– Skupialiśmy się na tym, aby każdego dnia wykonywać dobrą jakościowo pracę. Wiedzieliśmy, że systematyczność, poświęcenie i rzetelność da nam to szansę na osiągnięcie sukcesu w kwietniu – tymi słowami Pekka Tirkkonen podsumował cały sezon 2024/2025, który zakończył dla GKS-u Tychy zdobyciem podwójnej korony. Fiński szkoleniowiec w rozmowie z naszym portalem odniósł się też do swojej przyszłości.
HOKEJ.NET: – Panie trenerze na początek chciałbym pogratulować zwycięstwa w tej szalonej serii. Jak oceni pan ostatni mecz i całą finałową rywalizację, która momentami była wręcz szalona...
Pekka Tirkkonen, trener GKS-u Tychy: – Myślę, że to była bardzo dobra seria, spotkały się dwie niezwykle solidne drużyny i to był bardzo twardy, ale uczciwy hokej. Nie było żadnych nieczystych zagrań i obie drużyny grały bardzo dobrze.
Owszem zdarzało się tak, że jedno ze spotkań wygraliśmy, choć z przebiegu meczu nie powinniśmy. Zresztą w przypadku GKS-u Katowice było podobnie. Z drugiej strony było to bardzo ekscytujące.
Prowadziliście w serii już 3:1, a mimo to rywale podnieśli się i przed siódmym meczem było bardzo nerwowo...
– Być może ludzie myśleli, że teraz ten impet, ta pałeczka jest po stronie ekipy z Katowic. GieKSa nawet szybko zdobyła bramkę na początku, ale nasza drużyna szybko wyrównała. Zobaczyłem zaangażowanie, pracę całego zespołu i impuls płynący od liderów, a mam tu na myśli przede wszystkim Filipa Komorskiego. Wspólnie wykonaliśmy świetną robotę i wygraliśmy ten mecz.
Jak smakuje zdobycie złotego medalu?
– Och, naprawdę bardzo dobrze. Przede wszystkim to moje pierwsze mistrzostwo, odkąd jestem trenerem (śmiech).
Oczywiście w marcu musieliśmy przebrnąć przez ciężką przeszkodę, jaką była półfinałowa seria z JKH GKS-em Jastrzębie. Kosztowała nas ona sporo sił, stresu, ale wówczas widzieliśmy, jak bardzo nasi kibice pragnęli mistrzowskiego tytułu i wzajemnie życzyli go sobie. Dało się to zaobserwować i wyczuć.
Zresztą, przed ostatnim meczem byłem w piekarni i kupowałem bułki. Nawet te starsze panie, które tam były życzyły mi powodzenia. To są naprawdę piękne momenty.
Zdaje sobie pan sprawę z tego, że zdobywając dwa trofea powtórzył pan wynik sprzed 10 lat?
– Tak i bardzo się z tego cieszę. To dobry wynik, bo wygrywanie trofeów nigdy nie jest łatwe. A my oprócz Pucharu Polski, wygraliśmy też sezon zasadniczy, a dziś cieszymy się z najważniejszego triumfu w tym sezonie.
Spotkaliśmy się w sierpniu i od tego czasu rozmawialiśmy o naszych celach. Skupialiśmy się na tym, aby każdego dnia wykonywać dobrą jakościowo pracę. Wiedzieliśmy, że systematyczność, poświęcenie i rzetelność da nam to szansę na osiągnięcie sukcesu w kwietniu...
Często powtarzał pan zawodnikom pewne zdanie: zaufaj procesowi. W zasadzie to było wasze motto...
– Tak było (śmiech). Do zdobycia tytułu mistrzowskiego prowadzi bardzo długa droga. To wymagająca podróż, którą każdy trener odbywa z zawodnikami. Dla nas ona się właśnie zakończyła i to bardzo udanie. Cóż, mogę powiedzieć, że jestem dumny z tego zespołu, z zaangażowania, jakie prezentowali moi podopieczni i jak ciężko pracowali. Możemy być szczęśliwi i świętować.
Kolejną nagrodą jest gra w Hokejowej Lidze Mistrzów…
– O tak! To bardzo miłe dla klubu i na pewno każdy na to czeka, aby zagrać w tych prestiżowych rozgrywkach. Miałem okazję rywalizować w nich z moją drużyną w Finlandii (Saimaan Pallo – przyp. red.) i to było bardzo miłe doświadczenie, a także dobre mecze, które mogą okazać się cennym doświadczeniem.
Skoro poruszyliśmy temat Hokejowej Ligi Mistrzów, to muszę zapytać również o pana przyszłość. Zostaje pan w Tychach?
– Naprawdę, chciałbym dalej tutaj pracować. To dobre miejsce, bo klub ma solidną bazę, zespół jest ciekawy i świetnie dogadujemy się w sztabie trenerskim. Lubię tu pracować i mam nadzieję, że moja przyszłość rozstrzygnie się w ciągu najbliższych kilku dni.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Czytaj także: