Na dobre rozpoczęły się Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Za nami pierwsze spotkania turnieju kobiet, choć tu standardowo każdy inny scenariusz niż finał USA-Kanada będzie niespodzianką. Inaczej będzie w przypadku turnieju panów, który startuje już w środę. Wszystko za sprawą faktu, że będą to drugie po Pjongczangu igrzyska bez udziału zawodników grających w NHL.
Jeszcze kilka miesięcy temu ich start wydawał się być pewny po porozumieniu pomiędzy IIHF, NHL i MKOl. Niestety ze względu na ogromną ilość spotkań, które musiały być odwołane w grudniu i styczniu na taflach National Hockey League z powodu pozytywnych wyników COVID zawodników, władze ligi zdecydowały się wykorzystać zapis w porozumieniu pozwalający je zerwać. Brak zawodników zza oceanu to oczywiście ogromna strata dla kibiców, lecz w wyniku tego możemy liczyć na bardziej wyrównany turniej, jak ten z 2018 roku.
Krótko o samym turnieju. 12 zespołów podzielono na trzy grupy z których zwycięzcy awansują od razu do ćwierćfinału, do których dołączy również najlepszy zespół spośród tych, które zajęły drugie miejsce w swoich grupach. Pozostałe zespoły zaczną play-off od 1/8 (wtorek 15.02). Ćwierćfinały rozegrane zostaną w środę 16.02. Półfinały dwa dni później w piątek 17.02. W sobotę mecz o brąz, a wielki finał tradycyjnie już w ostatni dzień igrzysk w niedzielę.
Najciekawsza wydaje się grupa A, w której walczyć będą srebrni i brązowi medaliści z Pjongczang, czyli Niemcy i Kanadyjczycy. Do tego trzeba doliczyć młodą kadrę USA, wśród której wielu zawodników będzie chciało się pokazać oraz drużynę gospodarzy, złożoną w dużej mierze z zawodników naturalizowanych możemy być pewni wielu ciekawych konfrontacji.
Kanadyjczyków osłabionych nie tylko brakiem zawodników NHL, ale również brakiem ich trenera, który złamał żebra w trakcie przygotowań, poprowadzi w roli kapitana jedna z legend hokejowych Eric Staal. Zawodnik należący do Triple Gold Club (zawodników, którzy zdobywali złoto zarówno na igrzyskach, jak i mistrzostwach świata i wygrywając Puchar Stanley) na pewno będzie chciał zawiesić na swojej szyi kolejne złoto.
Czarny koń poprzednich igrzysk czyli Niemcy i tym razem będą chcieli sprawić niespodziankę. Pomóc im mają w tym zawodnicy z przeszłością w NHL tacy jak grający obecnie w Szwajcarii Kahun, czy Kühnhackl będący zawodnikiem szwedzkiego ekstraligowca Skellefteå.
Ciekawie zapowiada się również kadra USA, złożona głównie z zawodników na co dzień grających w NCAA, wspartych przez pięciu kolegów z KHL, po dwóch z AHL oraz szwedzkiej SHL, a także jednego przedstawiciela niemieckiej DEL. Warto zwrócić uwagę na trio Power-Beniers-McTavish które było pierwszą trójką tegorocznego draftu NHL.
Z kolei zespół z Państwa Środka postawił na naturalizowanych zawodników. I tak w ekipie Chin zobaczymy aż 16 zawodników urodzonych poza tym krajem, w znakomitej większości Kanadyjczyków. Wszyscy zawodnicy tej kadry to tak naprawdę gracze występującej w KHL drużyny Kunlun, której barwy reprezentował kilka lat temu Wojtek Wolski.
Najciekawsze mecze w tej grupie:
Kanada – Niemcy w czwartek 10.02 godz. 14.10
Kanada – USA w sobotę 12.02 godz. 5.10
USA – Niemcy w niedzielę 13.02 godz. 14.10
W grupie B znaleźli się obecni mistrzowie olimpijscy Rosjanie, czwarta ekipa poprzednich igrzysk czyli Czesi, jak zawsze silni Szwajcarzy oraz niespodzianka czwartej rundy kwalifikacji, czyli Duńczycy.
Rosjanie przez wielu ekspertów uważani są za faworytów do złota olimpijskiego. Drużyna stworzona została przez trenera Aleksieja Żamnowa w całości na zawodnikach grających aktualnie w KHL. Oczywiście część z nich ma za sobą przeszłość również w NHL, jak choćby Nikita Gusiew czy Artiom Anisimow. Trudno szukać w tej drużynie słabych punktów.
Czesi, od brązu na mistrzostwach świata w 2012, na medal z dużej imprezy czekają już 10 lat. Blisko byli cztery lata temu w Korei niestety wtedy w walce o brąz ulegli po ciekawym meczu Kanadyjczykom (z Wojtkiem Wolskim w składzie). Tym razem ma być inaczej. Zespół złożony został głównie z zawodników grających poza granicami Czech. Jedynie Vladimír Sobotka, Michal Řepík (obaj Sparta Praga), Tomáš Kundrátek (Trzyniec) oraz największa gwiazda tego zespołu czyli David Krejčí (Ołomuniec) reprezentują rodzimą ligę.
Zupełnie odmienne podejście przedstawił trener Szwajcarów, powołując zawodników wyłącznie z rodzimej National League. Wśród graczy na uwagę zasługują grający w przeszłości dla choćby Montreal Canadiens czy NY Ranger Raphael Diaz, czy też Yannick Weber, grający niegdyś dla Vancouver Canucks czy Nashville Predators.
Duńczycy po niespodziewanej wygranej w turnieju grupy F czwartej rundy kwalifikacji, gdzie w decydującym meczu pokonali faworyzowanych Norwegów 2:0 wydają się być najsłabszą drużyną igrzysk obok gospodarzy. Największymi gwiazdami tej drużyny będą na pewno Mikkel Bødker, który w przeszłości grał dla choćby Phoenix Coyotes czy też San Jose Sharks, a aktualnie jest zawodnikiem szwajcarskiego Lugano, oraz Frans Nielsen, grający obecnie w DEL, a będący w przeszłości zawodnikiem między innymi NY Islanders.
Najciekawsze mecze w tej grupie:
Czechy – Szwajcaria w piątek 11.02 godz. 9.40
Czechy – ROC w sobotę 12.02 godz. 14.10
W grupie C znalazły się same drużyny z Europy. Finlandia, Łotwa, Szwecja i Słowacja.
Zacznijmy od naszych południowych sąsiadów, z którymi przegraliśmy walkę o awans na igrzyska. Drużyna Słowacji to mieszanina młodości (17-letni Šimon Nemec) i rutyny (34-letni Branislav Konrad). Największą gwiazdą tej drużyny jest Martin Marinčin, grający obecnie w drużynie mistrza Czech.
Drużyna Suomi po zeszłorocznym wicemistrzostwie świata ma apetyt również na krążek olimpijski. Główne skrzypce w drużynie Jukko Jalonena grać będzie trio Filppula-Komarov-Granlund. Wszyscy trzej to zawodnicy z przeszłością w NHL, a Valtteri Filppula i Leo Komarov zdobywali z Finlandią brązowe medale olimpijskie. Filppula w Vancouver, a Komarov w Soczi. Finowie za cel stawiają sobie strefę medalową, a przez wielu typowani są na głównego rywala Rosjan w walce o złoto.
Łotysze swoją grę opierać będą prawdopodobnie na duecie grającym przez wiele lat w KHL. Lauris Darzins oraz Kaspars Daugavins, bo o nich mowa, może nie są gwiazdami światowego hokeja, lecz to oni mają pomóc naszym sąsiadom awansować przynajmniej do ćwierćfinałów.
Wśród Szwedów również można odnaleźć nazwiska z przeszłością w NHL jak choćby Christian Folin czy Marcus Krüger. Zespół oparty został na zawodnikach na co dzień grających w SHL, KHL i szwajcarskiej National League. Wyjątkiem są Philips Holm (fiński Jokerit) oraz Lukas Bengtsson (białoruskie Dynamo). Drużyna po bardzo nie udanych Mistrzostwach Świata na Łotwie tym razem liczy na coś więcej, chyba że i tym razem dotknie ich klątwa piątego miejsca, gdyż Szwedzi od 1980 roku od igrzysk w Lake Placid jeżeli nie zdobywają medalu to zajmują właśnie piąte miejsce.
Najciekawsze mecze w tej grupie:
Finlandia – Szwecja w niedzielę 13.02 godz. 9.40
Słowacja – Łotwa w niedzielę 13.02 godz. 5.10
Czytaj także: