Hokeiści Re-Plast Unii Oświęcim pokonali HK Krzemieńczuk 4:2 w swoim pierwszym meczu Pucharu Kontynentalnego, który rozgrywany jest w Nitrze. – Wiedzieliśmy, że musimy być cierpliwi. Grać konsekwentnie, aby w końcu zostać nagrodzonym. Tak też się stało – zaznaczył Dariusz Wanat, strzelec gola na 3:1.
HOKEJ.NET: – W pierwszej odsłonie Wasza gra była zapewne daleka od tego, co chcieliście zaprezentować. Z czego to wynikało?
Dariusz Wanat, środkowy Re-Plast Unii: – Nasza gra była na pewno zbyt nerwowa, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć, czym to było spowodowane. Mamy bardzo doświadczoną drużynę i po prostu nie powinno to tak wyglądać.
Po słabszej tercji w szatni zazwyczaj trzeba powiedzieć sobie kilka mocniejszych słów. Tak było również w tym wypadku, bo po przerwie zagraliście z większą determinacją?
– Nie było dużo gadania. Po prostu musieliśmy wrócić do swojej gry Mieliśmy wiele sytuacji bramkowych, ale na nasze nieszczęście bramkarz drużyny przeciwnej spisywał się bardzo dobrze. Zaliczył kilka fenomenalnych interwencji.
Bramka strzeżona przez Eduarda Zacharczenkę była jak zaczarowana. Irytowaliście się, że ten krążek nie chce wpaść do siatki?
– Na pewno poirytowanie z naszej strony było wysokie. I to właśnie przez ten fakt popełnialiśmy proste i głupie błędy w obronie. Przeciwnicy wyprowadzali groźne kontry, grając w osłabieniu. Tworzyli akcje 2 na 1 czy nawet sam na sam, a jedna z nich zakończyła się rzutem karnym. Na szczęście Kevin Lindskoug wygrał tę próbę nerwów.
Tuż przed zakończeniem drugiej tercji zdobyliście wyrównującego gola, który okazał się tym przełomowym...
– Wiedzieliśmy, że musimy być cierpliwi. Grać konsekwentnie, aby w końcu zostać nagrodzonym. Tak też się stało. Ale prawdą jest też to, że bramkarz rywali bronił bardzo dobrze.
Który gol był kluczowym? Ten autorstwa Krystiana Dziubińskiego na 2:1 czy Twój, który dał Wam dwubramkową zaliczkę?
– Trudno powiedzieć. W mojej opinii po golu na 3:1 dalej nie prezentowaliśmy tego, co tak naprawdę potrafimy. Chcieliśmy grać bezpiecznie, a mimo to przeciwnik w bardzo łatwy sposób stwarzał sobie sytuacje bramkowe. Na szczęście pod koniec Teddy Da Costa potężnym uderzeniem wyjaśnił całą sytuację. Wygraliśmy i to jest najważniejsze.
Komu dedykujecie to zwycięstwo?
– Na pewno naszym kibicom, bo licznie przyjechali nas wspierać. Chociaż w taki sposób mogliśmy im za to podziękować. No i oczywiście Ani Bieniec (trenerce przygotowania motorycznego – przyp. red), która miała w piątek swoje małe święto, bo obchodziła urodziny. Swoją pracą też przyczyniła się do tego zwycięstwa.
W sobotę zmierzycie się z Asiago Hockey, które w swoim pierwszym meczu przegrało z gospodarzami turnieju HK Nitra 2:5. Jak trzeba zagrać, by ich pokonać?
– Moim zdaniem musimy zagrać przede wszystkim mądrze w obronie. Tak, aby przeciwnik nie dochodził do tylu sytuacji bramkowych. Niesamowicie istotne będzie też to, aby nie złapać kar, bo najlepiej idzie nam wówczas, gdy gramy pięciu na pięciu.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski

Czytaj także: