GKS Tychy pokonał na własnym lodzie TAURON Re-Plast Unię Oświęcim 5:4 po dogrywce i wyrównał stan półfinałowej rywalizacji! Złotego gola w trzeciej minucie dodatkowego czasu gry zdobył Filip Komorski. O tym, który z zespołów awansuje do finału play-off przesądzi zatem siódmy mecz.
W składach obu zespołów doszło do kosmetycznych zmian. Trener Andriej Sidorienko kosztem Oskara Jaśkiewicza desygnował do gry Emila Bagina. Z kolei sztab szkoleniowy oświęcimian nie mógł skorzystać z usług chorego Andrija Denyskina. Miejsce rosłego Ukraińca w pierwszym ataku zajął Teddy Da Costa, który został ustawiony u boku Pawła Padakina i Krystiana Dziubińskiego.
Wymarzony początek
Mecz z większym animuszem rozpoczęli tyszanie, którzy grali z nożem na gardle i doskonale zdawali sobie sprawę, że ewentualna porażka sprawi, że marzenia o zdobyciu tytułu mistrzowskiego trzeba będzie odłożyć do przyszłego sezonu. Ich akcje lepiej się zazębiały i były znacznie groźniejsze. Z kolei Unia grała zbyt zachowawczo, czyhając na błędy gospodarzy.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 7. minucie wynik spotkania otworzył Mateusz Gościński, który uderzył z pełnego zamachu sprzed lewego bulika. Guma przemknęła pod pachą Kevina Lindskouga i znalazła się w siatce. Tyscy kibice mieli pierwsze tego wieczoru powody do radości. Kolejne pojawiły się już pięć minut później, kiedy to uderzenie Christiana Mroczkowskiego z najbliższej odległości poprawił Bartłomiej Jeziorski.
Tyszanie zyskali ogromny komfort gry i nie zmącił go kontaktowy gol autorstwa Tommiego Laakso, który w 27. minucie precyzyjnym uderzeniem z nadgarstka zwieńczył ładny rajd i asystę Dariusza Wanata. Podopieczni Andrieja Sidorienki już cztery minuty później ponownie prowadzili dwiema bramkami. Podczas gry w przewadze August Nilsson uderzył zza bulika, a krążek odbił się jeszcze od Krystiana Dziubińskiego i znalazł się w sieci. Dobrą okazję na podwyższenie rezultatu miał choćby bardzo aktywny w tym spotkaniu Filip Komorski.
Podawanie tlenu
Najwięcej emocji przyniosła trzecia odsłona. Nie mający nic do stracenia biało-niebiescy odważniej ruszyli do przodu, a tyszanie koncentrowali się na tym, aby wytrącać ich z rytmu i kraść cenne sekundy.
Pierwszym ostrzeżeniem był strzał w spojenie Michaela Cichego, który sędziowie obejrzeli chwilę później przy analizie wideo. Ale tyszanie nie wyciągnęli wniosków z tej sytuacji. Później gospodarze złapali dwie kary i oświęcimianie przez 98 sekund grali w podwójnej przewadze. Wykorzystali ją i wrócili do meczu. Kontaktowego gola zdobył Teddy Da Costa, który popisał się ładnym uderzeniem z nadgarstka.
Później byliśmy świadkami serii wykluczeń - trzeba przyznać, że dość kontrowersyjnych. Najpierw na ławkę kar trafił Filip Starzyński, potem Krystian Dziubiński, a następnie Jean Dupuy. Efekt był taki, że w 50. minucie Unia doprowadziła do wyrównania, wykorzystując okres gry 4 na 3. Soczystym i przepięknym uderzeniem w okienko popisał się Filipp Pangiełow-Jułdaszew. Było więc 3:3, a sędziowie zaliczyli to trafienie po analizie wideo.
Unia szła za ciosem i dzięki kolejnej skutecznie rozegranej przewadze objęła prowadzenie. W zamieszaniu podbramkowym najsprytniej zachował się Krystian Dziubiński i odebrał zasłużone gratulacje od swoich kolegów.
KK, czyli Kapitan Komorski
Wicemistrzowie Polski sami skomplikowali sobie sytuację. Popełnili błąd przy zmianie i tyszanie zagrali w przewadze. Z chirurgiczną precyzją wykorzystał ją Filip Komorski, który z korytarza międzybulikowego trafił w okienko bramki strzeżonej przez Kevina Lindskouga.
Później niepotrzebną karę zarobił jeszcze Roman Diukow, więc tyszanie mieli genialną okazję do tego, by posłać rywala na łopatki jeszcze w regulaminowym czasie gry. Nie wykorzystali jej, ale w końcówce dostali od rywali kolejny prezent w postaci “power playa” podyktowanego za nadmierną liczbę graczy na lodzie.
To wykluczenie przeszło na dogrywkę, ale tyszanie nie zdołali zamienić go na gola. Gdy na lodzie oglądaliśmy czteroosobowe zestawy decydujący cios zadał Filip Komorski. 31-letni środkowy wyłuskał gumę pod bandą i strzałem od zakrystii pokonał golkipera Unii. Na trybunach “Stadionu Zimowego” zapanowała prawdziwa euforia. Do finału awansuje więc zespół, który wygra siódmy mecz. Zostanie on rozegrany w środę o 18:00 w Oświęcimiu.
GKS Tychy - TAURON Re-Plast Unia Oświęcim 5:4 d. (2:0, 1:1, 1:3, d. 1:0)
1:0 Mateusz Gościński - August Nilsson, Alexander Younan (06:19),
2:0 Bartłomiej Jeziorski - Christian Mroczkowski, Olli Kaskinen (11:24, 4/4),
2:1 Tommi Laakso - Dariusz Wanat, Aleksandrs Jerofejevs (26:27),
3:1 August Nilsson - Roman Szturc, Jouka Juhola (30:04, 5/4),
3:2 Teddy Da Costa - Pawło Padakin, Michael Cichy (47:19, 5/3),
3:3 Filipp Pangiełow-Jułdaszew - Teddy Da Costa (49:55, 4/3),
3:4 Krystian Dziubiński - Tommi Laakso, Pawło Padakin (51:19, 5/4),
4:4 Filip Komorski - Jean Dupuy, Bartłomiej Jeziorski (55:35, 5/4),
5:4 Filip Komorski - Christian Mroczkowski (62:13, 4/4).
Sędziowali: Marcin Polak, Paweł Kosidło (główni) - Sławomir Szachniewicz, Wojciech Moszczyński (liniowi).
Minuty karne: 14-16
Strzały: 33-39.
Widzów: 2535.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 3:3
Kolejny mecz: w środę o 18:00 w Oświęcimiu.
GKS Tychy: T. Fučík - B. Pociecha, O. Kaskinen; O. Šedivý, F. Komorski (2), R. Szturc - E. Bagin, O. Bizacki; M. Gościński, F. Starzyński (4), B. Jeziorski - A. Younan, A. Nilsson (2); C. Mroczkowski (2), A. Boivin, J. Dupuy (2) - B. Ciura (2); J. Juhola, R. Galant, S. Marzec oraz M. Ubowski.
Trener: Andriej Sidorienko
Unia (4): K. Lindskoug - R. Diukow (2), A. Jerofejevs; T. Da Costa, K. Dziubiński (2), P. Padakin (2) - F. Pangiełow-Jułdaszew (2), K. Jākobsons (2); E. Ahopelto, M. Cichy, A. Szczechura - P. Bezuška, P. Noworyta; J. Sołtys, Ł. Krzemień (2), S. Kowalówka - M. Noworyta, K. Paszek; T. Laakso, D. Wanat, A. Prusak.
Trener: Nik Zupančič
Czytaj także: