtedy mógł posiłkować się challengem. Tym bardziej, że kontrowersyjna sytuacja zdarzyła się w dogrywce.

Jesteśmy ciekawi, czy sędzia Bartosz Kaczmarek poniesie jakąkolwiek odpowiedzialność za swój błąd. Póki co znajduje się w obsadzie na dzisiejszy mecz JKH GKS Jastrzębie – GKS Tychy.
Czytaj także: