GKS Tychy po raz jedenasty w historii i trzeci z rzędu zdobył Puchar Polski! Trójkolorowi dokonali tego, pokonując w Krynicy-Zdroju JKH GKS Jastrzębie 3:1.
Przed meczem sporo było pytań dotyczących szans poszczególnych zespołów, a także tego, jak potoczy się to spotkanie. Czy tyszanie - czujący się w tych rozgrywkach jak ryba w wodzie - wygrają je po raz 11 w historii i po raz trzeci z rzędu, a może figla spłatają im charakterni i niezwykle waleczni jastrzębianie.
Dominował jednak osąd, że będzie to spotkanie dla koneserów taktycznych niuansów, w którym obie drużyny postawią na cierpliwą i konsekwentną grę w destrukcji, a swoich szans poszukają wówczas, gdy rywale zostawią więcej przestrzeni na lodzie. Miał to być mecz walki i taki właśnie był.
W pierwszej odsłonie bramek nie oglądaliśmy, choć oba zespoły miały swoje okazje. Ze swoich obowiązków dobrze wywiązywali się obaj bramkarze.
W 10. minucie jastrzębianie wyszli z szybkim kontratakiem. Samuel Petráš wypuścił Martina Kasperlika, który błyskawicznie znalazł w tyskiej tercji. W kluczowym momencie tej akcji zwlekał z oddaniem strzału, aż w końcu uciekł mu krążek. Tomáš Fučík nie ryzykował i zamroził krążek.
Najgroźniejszą okazję dla tyszan stworzył atak Alan Łyszczarczyk – Filip Komorski – Rasmus Heljanko. "Łyżka" dobrze dograł do fińskiego skrzydłowego, ale jego uderzenie instynktownie obronił Vilho Heikkinen.
Gol cacuszko!
Po zmianie stron więcej hokejowych konkretów zaprezentowali trójkolorowi. Podkręcili tempo i oddali od hokeistów znad czeskiej granic dwa razy więcej strzałów (10-5).
Efekt był taki, że w 27. minucie na lis tę strzelców wpisał się Joona Monto, który objechał bramkę i uderzeniem z prawego bulika zaskoczył Heikkinena. To był niezwykle precyzyjny strzał, bo fiński środkowy zmieścił gumę pomiędzy głową golkipera a spojeniem słupka z poprzeczką.
Podopieczni Pekki Tirkkonena ponownie zaskoczyli rywali na początku trzeciej odsłonie. Tym razem impuls popłynął ze strony kapitana. Ogrom pracy przy drugim golu wykonał Filip Komorski, który pomknął prawym skrzydłem, zjechał do środka i uderzył z bekhendu. Jastrzębski golkiper odbił gumę parkanem, ale wprost na kij Heljanki, który musiał tylko umieścić gumę w odsłoniętej części bramki.
Kontakt i szybka odpowiedź kapitana
Ekipa dowodzona przez Róberta Kalábera starała się gonić wynik, ale momentami szło jej jak po grudzie. Kontaktowego gola zdobyli w 58. minucie, gdy ich sztab szkoleniowy zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza. Uderzenie Aleksiego Mäkeli z linii niebieskiej skutecznie poprawił Vratislav Kunst i wlał jeszcze nadzieję w serca zawodników z alei Jana Pawła II.
Ale dosłownie na moment. Na 15 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry pieczęć na zwycięstwie postawił Filip Komorski, który umieścił gumę w pustej bramce. Chwilę później tyszanie wznieśli w górę trofeum i sprawili sobie znakomity prezent na zakończenie roku!
GKS Tychy - JKH GKS Jastrzębie 3:1 (0:0, 1:0, 2:1)
1:0 Joona Monto - Bartłomiej Jeziorski (26:51),
2:0 Rasmus Heljanko - Filip Komorski, Alan Łyszczarczyk (43:41),
2:1 Vratislav Kunst - Aleksi Mäkelä, Taneli Ronkainen (57:50),
3:1 Filip Komorski - Rasmus Heljanko, Matias Lehtonen (59:45 - do pustej bramki).
Sędziowali: Paweł Kosidło, Bartosz Kaczmarek (główni) - Michał Gerne, Sławomir Szachniewicz (liniowi).
Minuty karne: 4-8.
Strzały: 29-23.
Widzów: 2635.
GKS Tychy: T. Fučík - O. Kaskinen, O. Bizacki; M. Lehtonen (2), J. Monto, B. Jeziorski - O. Viinikainen, V. Kakkonen; A. Łyszczarczyk (2), F. Komorski, R. Heljanko - B. Ciura, B. Pociecha; M. Viitanen, W. Turkin, D. Paś - M. Bryk; D. Larionovs, M. Ubowski, M. Gościński oraz J. Krzyżek.
Trener: Pekka Tirkkonen.
JKH GKS: V. Heikkinen - T. Ronkainen, A. Mäkelä; M. Kaleinikovas (4), H. Kuru, T. Pulkkinen - J. Žůrek, E. Bagin; M. Kasperlík, S. Kiełbicki, S. Petráš (2) - K. Górny, N. Blomberg; M. Urbanowicz, Ł. Nalewajka, J. Ślusarczyk - V. Kunst, P. Hanzel; R. Nalewajka, T. Szczerba, M. Zając.
Trener: Róbert Kaláber
Czytaj także: