Z obozu rywala. Milowy krok Korei
Koreańczycy pokonali wczoraj Polaków 4:1 i mocno skomplikowali ich sytuację w tabeli. Azjaci po dwóch meczach mają na swoim koncie cztery punkty i bez większych problemów powinni utrzymać się na zapleczu elity.
– Mecz był bardzo zacięty i wyrównany od początku do samego końca. Obie ekipy zagrały naprawdę dobrze, żadna nie odpuszczała – przyznał na pomeczowej konferencji prasowej Jim Paek.Selekcjoner reprezentacji Korei, który musiał nieco przebudować skład. W meczu z Polską nie mógł bowiem skorzystać z usług kontuzjowanegoMike'a Testwuide'a.
Warto odnotować, że Azjaci z dobrej strony pokazali się w już starciu z Austriakami. Po czterdziestu minutach prowadzili nawet 2:0 i zanosiło się na sporą niespodziankę. Jednak zespół prowadzony przez Daniela Ratushny'ego w trzeciej tercji odrobił straty i ostatecznie wygrał po serii rzutów karnych.
W starciu z biało-czerwonymi Koreańczycy nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa. W całym spotkaniu imponowali konsekwencją, a ich atutem były zwłaszcza dynamiczne przejścia z obrony do ataku. Do koreańskiego zespół świetnie wkomponowali się naturalizowani zawodnicy zza oceanu. Matt Dalton znakomicie strzegł swojego posterunku, raz po raz popisując się nie lada refleksem. Na dodatek dopisywało mu szczęście.
– Matt ma ogromny wpływ na naszą grę. Broni naprawdę bardzo pewnie, a pokazał to zarówno w pierwszym, jak i drugim meczu – stwierdził Jim Paek.
Ale to nie wszystko - Eric Regan i Bryan Young zadbali o twardą grę w defensywie, a rej w ataku wodził Michael Swift, który trzy razy pokonał Przemysława Odrobnego.
– Odnieśliśmy ważne zwycięstwo na tym turnieju. Wynik 4:1 nie pozostawia złudzeń, kto był lepszy– stwierdził w rozmowie z naszym portalem Michael Swift.
Jutro Koreańczycy zmierzą się z Japonią. Początek spotkania o godzinie 13:00.
Komentarze