W ubiegłą niedzielę hokeiści JKH GKS Jastrzębie po raz pierwszy w tym sezonie musieli przełknąć gorycz porażki, ulegając w wyjazdowym meczu Unii Oświęcim 1:3. Zdaniem Macieja Urbanowicza, kapitana JKH, niebagatelny udział miał w tym bramkarz gospodarzy, Clarke Saunders.
Hokeiści z Jastrzębia-Zdroju mają za sobą ciężki weekend. W piątek podejmowali na Jastorze mistrza Polski, GKS Tychy, a już w niedzielę czekał ich wyjazd na lodowisko srebrnego medalisty ubiegłej kampanii, Unii Oświęcim. Pierwsze starcie zakończyło się efektowną wygraną jastrzębian 7:3, w drugim natomiast musieli uznać wyższość oświęcimian.
– Trzeba ruszać dalej. W piątek mamy kolejne spotkanie, w którym celem będą trzy punkty. Trzeba to wygrać i dlatego myślimy już o przyszłości. Na pewno szkoda nam wszystkim porażki w Oświęcimiu, ale to, co było, jest już za nami. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że ważny jest każdy punkt. Wiemy też, iż aktualnie walczymy także o miejsce w turnieju finałowym Pucharu Polski. W tabeli ekstraligi panuje spory ścisk, więc wszędzie trzeba szukać punktów – mówi Maciej Urbanowicz.
Hokeiści z Jastrzębia-Zdroju mogą być jednak dumni po piątkowym widowisku, jakie zaserwowali swym kibicom. Nieczęsto mają oni podziwiać siedem bramek aplikowanych mistrzowi Polski.
– Sądzę nawet, że był to nasz najlepszy występ w tym sezonie, włączając także sparingi. Cała drużyna zagrała na wysokim poziomie. Zafunkcjonowało sporo rzeczy, byliśmy skuteczni, agresywni i graliśmy kombinacyjnie. To było zresztą widać. Mogę tylko powtórzyć, że był to nasz najlepszy mecz w tym sezonie – wyjaśnia kapitan ekipy znad czeskiej granicy.
Sporo kontrowersji wywołało w tamtym meczu starcie pomiędzy Martinem Kasperlíkiem a Radosławem Galantem. W efekcie obydwaj hokeiści zostali odesłani do szatni, a po meczu czekało ich dodatkowe zawieszenie. Galant walkę na pięści odpokutował pauzą w następnej kolejce, na Kasperlíka czekały natomiast trzy spotkania pauzy za kłucie trzonkiem kija.
– My na tafli początkowo też nie wiedzieliśmy, dlaczego ta sytuacja potoczyła się w tym kierunku i z czego wynikała cała ta szarpanina. Dopiero potem pojawiła się informacja, że „Kaspi” miał uderzyć kijem i z tego powodu Galant wpadł w furię. Ciąg dalszy wszyscy znamy – tłumaczy napastnik zdobywców Pucharu Polski.
W niedzielę obydwa zespoły stworzyły sobie wiele dogodnych okazji, ale skuteczniejsi okazali się być oświęcimianie. Spora w tym zasługa Clarke’a Saundersa, który obronił 31 strzałów, kapitulując przy tym zaledwie jeden raz. Z drugiej strony, ciężko jest mieć pretensje do Patrika Nechvátala, który dwoił i troił się między słupkami, broniąc aż 55 prób gospodarzy.
– Mogę potwierdzić, że ten mecz „przegraliśmy z Saundersem”. W samej pierwszej tercji mieliśmy kilka stuprocentowych okazji do zdobycia bramki i należało co najmniej trzy z nich wykorzystać. Ciężko jest wygrać, jeśli strzela się tylko jednego gola. Mówi się, iż zwyciężyć można trzema bramkami, dwie są na remis, a jedna to za mało. Dlatego właśnie „przegraliśmy z Saundersem”. My oczywiście także mamy bardzo dobrego bramkarza. Wszak Patrik również sporo wybronił. Jednak to my tylko raz trafiliśmy do bramki i to był główny powód porażki – analizuje popularny „Urban”.
Honorowe trafienie JKH wywołało spore poruszenie na trybunach, gdyż ich zdaniem bramka padła po faulu na Peterze Bezušce. Urbanowicz się jednak nie zgadza.
– Nie było faulu. Mieliśmy do czynienia z normalnym wejściem ciałem, w efekcie którego rywal upadł na lód. Przecież to jest hokej, którego elementem jest gra ciałem. Tę sytuację widać zresztą doskonale na skrócie video. Natomiast kibice w Oświęcimiu zawsze reagują bardzo żywiołowo i starają się po każdym upadku ich zawodnika skłonić sędziego do podniesienia ręki – przedstawia swoją perspektywę 34-letni skrzydłowy.
Sporna sytuacja przy bramce JKH GKS Jastrzębie
Kapitan JKH zanotował świetne otwarcie sezonu, gdyż wpisywał się na listę strzelców w każdym z czterech spotkań ligowych. Do tej pory na swym koncie zgromadził cztery bramki oraz dwie asysty.
– Ta statystyka mogła być lepsza. Okazji do kolejnych trafień przecież nie brakowało zarówno przeciw Unii czy Zagłębiu, jak i Tychom. Na pewno chciałbym, aby było lepiej. Chcę być skuteczniejszy, ponieważ sytuacji do bramek mieliśmy sporo – mówi z pokorą wychowanek Stoczniowca Gdańsk.
Przed Jastrzębskim Klubem Hokejowym dwa bardzo ważne spotkania domowe. W najbliższy piątek skrzyżują kije z beniaminkiem z Sanoka, w niedzielę zaś z hokeistami katowickiej GieKSy.
– W piątek zagramy z Sanokiem, który jest nową drużyną w ekstralidze. Nie znamy ich jeszcze tak dobrze, jak innych rywali. Mają też sporo młodych zawodników. Nieźle rozpoczęli ten sezon i zanotowali fajne wyniki. Natomiast my ze swojej strony musimy podejść do kolejnych pojedynków z maksymalną koncentracją. Jeśli zagramy na sto procent, to damy sobie radę. Pokazaliśmy, co potrafimy w pojedynku z GKS Tychy. Mam nadzieję, że w każdym meczu u siebie będziemy potrafili tak zagrać i „podtrzymamy poprzeczkę” naszej gry na tak wysokim poziomie – kończy reprezentant Polski.
fot. Jakub Bąk
Czytaj także: