– Jeszcze niedawno zbieraliśmy ochrzan za porażkę z KH Energą Toruń w lidze, a teraz zdobyliśmy historyczny punkt i odnieśliśmy historyczne zwycięstwo w Hokejowej Lidze Mistrzów – powiedział rozpromieniony Michał Kotlorz, kapitan GKS-u Tychy. Jego zespół pokonał na własnym lodzie HC Bolzano Foxes 5:3.
Tyszanie starali się konsekwentnie i bezbłędnie w obronie, a także wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do ataku. Efekt tego był taki, że trzykrotnie wychodzili na prowadzenie. Jednak na trafienia Andrija Michnowa, Michaela Cichego i Gleba Klimienki odpowiadali kolejno Anton Bernar, Marco Insam i Andrew Crescenzi.
Trójkolorowi milowy krok do zwycięstwa zdobyli w 54. minucie, gdy okres gry w przewadze na gola zamienił Michael Cichy. Mistrzowie Polski prowadzili więc 4:3, a kibice ze ściśniętym kciukami czekali na syrenę obwieszczającą koniec tego spotkania. Sztab szkoleniowy „Lisów” rzucił wszystkie siły do ataku, a w 59. minucie zdecydował się na manewr z wycofaniem golkipera. Ten fakt wykorzystał Bartłomiej Jeziorski, który sprytnie przechwycił krążek i umieścił go w pustej bramce.
– Włosi zagrali taki kanadyjski hokej. Grali dużo forecheckingiem, wrzucali krążki, oddawali dużo strzałów z każdej pozycji, grali ciałem. Byli dla nas trudnym przeciwnikiem – ocenił 31-letni defensor.
I dodał: – Dla nas ten mecz był dobrym doświadczeniem. Myślę, że nabierzemy pewności siebie. Po tym zwycięstwie wiemy, że możemy wygrywać z o wiele wyżej notowanymi drużynami. Cóż, po słabszym ligowym meczu chcieliśmy wrócić na właściwe tory. Mieliśmy do tego dobrą okazję i wykorzystaliśmy ją.
Zapytany o to, który z zespołów w całej grupie okazał się tym najsilniejszym, odparł: – ZdecydowanieSkellefteå AIK. Pozstałe dwie ekipy, czyli IFK Helsinki i HC Bolzano Foxes, prezentowały podobny poziom.
Trójkolorowi nie mają zbyt dużo czasu na odpoczynek, wszak w piątek czeka ich kolejne ligowe spotkanie. Na wyjeździe zmierzą się z Zagłębiem Sosnowiec.
Czytaj także: