Widowisko pełne emocji. Sportowy i marketingowy wzór [REPORTAŻ]
Kominy rozciągającej się u podnóży Beskidów huty kopcą gęstym dymem. Widać je już z dala od miasta, kiedy to ruchliwą szosą powoli toczę się między lasami. Parking przed Tesco jest wypełniony, po chodnikach żwawym krokiem podąża tłum ludzi. Ubranych w czerwone bluzy i szaliki, kroczą w kierunku zawieszonego na ścianie smoka. W hali, którą on zdobi, za chwilę odbędzie się mecz. W końcówce sezonu zasadniczego miejscowi HC Oceláři Trzyniec podejmą HC Vervę Litvínov z Pawłem Zygmuntem w składzie. Spotkanie z trybun oglądał Jakub Noskowiak, a oto reportaż z tego, co przeżył w trakcie pobytu.
Wejście dla dziennikarzy łączy się z tym dla vipów. Pośród mieszanki gości w garniturach z tymi w hokejowych bluzach idę stromymi schodami na samą górę. Miejsce dla mediów jest na samiusieńkim szczycie, na oko dwie długości ludzkiej ręki pod dachem. Siadam przy stolikach i spoglądam na lodowisko, gdzie hokeiści kręcą ostatnie rozgrzewkowe kółeczka.
Nie ma pieniędzy, nie ma grania
Siedzę obok technika telewizji, wchodząc z nim w krótką pogaduszkę. Jest z Hawierzowa, obsługuje spotkania czeskiej Tipsport Extraligi w regionie.
– Raz Trzyniec, raz Ołomuniec, raz Ostrawa… W każdym tygodniu inna miejscowość – zaznaczył.
Interesuje się hokejem, sam grywa w amatorskim zespole. Wypytuje go o AZ Hawierzów, dla polskiego kibica znany z obecności tam chociażby Dominika Pasia.
– Obecnie jesteśmy w drugiej lidze (trzeci poziom rozgrywkowy – przyp. red.), ale klub chce awansować wyżej. Niestety, jesteśmy po potężnych perturbacjach finansowych. Kasy nie ma, klub ledwo dopina budżet, aby móc awansować. Na Extraligę to za mało – opowiada. – Cóż, nie ma pieniędzy, to nie ma grania!
Nadzieje Litvínova
Dragon, symbol trzynieckiego zespołu, pojawia się na tafli w trakcie przedmeczowego „mappingu”. Robi wrażenie, a sama jakość przywodzi na myśl NHL. Zaraz po tym z głośników rozlega się piosenka Sabatonu, a z tunelu, w blasku imitującego ogień światła, wyłaniają się gracze gospodarzy.
Przed meczem odbywa się uroczystość – „Stalownicy” honorują Martina Růžičkę za osiągnięcie bariery 324 asyst w karierze. 38-letni napastnik przechodzi ostatnio swoją drugą młodość. Obecnie to wicekról klasyfikacji kanadyjskiej rozgrywek, a w ubiegły weekend z powodzeniem reprezentował narodowe barwy. Zresztą, swoim kunsztem miał za niedługo zabłysnąć…
Spotkanie jednak rozpoczyna od soczystego przekleństwa. Nieco ponad sześćdziesiąt sekund po premierowym rzuceniu krążka Kristaps Zīle celnym uderzeniu z niebieskiej daje prowadzenie przyjezdnym. Do końca pierwszej tercji, mimo ataków gospodarzy, wynik się nie zmienia. Przed Vervą całkiem realna wizja na komplet punktów, pozwalający umiejscowić się na ten moment w TOP 4.
Litvínov fans… aus Deutschland
W przerwie podchodzę do sektora gości, na którym zasiada kilkunastu fanów. Z wielkim zaskoczeniem przyjmuje jednak fakt, że dogaduje się tam… po niemiecku! – Jesteśmy ze Seiffen – mówi mi mężczyzna w średnim wieku. – To jest dwadzieścia minut od Litvínova. W zasadzie przekraczam granicę, chwile jadę i już jestem na lodowisku!
– To jest mój pierwszy syn – wskazuje na chłopca przy bębnie. – A to mój drugi starszy. Tu jest moja żona i siostra, a tamte kilka osób to też Niemcy – pokazuje na kilka osób dwa rzędy wyżej. Gdyby tak przeliczyć, to z 80 procent delegacji Vervy to nasi zachodni sąsiedzi. – Czeska liga to najwyższy europejski poziom, „the highest quality”. W Niemczech też jest dobry hokej, ale myślę, że tutaj jest lepszy.
Mężczyzna wspomina finał z 2015 roku, kiedy Litvínov, ogrywając w Werk Arenie HC Oceláři Trzyniec sięgnął po mistrzostwo. – Byłem na wszystkich wyjazdowych meczach: pierwszym, drugim, piątym no i tym decydującym siódmym. Pamiętam, jak stałem tu ściśnięty. Ten sektor był wtedy nabity do ostatniego miejsca. Ale radość była wówczas przeogromna. Ten tytuł był dużym zaskoczeniem, nikt na nas wówczas nie stawiał…
Po mistrzostwie jednak dla ekipy czarno-żółtych przyszły czasy trwogi. Na kolejne osiem lat jedynie raz udało jej się zakończyć sezon zasadniczy powyżej dziesiątego miejsca. Nieraz jedynie dzięki wygranym w play-outach udało się jej się uniknąć relegacji. Kampania 23/24 może okazać się przełomowa.
Drużyna z zachodnich Czech plasuje się na piątym miejscu, z identycznym dorobkiem, co czwarty Bílí Tygři Liberec. Zaciekle walczy o zameldowanie się w ćwierćfinale.
– Grają naprawdę dobrze, więc myślę, że jest szansa, aby coś osiągnąć. Uważam, że najważniejszym będzie dojście do półfinału. Jeśli to osiągniemy, marzenia będą w zasięgu ręki.
Są jednak rzeczy w klubie, które mojemu rozmówcy nie do końca się podobają. – Kiedy zdobywaliśmy mistrzostwo, w składzie było wielu wychowanków. Teraz jest tylko jeden, Ondřej Jurčík. Reszta to sami przyjezdni. Nie ukrywam, że nie popieram tej polityki klubu. Trochę to takie myślenie na tu i teraz, póki są pieniądze. Brakuje pracy z młodzieżą, z której do pierwszego zespołu przechodzić mogliby wychowankowi – przyznaje.
Dopytuje jeszcze o Pawła Zygmunta, bo ciekaw jestem opinii o polskim zawodniku – To dobry „wyrobnik”. Myślę, że dobrze wykonuje swoją pracę na lodzie. Jak tylko dostaje szanse, swoją robotę wykonuje bardzo dobrze.
W międzyczasie Niemiec co chwila łapie się za głowę, jęcząc z zawodu. Jego typ na mecz 2:0, o którym mówił pod koniec pauzy, szybko staje się jedynie wspomnieniem. Mistrzowie Czech bowiem wrzucili szósty bieg. Ze świetnym Martinem Růžičką, a także innymi liderami, bezlitośnie punktują rywala. Błyskawicznie wbijają mu trzy gole, obejmując prowadzenie. Wrażenie zwłaszcza robi prezencja „Stalowników” w przewagach. Pomysł na grę, podania i wykończenie. Po prostu miód na serce dla hokejowego konesera. – Cóż, taki jest hokej! Oni są naprawdę mocni… – żegna się ze mną kibic Vervy, z grymasem na twarzy patrząc, jak jego podopieczni tracą inicjatywę.
Marketingowy majstersztyk
Z nieukrywanym zachwytem obserwuję otoczkę spotkania. Bo to, jak do maksimum wyciskany jest tu potencjał marketingowy dnia meczowego, zasługuje na wszelki podziw. Punktów gastronomicznych jest tyle, że nie ma mowy tu o żadnych „kilometrowych” kolejkach. Każda przerwa przeznaczana jest na jakiś konkurs czy ekspozycję sponsora. Najbardziej podobał mi się quiz na kahoocie (gra z testami – przyp. red.), w którym fani logowali się przez telefon i wykonywali pytania, był również Kiss Cam czy życzenia na telebimie dla kibiców. Jedną z atrakcji była także… przejażdżka rolbą po lodzie w trakcie.
Publiczność, zgromadzona tego dnia w liczbie pięciu tysięcy, miała ze sobą i klaskacze, wybijając rytm nadawany przez młyn. Doping, być może trochę piknikowy, był przyjemny, angażujący całą halę i niosący za sobą rodzinną atmosferę. Bez chamstwa, bluzgów i wulgaryzmów. Wszystko to tworzy przyjazne środowisko, do którego bez zawahania przyprowadzić można rodzinę z dziećmi.
Czwarty tytuł z rzędu?
– Jest lepiej po zasadniczym, niż rok temu – mówi Łukasz Bielski z portalu beskidzka24.pl. Jako dziennikarz na meczach pracuje od momentu postawienia nowej hali. W sumie, na mecze do Trzyńca, jeździe od dobrych kilkunastu lat. – Rok temu byliśmy na szóstym miejscu. Posada Zdenka Motáka wisiała na włosku i w razie porażki w play-offach pewnie by go już tu nie było. A on je wygrał!
Oceláři plasuje się obecnie na trzeciej pozycji, z dziewięcioma punktami straty do Sparty i trzynastoma do Dynama. Jak podkreśla Łukasz, bezpośredni przeciwnicy mają swoje problemy.
– Pardubice, nie wiadomo dlaczego, zwolniły trenera. Był tam Václav Varaďa, który wcześniej zdobył z Trzyńcem trzy razy tytuł mistrzowski. Wyciągnął zespół na lidera, doszedł do finału Pucharu Spenglera, a teraz, ni stąd ni zowąd, go zwolnili. Teraz jest tam jego asystent i zobaczymy, jak odbije się to na drużynie. Poza tym, play-off rządzi się swoimi prawami.
W kadrze na ten mecz zabrakło Kamila Wałęgi, który dzień wcześniej wystąpił w Chance Liga w barwach HC Frydek-Mistek.
– Myślę, że Kamil musi uzbroić się w cierpliwość – uważa Łukasz. – Tak jak kiedyś Aron, musi ciężko pracować, grając w czwartej formacji czy na farmie. Liga czeska to kompletnie inna rzeczywistość, inna gra w obronie. Kamil wcześniej był na Słowacji, gdzie rozgrywki w porównaniu do czeskich są słabiutkie. Ale jeśli będzie cierpliwy, uważam, że ma potencjał, aby dojść do poziomu Chmielewskiego.
Trzyniec, a sprawa Polska…
– Jeżeli jest komplet, to liczę, że jakaś 1/5 to Polacy lub osoby polskojęzyczne – mówi mi mój rozmówca, z którym spędzam większość trzeciej tercji. – Jak był mundial i grała Polska, a równolegle Trzyniec rozgrywał mecze, to z frekwencji 4000+ nagle zrobił się tysiąc mniej. A jak jechał wyjazd do Hradca na finał w ubiegłym sezonie, to na cztery autokary jeden był cały Polski.
Akcentów z naszego kraju w Werk Arenie jest co nie miara. Od parkingu, przez trybuny, aż po młyn. – Widzisz tamtym pięciu gości – to jest mój ojciec, to jest kolega, a to inny kolega. Tam też są znajomi. A na młynie? Stary, tam, to dopiero mam kumpli!
Nie wszyscy z nich legitymują się obywatelstwem, ale mimo to czują więź z Polską. – To są tzw. Zaolziacy, osoby mające obywatelstwo czeskie, ale mówiące po polsku i utożsamiających się z naszym krajem. Sam mam takiego kolegę. Mieszka w Czechach i jeździ na Oceláři , ale bardzo często bywa i w Polsce. A z ojcem, Polakiem, ogląda mecze naszej kadry i jej kibicuje – opowiada mi dziennikarz.
Jak mój rozmówca podkreśla, Polaków od zawsze na trybunach było co niemiara. – Jeszcze na starej hali, kilkanaście lat, stanowiliśmy tu dużą część!
Oceláři pewne w TOP 4, Litvínov z dobrym Zygmuntem nadal walczy
Razem z Łukaszem przyglądamy się, jak gospodarze dokonują dzieła zniszczenia. W pięć minut po wznowieniu gry w trzeciej odsłonie Trzyniec podwyższa na 5:1 i bezpiecznie kontroluje korzystny rezultat. Choć w końcówce goście zmniejszają jeszcze tą przewagę, porażki już nie unikają. „Stalownicy” zgarniają komplet punktów, rezerwując sobie wygodną miejscówkę w ćwierćfinale. HC Verva cały czas musi się o nią bić, z depczącym po piętach Libercem. Jeśli jej się nie uda, będzie musiała walczyć w 1/8 finału.
Naprawdę pozytywnie nastrajał występ Pawła Zygmunta. Widać było po nim, że na dwieście procent stara się wykorzystać każdą spędzoną na lodzie sekundę. Forechecking i pressing wykonywał na maksimum swoich możliwości. Dokładał przy tym całkiem solidną grę z krążkiem przy kiju. Mecz zakończył z ośmioma minutami i trzydziestoma pięcioma sekundami w akcji,. Dorobek plus/minus wynosił jeden, bo kiedy przebywał na lodzie, to jego zespół strzelił honorowego gola.
Kamila Wałęgi co prawda nie było w kadrze, ale nie oznacza to, że nie pamiętają o nim w Trzyńcu. Kibice na samym początku zorganizowali oprawę pod tytułem „Třinec All-Star”, której elementem były plansze z konturami koszulek zawodników. I na jednej z nich, z numerem 21, widniało nazwisko naszego napastnika, którego miejmy nadzieję, rychło zobaczymy w kluczowych formacjach ekipy z Trzyńca.
Tato, chcę jeszcze
– Syn jest zachwycony, z taką pasją opowiada o meczu, że nawet matkę zachęcił – pisze mi znajomy, z którym pojechał na ten mecz. Dla jego 10-letniego dziecka był to pierwszy raz na hokeju, nie znając nawet większości przepisów. Po wizycie w Trzyńcu zakochał się w tej dyscyplinie. O mały włos w sklepiku klubowym nie kupił oryginalnej bluzy…
Jego przykład pokazuje, jak atmosferą, otoczką i poziomem można zarazić hokejem. Bo co by nie mówić, w Czechach to mają na najwyższej półce. Żeby poczuć to na własnej skórze, na mecze Extraligi tłumnie przybywają tu Niemcy czy Polacy. A wzorzec znajduje się zaraz za naszą południową granicą. I wystarczy naprawdę niewiele, żeby to u nas wprowadzić w życie, w zasadzie pięć rzeczy – pomysłu, chęci, ludzi, czasu i pieniędzy. Jednak na razie to nierealne, bo zdaje się, że z tym wszystkim na ten moment mamy w polskim hokeju ogromne problemy…
Komentarze
Lista komentarzy
BernsztajnAlef
Bardzo Panu dziękuję za ten reportaż, to bardzo dobre jest, brawo. Dobrze napisane i z pasją! Pan Niemiec z Seiffen ma najbliżej do Litvinova na dobry hokej bo u niego tam to słaba liga jest, a do Berlina to już daleko… Proponuję następny reportaż właśnie z Berlina zrobić, łatwo dojechać albo z Mannheim tam można dwa słowa zrobić w wicemistrzem olimpijskim o polskich korzeniach. Atmosfera i promocja absolutnie top a będzie ciekawe spojrzenie bo wielu zachłystuje się obiektem w Trincu i dla wielu to jest koniec hokeja, dalej tylko NHL.
Dziękuję i brawo jeszcze raz duże dla Pana