GKS Tychy w tegorocznej fazie play-off jest niepokonany na własnym lodzie! Podopieczni Pekki Tirkkonena w drugim meczu finału play-off wygrali z GKS-em Katowice 5:1 i od szóstego tytułu mistrzowskiego dzielą ich już tylko dwa zwycięstwa.
Stadion Zimowy znów wypełnił się do ostatniego miejsca, a na lodzie obejrzeliśmy kolejną ciekawą konfrontację, w której żaden z zespołów – cytując Mariusza Pudzianowskiego – tanio skóry nie sprzedał. Ale walka toczy się przecież o wysoką stawkę - złoty medal mistrzostw Polski.
Jeśli chodzi o liczby i hokejowe konkrety, to w tych aspektach lepsi byli gospodarze. Na listę strzelców wpisali się czterej Finowie: Jere-Matias Alanen, Roni Allén, Valtteri Kakkonen i Rasmus Heljanko, a także Alan Łyszczarczyk. Pierwsi trzej zaskakiwali Johna Murraya niezwykle precyzyjnymi uderzeniami w okienko, Heljanko podczas gry w przewadze huknął bez przyjęcia z lewego bulika, a Łyszczarczyk wykorzystał sytuację sam na sam z katowickim golkiperem. Honor katowiczan uratował Mateusz Michalski na 74 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry.
Nieco inaczej!
Mówi się, że każdy mecz fazy play-off jest odmienną historią jednej wielkiej opowieści. We wtorek triumfowali tyszanie, którzy ważny krok w kierunku zwycięstwa zrobili w drugiej odsłonie. Na trafienie Santeriego Koponena z 10. minuty odpowiedzieli Valtteri Kakkonen i Alan Łyszczarczyk i to wystarczyło, aby sięgnąć po zwycięstwo.
Wielu kibiców zastanawiało się, jak będzie wyglądało drugie spotkanie tej serii. Padały pytania czy oba zespoły zdecydują się na zmiany personalne w składzie i czy katowiczanie zdołają czymś zaskoczyć tyszan, którzy tegorocznej fazie play-off jeszcze nie przegrali na własnym lodzie.
Trener Jacek Płachta wystawił ten sam skład co wczoraj, to Pekka Tirkkonen zdecydował się na korekty w formacji defensywnej. W zespole z piwnego miasta zabrakło Bartłomieja Pociechy, który zmaga się z problemami zdrowotnymi. Jego miejsce w trzeciej parze obrońców zajął Olli Kaskinen, a Olaf Bizacki pełnił rolę siódmego obrońcy.
15 sekund i dwóch panów "A"
Katowiczanie zaczęli agresywnie, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Tomáša Fučíka. Dwie okazje miał Jean Dupuy, który nie zdołał trafić do siatki.
A tyszanie? Najpierw dali się wyszumieć rywalowi, a później przystąpili do działania i w odstępie 15 sekund zdobyli dwie bramki. W 11. minucie wynik spotkania otworzył Jere-Matias Alanen, który po kapitalnym podaniu Dominika Pasia trafił w samo okienko. Później równie precyzyjnym uderzeniem z bulika popisał się Roni Allén i tyscy kibice mieli kolejne powody do radości.
Goście na domiar złego w końcówce pierwszej odsłonie złapali dwa wykluczenia i tyszanie przez 68 sekund grali w podwójnej przewadze. Jednak nie zdołali jej wykorzystać i na tak wczesnym etapie meczu posłać rywali na łopatki.
GieKSa rozpoczęła pogoń za wynikiem, ale miała problem zarówno z decyzyjnością, jak i ze skutecznością. Dobrych okazji nie wykorzystali Ben Sokay, Patryk Wronka, Christian Mroczkowski i Stephen Anderson. Nie udało im się zamienić na gola okresu gry w przewadze.
I ten fakt zemścił się na nich tuż przed zakończeniem drugiej odsłony. Podopieczni Pekki Tirkkonena wyprowadzili szybki kontratak i po raz trzeci umieścili gumę w siatce. Bartłomiej Jeziorski dograł do podłączającego się do akcji, Valtteriego Kakkonena, a ten przymierzył w samo okienko katowickiej bramki.
Trzybramkowa zaliczka dała zwycięzcom sezonu zasadniczego spory komfort gry. Katowiczanie mogli jeszcze wrócić do meczu, ale znów nie wykorzystali okresu gry w przewadze.
Gol jak u Owieczkina. Była też szydera
W 48. minucie gospodarze wykorzystali swój power play. Roni Allén zagrał do ustawionego na lewym buliku Rasmusa Heljanki, który uderzył bez przyjęcia i złapał na przemieszczeniu Johna Murraya.
Nie był to ostatni ofensywny akcent w wykonaniu GKS-u Tychy. 70 sekund później sytuację sam na sam z "Jaśkiem Murarzem" wykorzystał Alan Łyszczarczyk, dla którego był to siódmy gol w tegorocznej fazie play-off.
Później z głośników zlokalizowanych na Stadionie Zimowym rozległ się legendarny przebój grupy Lady Pank "Mniej niż zero". Refren tej piosenki błyskawicznie podchwycili miejscowi fani i z szerokimi uśmiechami na twarzach chętnie go powtarzali.
Delikatną szyderę tuż przed końcem regulaminowego czasu gry przerwał jednak Mateusz Michalski. Skrzydłowy drugiego ataku na raty pokonał Tomáša Fučika i zdobył honorowego gola.
GKS Tychy - GKS Katowice 5:1 (2:0, 1:0, 2:1)
1:0 Jere-Matias Alanen - Dominik Paś, Mark Viitanen (10:56),
2:0 Roni Allén - Mateusz Gościński (11:11),
3:0 Valtteri Kakkonen - Bartłomiej Jeziorski, Olli-Petteri Viinikainen (38:35),
4:0 Rasmus Heljanko - Roni Allén, Bartłomiej Jeziorski (47:35, 5/4),
5:0 Alan Łyszczarczyk - Rasmus Heljanko, Filip Komorski (48:45),
5:1 Mateusz Michalski - Igor Smal, Kacper Maciaś (58:46).
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek, Przemysław Gabryszak (główni) - Sławomir Szachniewicz, Michał Gerne (liniowi).
Minuty karne: 8-10.
Widzów: 2535.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 2:0 dla GKS-u Tychy.
Kolejny mecz: w sobotę o 17:30 w Katowicach.
GKS Tychy: T. Fučík - R. Allén, M. Bryk; A. Łyszczarczyk F. Komorski, R. Heljanko - O. Viinikainen, V. Kakkonen; M. Lehtonen (4), J. Monto (4), B. Jeziorski - B. Ciura O. Kaskinen; D. Paś, J. Alanen, M. Viitanen - O. Bizacki; D. Larionovs, W. Turkin, M. Gościński oraz M. Ubowski.
Trener: Pekka Tirkkonen.
GKS Katowice: J. Murray - P. Englund, A. Runesson (2); P. Wronka G. Pasiut, J. Dupuy - A. Varttinen (2), T. Verveda; M. Michalski (2), B. Sokay, C. Mroczkowski - S. Koponen, J. Norberg; M. Bepierszcz, S. Anderson (2), M. Kallionkieli - K. Maciaś; B. Magee, D. Salituro (2), I. Smal oraz J. Hofman.
Trener: Jacek Płachta
Czytaj także: