Jednym z bohaterów niedzielnego meczu, w którym Podhale Nowy Targ urwało punkt GKS-owi Katowice był Marat Saroka. Jego losy w tym sezonie były bardzo zawiłe. Najpierw podziękowano mu za grę, a później w trakcie sezonu wrócił do zmagających się z problemami organizacyjnymi "Szarotek". W starciu z GieKSą aż trzy razy pokonał Johna Murraya. Raz w regulaminowym czasie gry i dwa razy w serii rzutów karnych.
HOKEJ.NET: – Jeden punkt i walka o każdy krążek. Posypały się dla was gratulacje od kibiców z całej Polski...
Marat Saroka: – Tak, dzisiaj naprawdę udało się nam pokazać naszym kibicom i nie tylko naszym, że potrafimy walczyć i grać z przeciwnikami z czołówki tabeli. Mam nadzieję, że to był mecz, który pomoże nam przełamać się i do końca sezonu pokazywać dobry hokej w naszym wykonaniu.
Wielka determinacja w tym meczu. Widać, że poprzednie wyniki was nie złamały, a ostatnie porażki nie były już tak wysokie, jak jeszcze kilka tygodni temu.
– Tak, staramy się nie myśleć o tym, co było i tylko patrzeć do przodu. Tym bardziej teraz, gdy kilku chłopaków wróciło do gry i w końcu możemy wystawić cztery piątki na mecz. Ułatwia to nam walczyć przez sześćdziesiąt minut na lodzie.
Jeden punkt bardzo cieszy po tylu miesiącach, ale chyba można było się pokusić o jeszcze większą sensację...
– (śmiech) No tak, byliśmy blisko sensacji, ale GKS Katowice to drużyna, z którą zawsze ciężko się grało. Możemy, więc cieszyć się z tego, co mamy. Moim zdaniem był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu i to jest najważniejsze teraz.
Rzuty karne dwa razy świetnie wykonane. Były dość podobne. Za trzecim razem chciałeś już zmienić sposób...
– Mój ojciec zawsze mi mówił, że muszę mieć dwa lub trzy karne w swoim "magazynie". Pierwsze dwa udało się wykonać na sto procent dobrze. Za trzecim razem czegoś już zabrakło i muszę nad tym popracować na treningach.
Czy taki mecz da wam więcej wiary, aby dokończyć sezon z jakimś jeszcze niespodziewanym rozstrzygnięciem?
– Jeżeli będziemy dalej pracować i nie zwracać uwagi na problemy, które mamy, to jestem pewny tego, że będziemy w stanie zaskoczyć jeszcze wszystkich. Tym bardziej każdy z chłopaków ma motywacje pokazać siebie jak najlepiej, żeby zainteresować trenerów i zarząd, którzy będą przecież budować drużynę na nowy sezon.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Czytaj także: