Skromne 1:0 nie wystarczyło hokeistom Zagłębia Sosnowiec do zapewnienia sobie wygranej w pierwszym boju o wejście do fazy play-off. Po stracie dwóch bramek wracali z Oświęcimia w minorowych nastrojach. Teraz próbują znaleźć odpowiedź na pytanie „dlaczego tak się stało”?
Zagłębie zaskoczyło Unię w 12. minucie obejmując prowadzenie w meczu. Autorem gola był mający za sobą krótki epizod w NHL Tomáš Káňa. W takich spotkaniach jak wczorajsze, odrobienie nawet jednej bramki to nie lada wyzwanie, kiedy naprzeciwko siebie stają dwa wyrównane zespoły, a stawką jest przejście do kolejnej rundy. Jak się później okazało, bramka Czecha była jedyną, jaką tego dnia zdobyli sosnowiczanie. W całym pojedynku oddali 37 strzałów. Można zatem śmiało stwierdzić, że zawiodła skuteczność.
–Spodziewałem się, że nie będzie dużo akcji z naszej strony, jednak trzeba przyznać, że stwarzaliśmy zagrożenie pod bramką rywala, lecz zawiodła skuteczność – tak spotkanie ocenił Marcin Kozłowski, trener Zagłębia. –Bardzo dobry mecz Rafała Radziszewskiego, jednak to nie wystarczyło.
Taką samą przyczynę wskazywał również defensor Denis Akimoto, który mocno przeżywał porażkę zespołu.
–Jestem wkurzony po tym meczu – rozpoczął Japończyk. –Pozwoliliśmy wydrzeć sobie zwycięstwo z rąk. Bardzo słaba skuteczność z naszej strony. Na trzydzieści kilka strzałów raptem udało nam się wykorzystać tylko jeden.
Akimoto daleki jest jednak od zwalania winy na innych. Przede wszystkim odpowiedzialności za porażkę szuka w działaniach formacji defensywnej, której jest członkiem.
–Przecież można również wygrać 1:0 – jasno stwierdza azjatycki hokeista. –Dlatego nie mam zamiaru oskarżać naszych napastników, bo mogliśmy zagrać lepiej w obronie, nie dopuścić do tych błędów, które zostały popełnione i wtedy jedno trafienie by wystarczyło. Jeżeli nie da się wygrać skuteczną grą ofensywną, to trzeba to zrobić dobrą obroną. To też jest sposób. No, ale któryś z tych elementów musi funkcjonować dobrze, żeby był sukces.
–Popełniliśmy dwa nieduże błędy i zapłaciliśmy za to słono – powiedział Vladimír Luka. –Rywale wykorzystali je, no i niestety porażka stała się faktem.
Inny aspekt, z którym sosnowiczanie nie potrafili się pogodzić to poziom sędziowania w tym spotkaniu. Hokeiści Zagłębia bardzo często odsyłani byli na przymusowy odpoczynek. Wydawało się, że arbitrzy są skrupulatni „do bólu” w ich wypadku. Łącznie „Zagłębiacy” przesiedzieli 24 minuty w boksie, w tym 4 z tytułu kar technicznych. Ze strony Unii posłani tam zostali tylko Peter König i Peter Tabaček, co łącznie dało 4 minuty.
–Sezon zasadniczy się skończył, teraz już zaczęła się zupełnie inna gra. Wiadomo, że na tafli jest znacznie więcej walki niż przedtem. Myślę, że sędziowie powinni wziąć to pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o nakładaniu kar. Ale sami sobie też jesteśmy winni, bo niektóre z wykluczeń to wynik naszych błędów i tylko do siebie możemy mieć pretensje – ocenił sprawę dotyczącą wizyt w boksie kar Akimoto.
Bardziej zdecydowanie w tym temacie zareagował Luka, jeden z najstarszych hokeistów sosnowiczan.
–Strzeliliśmy o jedną bramkę mniej i przegraliśmy, tak byłoby najłatwiej to ocenić. Z drugiej strony my mieliśmy chyba jedną przewagę, a przeciwnicy jedenaście. To już każdy kibic musi sam wyciągnąć wnioski z takiej sytuacji i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to było słuszne – stwierdził 36-letni Czech. –Myślę, że połowa tych kar, które odsiedzieliśmy nie nadawała się do tego, żeby wykluczać nas z gry. Zawodnicy z Oświęcimia praktycznie w ogóle nie byli przez arbitrów upominani.
„Zagłębiacy” nie twierdzą, że wszystkie decyzje sędziowskie były błędne, ale zarzucają im nadinterpretację w niektórych sytuacjach. Zbyt pochopne i jednostronne działanie arbitrów miało zdaniem gości wpływ na losy spotkania.
–Nie straciliśmy goli grając w osłabieniach, ale proszę pamiętać, że takie częste wizyty w boksie kar powodują, że zmęczenie narasta – tłumaczy Luka. –Ci, którzy muszą bronić w czwórkę, naprawdę mocno to odczuwają i później się to odbija w innych akcjach, kiedy najzwyczajniej brakuje sił.
–Rozumiem, że popełnialiśmy kary i to czasami głupie, jednak niektóre decyzje sędziów niestety wpływały na grę – dodał trener Kozłowski.
Co ciekawe, pomimo korzystnego rezultatu również szkoleniowiec gospodarzy Witold Magiera zgodził się z tą opinią. Ograniczył się do krótkiego spostrzeżenia w tym temacie, które jednak pozostawia sporo do myślenia.
–Przyznam, że sędziowanie nie było takie jak być powinno i na tym zakończę – uciął trener biało-niebieskich.
Hokeiści Zagłębia zagrają w piątek z przysłowiowym nożem na gardle. Nie mają już żadnego marginesu błędu. Jeżeli chcą, aby ten sezon w ich wykonaniu trwał dalej, to muszą stanąć na wysokości zadania i zwyciężyć rewanżowy pojedynek na swoim lodowisku. Wtedy o wszystkim zadecyduje trzeci mecz w Oświęcimiu w niedzielę.
–Na spokojnie musimy przeanalizować ten mecz – mówi o porażce trener Kozłowski. –Gramy do dwóch zwycięstw i musimy się przygotować do piątkowego spotkania, by jeszcze w niedzielę przyjechać do Oświęcimia.
–W czwartek trening, dobra regeneracja i w piątek stajemy dalej do walki – zapowiada najskuteczniejszy gracz zespołu, Luka. –Mam nadzieję, że przyjdzie dużo kibiców. Musimy wygrać i wracamy do Oświęcimia.
Czytaj także: