Przed nami już tylko godziny do pierwszych meczów ćwierćfinałowych fazy playoff TAURON Hokej Ligi. O ocenę sezonu zasadniczego, rozczarowaniach, pochwałach i rywalizacji w playoff poprosiliśmy wieloletniego reprezentanta Polski Przemysława Odrobnego.
Johan Lundgren wygrał dwie najważniejsze klasyfikacje. Jednak koroną króla strzelców musiał podzielić się z Patrykiem Krężołkiem. Niewielu ekspertów stawiało jednak na Szweda?
– Według mnie był to zdecydowanie najlepszy, piorunujący wręcz, sezon w karierze Johana Lundgrena. Imponujące 62 punkty w 39 meczach za 27 bramek i 35 asyst – niesamowity dorobek, nie bez powodu został topowym zawodnikiem sezonu regularnego. Już zeszły sezon pokazał, że jest to dobry, solidny zawodnik potrafiący punktować, w tym sezonie jednak niesamowicie dobrze wpisał się w koncepcję krakowskiej drużyny i to on wiódł w niej prym jeśli chodzi o punktację i sportową jakość strzelając bardzo ważne bramki, potrafiąc zdobywać gole w meczach z najlepszymi w lidze i przesądzając momentami o zwycięstwie w newralgicznych momentach.
Bardzo cieszy mnie polski akcent wśród topowych strzelców ligi. Patryk Krężołek, według mnie typowy strzelec, potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji, być w dobrym miejscu we właściwym czasie i to pokazują statystyki: 28 goli zdobytych w 40 meczach – pierwsze miejsce ex aequo z Johanem Lundgrenem. Patryk przyzwyczaił nas do tego, że potrafi strzelać bramki na zawołanie, ma do tego świetny zmysł. Pamiętam zawodników, którzy zawsze wiedzieli gdzie być, jak się ustawić, z którego miejsca strzelić i widać, że to u Patryka bardzo dobrze funkcjonuje, w dodatku kreuje ofensywną grę i potrafi wygrać pojedynek 1 na 1.
Tuż za dwoma najlepszymi strzelcami z jednym mniej trafieniem uplasował się jastrzębianin. Więc miłym zaskoczeniem jest tak świetna dyspozycja fińskiego napastnika Teemu Pulkkinena, który polskim kibicom w sezonie 2022/23 nie pokazał się ze szczególnie wybitnie dobrej strony. Dopiero jak rozegrał sezon na wyspach nabrał wiatru w żagle i było to dobre posunięcie działaczy z Jastrzębia, że pozyskali zawodnika, który bardzo dobrze wpisał się w założenia taktyczne Roberta Kalabera. Te jego 25 bramek i 19 asyst, czyli 44 punkty, to bardzo dobry wynik, jeszcze lepszy niż w poprzednim sezonie. Zobaczymy jak to będzie w play-offach, czy będą dla niego równie udane.
Którzy zawodnicy - według Ciebie - zasłużyli jeszcze na kilka ciepłych słów?
– Z uwagi na moją profesję i konik, chciałbym tu ustosunkować się do bramkarzy. Trzeba wyróżnić bramkarza Unii Oświęcim, Linusa Lundina, który jako jedyny golkiper w polskiej ekstralidze zachował skuteczność procentową powyżej 93% i jest to świetny, wyśrubowany wynik. Lundin rozegrał 34 spotkania i naprawdę zasługuje na kilka ciepłych słów. Drugim bramkarzem, również obcokrajowcem, który zasługuje na pochwałę jest Anton Svennson. Niejednokrotnie ratował swoją drużynę z opałów i często dzięki jego postawie zawodnicy z Torunia schodzili zwycięsko z lodu.
Jeśli chodzi o polskich zawodników to trzeba powiedzieć o Macieju Miarce, który w 14 spotkaniach zanotował w sumie skuteczność na poziomie 91%. Jest to bramkarz młodego pokolenia, który trzyma dobry poziom i pokazuje, że warto na niego stawiać. Do tego jeszcze niezniszczalny John Murray, który ma 92,49% obronionych strzałów (w 32 spotkaniach) i cały czas jest w świetnej dyspozycji, no i małym zaskoczeniem jest Michał Kieler, który w trzynastu meczach potrafił bronić ze skutecznością na poziomie 92,75% i z pewnością kilkukrotnie zaskakiwał drużyny przeciwne. Chciałbym też wspomnieć o dwóch młodszych bramkarzach: Mikołaj Szczepkowski, który może nie ma najbardziej imponujących statystyk (89% w 10 meczach), ale potrafił zejść z meczu z czystym kontem i pokazuje, że jego rozwój idzie w dobrym kierunku oraz, moim zdaniem, największym zaskoczeniu sezonu, czyli Kacper Zając – bronienie w tym sezonie bramki Podhala Nowego Targu dla nikogo nie byłoby przyjemne, w szczególności od momentu, gdy poodchodziły największe gwiazdy. Zając rozegrał co prawda tylko siedem meczów w tym sezonie, ale niektóre z jego interwencji były naprawdę dobre i skuteczne i jestem bardzo ciekaw jak ten bramkarz będzie się rozwijał i jak potoczy się jego hokejowa kariera.
Sporo mówi się o tym, że klasowy bramkarz to 50 procent zespołu, a może nawet więcej. Którzy z bramkarzy zrobili na Tobie dobre wrażenie i dlaczego?
– Tu właściwie odpowiedziałem przy okazji drugiego pytania, mogę tylko dodać, że oczywiście, że nie tyle dobry, co bardzo dobry, klasowy bramkarz to nie tylko 50, ale wręcz 60% drużyny – to jest osoba, która na lodzie potrafi przesądzić o wyniku meczu i jeżeli jest w naprawdę dobrej dyspozycji i muruje bramkę, a do tego drużyna dobrze gra to potrafi zmienić losy spotkania, tym bardziej podczas meczów na szczycie, a takie będą play-offy.
Czy ktoś Cię zaskoczył, a na kim się w pewien sposób zawiodłeś?
– Spośród zawodników pozytywnie w tym sezonie zaskoczył mnie Damian Tyczyński. Był to jego bardzo dobry sezon, w którym zdobył 52 punkty, widać, że zaprocentowała gra na Słowacji. Dominik dobrze zaadaptował się w drużynie, drugi rok z rzędu podwaja w zasadzie swój dorobek punktowy i na pewno będzie bardzo mocnym ogniwem w nadchodzących play-offach.
Jest kilku zawodników, którzy zdecydowanie zagrali poniżej oczekiwań, ale myślę, że przed fazą play-off, w związku z tym, że sam byłem zawodnikiem i wiem, że nie na wszystkich dobrze to działa, nie ma co wspominać ich nazwisk – oni sami dobrze wiedzą jak im poszło i będą chcieli pokazać się w play-offach z jak najlepszej strony. Powiem tylko, że dla chyba wszystkich rozczarowaniem wśród bramkarzy był Alex O’Orio. Wszyscy spodziewali się, że będzie zaporą nie do przejścia i momentami Kanadyjczyk faktycznie prezentował bardzo fajną formę, na samym początku wyglądało to dobrze, ale później forma gdzieś uciekła i trenerzy podjęli decyzję o zmianie bramkarza. Według mnie jednak postawienie na Dominika Salamę jako na jedynkę nie jest jednak dobrym zabiegiem przed play-offem, ale to już czas pokaże.
Gra którego z zespołów najmocniej Cię rozczarowała?
– Oczywiście najbardziej rozczarowała mnie, zwłaszcza na początku sezonu, postawa Podhala Nowy Targ, które choćby w ofensywnie było niesamowicie nabite. Gdy przyjechałem na trening drużyny przed sezonem, widziałem tam zawodników wielkiego formatu, chociaż oczywiście to nie jest gwarancja, że na lodzie będzie to tylko dobrze funkcjonowało. Niemniej, chociaż wydawało się, że przynajmniej w pierwszych meczach, Podhale będzie katem swoich rywali, to okazało się, że wcale nie a potem, w miarę odchodzenia najlepszych zawodników, jakość tej drużyny wymiernie spadała. Jest to rozczarowanie całego sezonu i chociaż byłem tam zawodnikiem przez ponad trzy sezony i serce cały czas bije mi w kierunku Nowego Targu, to jednak był to fatalny sezon. Należy się nad tym pochylić i ułożyć ten klub od początku szanując tak zawodników jak i kibiców.
Przed nami play-offy. W pierwszej parze GKS Tychy podejmie Texom STS Sanok i czy będzie to spacerek dla trójkolorowych?
– Jestem przekonany, że GKS Tychy wygra 4-0. Może nie będzie to spacerek, bo faza play-off rządzi się zawsze własnymi prawami – to zawsze są emocje, adrenalina, nowe założenia, nowe zagrywki. Sanoczanie są znani ze swojej waleczności i niegościnności dla rywala na własnym lodowisku, co wiem z doświadczenia. Jest to ciężki teren dla przyjezdnych, ale myślę, że nie mam mowy, by Sanok urwał tak dobrej drużynie jak Tychy jakieś zwycięstwo.
Jak ocenisz konfrontacje GKS-u Katowice z EC Będzin Zagłębiem Sosnowiec? Czy sosnowiczan stać na sprawienie niespodzianki?
– Według mnie wygrają Katowice, oczywiście nie będzie to aż 4-0, uważam, że Sosnowiec jest w stanie jeden lub dwa mecze wygrać, przede wszystkim u siebie. Patrząc na przebieg sezonu zasadniczego wiemy, że Sosnowiec jest w stanie sprawić niespodziankę, wystarczy choćby spojrzeć na genialną dyspozycje i instynkt Patryka Krężołka, a o sile Zagłębia nie decyduje tylko on. Sosnowiec na pewno ostrzy sobie zęby na ten pojedynek, ale mimo wszystko uważam, że GieKSa jest na ten moment lepsza i na papierze, i na lodzie.
Czeka nas też małopolski ćwierćfinał. Re-Plast Unią Oświęcim zmierzy się z Comarch Cracovia i od razu nasuwają się pytania o scenariusz tej batalii. Będziemy świadkami powtórki sprzed roku, kiedy to oświęcimianie potrzebowali siedmiu meczów, by wywalczyć sobie przepustkę do półfinału? Czy może to Cracovia utrze mistrzom Polski nosa?
– Myślę, że drużyna Re-Plast Unia Oświęcim jest w tym sezonie bardzo mocnym zespołem – widzieliśmy chociażby ich niesamowite występy w CHL – który w dodatku gry o najwyższe cele potrafi się jeszcze mocniej zmobilizować. Nie upatrywałbym się tutaj batalii do samego końca, po stronie Oświęcimia jest choćby lepszy bramkarz a to jest bardzo ważna część drużyny. Lundin będzie stanowił o sile pozycji na bramce i będzie odpierał ataki krakowian, w tym najlepszego strzelca ligi, Lundgrena. Nie zapominajmy jednak, że w Cracovii jest sporo dobrych zawodników, w tym Polaków, trener Ziętara zawsze potrafi sobie poukładać drużynę od A do Z, szuka chemii między zawodnikami. Kraków na pewno będzie dobrym równorzędnym rywalem, ale uważam, że górę weźmie doświadczenie i to Unia wejdzie do następnej rundy play-off.
Ostatnia para to JKH GKS Jastrzębie z KH Energą Toruń. Będzie to trzecia rywalizacja tych ekip na tym etapie sezonu w ciągu ostatnich czterech lat. Pozostaje pytanie, czy torunianie są w stanie złamać jastrzębian?
– Bardzo ciekawa para, według mnie najbardziej wyrównana w tych play-offach. Niejednokrotnie już mówiłem, że KH Toruń to taki czarny koń rozgrywek i zawsze byli blisko sprawienia niespodzianki. Myślę, że to bardzo dobry moment, żeby to oni postawili tu kropkę nad i, jeżeli Anton Svensson będzie w wybornej dyspozycji, to jastrzębianom na pewno będzie ciężko ukąsić Toruń, nie zapominajmy jednak, że trener Kalaber słynie z tego, że dla niego gra w defensywie jest bardzo ważna, więc przed Toruniem ciężkie zadanie rozmontowywania jastrzębskiej obrony. Mimo wszystko, obstawiałbym, że to Toruń wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku.
Czytaj także: