JKH GKS Jastrzębie wykonał wczoraj drugi krok w kierunku upragnionego finału, pokonując 2:1 na własnym lodzie GKS Katowice. Jastrzębianie objęli prowadzenie po bramce Kamila Wróbla, która padła w liczebnym osłabieniu.
Przypomnijmy, że w momencie zdobycia pierwszego gola jastrzębianie grali w liczebnym osłabieniu. Sędziowie sygnalizowali karę dla katowickiego zespołu, Patrik Nechvátal zjechał do boksu, a gospodarze mądrze kradli kolejne sekundy. Wreszcie – kiedy wykluczenie Kamila Górnego dobiegało końca – na śmiały atak zdecydował się Kamil Wróbel. Odrobina indywidualności przyniosła efekt, bowiem udało mu się zmieścić krążek tuż pod poprzeczką bramki strzeżonej przez Juraja Šimbocha.
– Każdy dał z siebie sto procent. Na lodzie stanowiliśmy jedność – razem walczyliśmy, żaden z nas nie bał się skoczyć za drugim w ogień. Nasz dzisiejszy sukces zbudowaliśmy przede wszystkim na dobrej obronie. Myślę, że zaprezentowaliśmy grę, jakiej należy oczekiwać od nas w play-offach – podsumował Kamil Wróbel.
Jednym z największych mankamentów podopiecznych Róberta Kalábera w trwających półfinałach są przewagi. Co prawda w pierwszym meczu udało im się zwieńczyć jedną z nich bramką Zackary’ego Phillipsa, pozostałe okazały się być jednak kompletnie bezowocne. Swoistą ironię stanowi fakt, że jastrzębianie są groźniejsi grając z jednym zawodnikiem mniej – podczas osłabień dwukrotnie ukłuli już katowicką GieKSę.
– Czasem tak już bywa, że nic nie chce wpaść do bramki w power-playu. Nieważne jest jednak, czy strzelamy w osłabieniach, czy w przewagach. Najważniejsze, że jesteśmy w stanie zdobywać ważne gole, które rozstrzygają wynik meczu. Wiadomo, trzeba poprawić ten element, ale najważniejsze jest to, że potrafimy zdobywać bramki – kontynuował jastrzębianin.
Wróbel to prawdziwy joker w talii trenera Kalábera. Z powodzeniem występował on już w drugiej i trzeciej formacji, a potrafi również być groźny grając w czwartej „piątce”.
– Myślę, że jestem uniwersalnym zawodnikiem i potrafię się dostosować do każdej piątki. Dla mnie nie jest ważne to, z kim gram. Liczy się to, by wykonać jak najlepiej swoją pracę – wyjaśnił 24-latek.
Hokeiści znad czeskiej granicy ponownie powtórzyli scenariusz z ćwierćfinałowego starcia z Podhalem Nowy Targ, zgarniając pełną pulę w dwóch pierwszych meczach domowych. W poniedziałek udadzą się do Katowic z nadzieją na jak najszybsze rozstrzygnięcie tej rywalizacji.
– Przede wszystkim musimy walczyć z takim samym zaangażowaniem, jak do tej pory; grać skutecznie i po prostu wygrywać. Wygramy kolejne spotkania, jeżeli będziemy grać swoje– zdradził przepis na sukces wychowanek JKH.
Czytaj także: