Białoruś i Łotwa szukają trenerów
Trzech kandydatów ubiega się o stanowisko selekcjonera reprezentacji Łotwy w hokeju na lodzie. Na Białorusi mówi się tylko o jednym nazwisku, ale sytuacja w ostatnich dniach poważnie się skomplikowała.
Prezydent Łotewskiej Federacji Hokejowej (LHF) Kirovs Lipmans przyznał, że następcę zwolnionego po ostatnich Mistrzostwach Świata Oļegsa Znaroksa wybierze z grona trzech trenerów, ale podał nazwisko tylko jednego z nich. Jest to Rosjanin Wasilij Tichonow - syn legendarnego trzykrotnego mistrza olimpijskiego, Wiktora Tichonowa. Oprócz niego o stanowisko ubiega się Kanadyjczyk i Amerykanin, ale Lipmans nie chce zdradzać ich nazwisk.
Wiadomo jedynie, że amerykański szkoleniowiec prowadził niegdyś reprezentację swojego kraju do lat 20. Prezydent LHF wyżej ocenia jednak kwalifikacje Kanadyjczyka. Problemem w zatrudnieniu szkoleniowca zza Oceanu mogą się jednak okazać pieniądze. Lipmans przyznaje, że pierwsze żądania trenera z USA daleko wykraczały poza finansowe możliwości łotewskiej federacji. - Na szczęście suma, której się domaga spadła do 99 tysięcy łatów rocznie (ok. 560 tys. złotych - przyp. red.) - mówi prezydent w rozmowie z portalem "Delfi Sports". - Gdyby na Łotwie, tak jak w Rosji decyzje o trenerach reprezentacji zapadały na najwyższym szczeblu państwowym, to moglibyśmy oferować znacznie lepsze zarobki.
O tym na którego z kandydatów zdecyduje się LHF zadecydują rozmowy z każdym z nich, które przeprowadzi prezydent. Lipmans 4 lipca wybiera się do Stanów Zjednoczonych, gdzie będzie rozmawiał zarówno z obydwoma trenerami z Ameryki Północnej, jak i z Tichonowem goszczącym w Nowym Jorku.
Wiadomo już, że wybrany trener będzie jednocześnie prowadził reprezentację do lat 20 i że nie może pracować w klubie. Ten ostatni warunek wykluczył z rywalizacji o posadę kilku rosyjskich szkoleniowców, którymi interesowała się łotewska federacja. - Twardo postawilismy takie wymagania. Głowy trenera nie powinny zaprzątać inne sprawy, tak żeby mógł w pełni mógł poświęcić się pracy z reprezentacjami - mówi Lipmans.
Ta sama kwestia łączenia pracy w klubie i reprezentacji może okazać się kluczowa w poszukiwaniu nowego selekcjonera drużyny narodowej Białorusi. Najgłośniej jako o potencjalnym następcy Eduarda Zankowca, który podał się do dymisji po tym, jak jego zespół zajął 14. miejsce na Mistrzostwach Świata, mówi się o Władimirze Krikunowie. Tyle tylko, że ten wczoraj zastąpił obejmującego reprezentację Rosji Zinietułę Bilaletdinowa na stanowisku trenera Ak-Bars Kazań.
Jeszcze przed kilkoma dniami, gdy był trenerem Nieftiechimika Niżniekamsk Krikunow mówił, że nie widzi problemu w łączeniu tego stanowiska z posadą selekcjonera reprezentacji Białorusi. Jak się okazuje widzą go jednak władze nowego pracodawcy rosyjskiego trenera. - Uważam, że każdy powinien odpowiadać za jedną rzecz - mówi wiceprezydent Ak-Bars, Rawił Szawalejew, który identycznie wypowiadał się, gdy ten sam problem dotyczył Bilaletdinowa prowadzącego wówczas negocjacje z Federacją Hokeja Rosji (FHR). - Powiedzenie, że kto ściga dwa zające nie chwyta żadnego nie zostało wymyślone przeze mnie, ale wiele razy się potwierdziło.
Zapytany przez dziennik "Pressball", czy nie będzie zadowolony, jeśli Krikunow obejmie kadrę Białorusi Szawalejew odpowiada: - Powiem dokładniej - będę temu kategorycznie przeciwny. Taka odpowiedź nie zraża jednak prezydenta Federacji Hokeja Republiki Białorusi (FHRB), Jewhenija Worsina. - Rozumiem postawę klubu, ale zrezygnujemy z Krikunowa tylko jeśli usłyszymy "nie" od niego samego - mówi. - Myślę, że Rosjanie są w błędzie domagając się od trenerów skupienia tylko na jednej pracy. Wiaczesławowi Bykowowi prowadzenie klubu nie przeszkodziło w zdobyciu dwóch złotych medali Mistrzostw Świata.
Choć Krikunow uchodził dotąd za jedynego kandydata do objęcia reprezentacji Białorusi, a nieoficjalnie mówiło się już o tym, że FHRB przygotowała dla niego roczny kontrakt z opcją przedłużenia do Igrzysk Olimpijskich w Soczi, to Worsin twierdzi, że gdyby porozumienia z Ak-Bars nie udało się osiągnąć, ma przygotowany wariant B. - Lista kandydatów nie jest ograniczona tylko do Władimira - mówi dla "Pressballu". - Mamy jeszcze pięciu kandydatów - dwóch Białorusinów, a także Kanadyjczyk, Słowak i Szwajcar. W pierwszej kolejności chcemy dać szansę swoim.
Komentarze