Comarch Cracovia wróciła ze Szwecji, gdzie w 5. kolejce Hokejowej Ligi Mistrzów zmierzyła się z Färjestad Karlstad. „Pasy” przegrały to spotkanie 1:5, ale z minuty na minutę radziły sobie coraz lepiej.
– Uważam, że było dużo dobrych momentów, ale też przytrafiło nam się sporo błędów, które taki przeciwnik potrafi bezlitośnie wykorzystać. Na pewno jednak z tego wyjazdu nie wracamy ze spuszczonymi głowami – stwierdził Patryk Wronka, napastnik Cracovii.
Trudno się z nim nie zgodzić, bo ekipa spod Wawelu tylko w pierwszej odsłonie wyraźnie odstawała od mistrzów Szwecji. Później dopasowała się do meczowego tempa i potrafiła stworzyć zagrożenie pod szwedzką bramką. Czy zatem zespół „Pasów” nie przystąpił do starcia z Färjestad Karlstad zbyt bojaźliwie?
– Nie baliśmy się, ale na pewno był respekt do takiego przeciwnika. W końcu graliśmy przecież z mistrzem Szwecji, ale dla nas była to przyjemność i z pewnością sporo wyniesiemy z tej potyczki – zaznaczył „Wronczes”.
Z biegiem minut gra krakowian wyglądała coraz lepiej. Dopasowali się do tempa meczowego i zaczęli coraz częściej kreować sytuacje strzeleckie.
– Myślę, że z czasem uwierzyliśmy w to, że możemy nawiązać walkę. Trzecia, a nawet druga tercja były już całkiem dobre w naszym wykonaniu. Mogę jedynie powiedzieć, że im więcej takich meczów tym nasz poziom będzie szedł w górę i będziemy notorycznie poprawiać swoje nawyki oraz detale w grze – wyjaśnił 27-letni napastnik.
W niedzielę „Pasy” wracają do ligowych zmagań. Zmierzą się na własnym lodzie z Marmą Ciarko STS-em Sanok. Czy potyczki w europejskich pucharach zaprocentują?
– Zawsze takie mecze pomagają i sprawiają, że chce się uczyć nowych rzeczy i być jeszcze lepszym. To doświadczenie, które zebraliśmy na pewno przełoży się na lepszą dyspozycję w naszej lidze – zakończył Patryk Wronka.
Czytaj także: