Za nami trzecie spotkanie w ramach tegorocznych rozgrywek Hokejowej Ligi Mistrzów. GKS Tychy tym razem przegrał na własnym lodzie z Frölundą Göteborg 1:3, choć jedno z trafień dla Szwedów, wzbudziło wiele kontrowersyjne. A jak ta sytuacja wyglądała z perspektywy Maxa Friberga, autora tej bramki?
HOKEJ.NET: – Jak z twojej perspektywy wyglądał ten mecz?
Max Friberg: – To był ciężki mecz, mieliśmy przeciwko sobie dobrą drużynę i porządny tłum kibiców. GKS Tychy strzelił jako pierwszy, było nam po tym ciężko wrócić, ale sądzę, że mieliśmy masę cierpliwości i w końcu znaleźliśmy drogę do powrotu do gry. Myślę, że zwycięstwo dała nam solidna w naszym wykonaniu trzecia tercja.
Jak postrzegasz zdobytą przez siebie bramkę? Czy to był prawidłowy gol?
– Tak. Nie myślałem o tym, żeby kopnąć krążek, on po prostu na mnie sunął, a ja go jakoś przekierowałem – uderzył w moją łyżwę i wskoczył do siatki. Cała nasza piątka zapracowała na tę bramkę.
Jaki był twoim zdaniem kluczowy moment tego spotkania i który element okazał się najważniejszy?
– Trudno powiedzieć. Być może ludzie spodziewali się po nas nieco większej dominacji, ale pokazaliśmy sporą odporność no i masę cierpliwości. Czasami nie ma co na siłę cisnąć, bo przez to mogą drużynie umknąć dobre okazje do strzelenia gola, tak trochę było z nami w drugiej tercji. Koniec końców, utrzymaliśmy dobrą formę mentalną i skupienie.
Jak widzisz kolejne wasze spotkanie, tym razem w Pradze?
– Wiemy, że przeciwnik to dobra, doświadczona drużyna, więc mamy pełną świadomość, że czeka nas nie lada wyzwanie. Dziś rozegraliśmy z Tychami ciężki mecz i niczego innego nie spodziewam się w sobotę. My również mamy dobry zespół, świetnie zbalansowany między młodszymi i bardziej doświadczonymi zawodnikami, więc nie brakuje nam ani entuzjazmu, ani znajomości hokejowego rzemiosła. To będzie dobry, ekscytujący mecz.
Rozmawiał: Wojciech Piech
Czytaj także: