W niedzielnym spotkaniu 47. kolejki PHL walcząca o podium Comarch Cracovia pokonała lidera tabeli GKS Tychy 5:2. Choć gospodarze przegrywali po pierwszej tercji 0:2, to udało im się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Od pierwszych minut to tyszanie byli stroną dominującą. Mecz był prowadzony w szybkim tempie, a goście stwarzali coraz groźniejsze akcje. Już w 3. minucie Christian Mroczkowski oddał strzał z nadgarstka, a krążek wpadł pod samą poprzeczkę krakowskiej bramki. Tyszanie poszli za ciosem i cztery minuty później Filip Komorski najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym i podwyższył wynik strzelając do odsłoniętej bramki.
Rudolf Roháček nie mógł pozwolić na dalszą grę w takim stylu, więc poprosił o czas. Wtedy „Pasy” zaczęły grać ostrożniej w defensywie, choć goście nie przestali tworzyć groźnych akcji.
W drugiej tercji mistrzowie Polski nie grali już z takim animuszem, jak podczas pierwszych dwudziestu minut. Z czasem na lodzie zaczęło mocno iskrzyć. Najbardziej agresywni byli Michael Cichy z Alešem Ježekiem. Stoczyli oni nawet bójkę, a górą w niej był tyski napastnik.
W 28. minucie krakowianie zdobyli pierwszego gola, a na listę strzelców wpisał się Adam Domogała, który zbił w powietrzu krążek po wrzutce Miloslava Jáchyma. Dwie minuty później już był remis, a Tomás Urban dobrze zachował się w sytuacji sam na sam. Skutecznie zwiódł tyskiego golkipera, po czym skierował krążek do bramki. Wicemistrzowie Polski szli za ciosem i w 32. minucie Mateusz Bepierszcz dał prowadzenie swojej drużynie.
Kolejne minuty obfitowały w starcia pomiędzy zawodnikami. W 39. minucie Michał Kotlorz stoczył bójkę z Damianem Kapicą. Obaj gracze szansę ochłonięcia dostali na ławce kar.
W trzeciej tercji tyszanie przystąpili do ataku. Problem nie leżał jednak w konstruowaniu akcji, ale w ich wykończeniu. Najbliżej wyrównania byli Gleb Klimienko, Alexander Szczechura czy Christian Mroczkowski. Niewykorzystane okazje zemściły się na trójkolorowych. W 56. minucie krakowianie wyszli na dwubramkowe prowadzenie, za sprawą Tomiego Leivo. Fiński napastnik przymierzył pod samą poprzeczkę i nie dał szans „Jaśkowi Murarzowi”.
Ostateczne nadzieje gości pogrzebał Ondrej Mikula. Na dwie minuty przed ostatnią syreną czeski napastnik – po wygranym wznowieniu przez Kamila Kalinowskiego – oddał strzał na bramkę, czym kompletnie zaskoczył Johna Murraya.
Comarch Cracovia - GKS Tychy 5:2 (0:2, 3:0, 2:0)
0:1 - Christian Mroczkowski - Michael Cichy (02:51)
0:2 - Filip Komorski - Michał Kotlorz (06:40)
1:2 - Adam Domogała - Miloslav Jáchym, Kamil Kalinowski (26:35)
2:2 - Tomás Urban - Damian Kapica, Tomi Leivo (28:22)
3:2 - Mateusz Bepierszcz - Damian Kapica, Mateusz Rompkowski (31:30)
4:2 - Tomi Leivo - Jiří Gula (55:54)
5:2 - Ondrej Mikula - Kamil Kalinowski (57:42)
Sędziowali: Paweł Breske, Mariusz Smura (główni) - Daniel Lipiński, Wojciech Moszczyński (liniowi).
Minuty karne: 16-20.
Strzały: 59-25.
Wznowienia: 36-37.
Widzów: 800.
Comarch Cracovia: Kopřiva - Rompkowski, Gula; Leivo (2), Urban, Kapica (2) - Štebih, Jáchym; Bepierszcz, Bahenský (2), Tvrdoň - Pač, Kruczek (4); Mikula, Kalinowski, Domogała - Ježek (4), Musioł; Brynkus, Bryniczka, Kamiński (2).
Trener: Rudolf Rohaček
GKS Tychy (2); Murray - Novajovský, Kolarz; Klimienko, Truchno, Galoha - Kotlorz (4), Bryk; Kogut, Galant, Jefimienko - Pociecha (2), Ciura; Szczechura (6), Cichy (4), Mroczkowski - Bizacki, Jeziorski, Bagiński, Komorski (2), Gościński.
Trener: Krzysztof Majkowski
Czytaj także: