Przespane dwadzieścia minut
Hokeiści TatrySki Podhala Nowy Targ ponieśli pierwszą w tym sezonie porażkę na własnym lodowisku w starciu z mistrzem Polski GKS Tychy. Po wcześniejszych trzech kolejnych zwycięstwach – biorąc pod uwagę ligę i Puchar Polski – tym razem „Szarotki” przegrały 2:3.
- Cieszymy się, że wreszcie przełamaliśmy tą swoją niemoc na nowotarskim lodowisku. Łatwo nie było, bo Podhale znane jest z tego, że nie odpuszcza do samego końca. Najważniejsze, że dopisujemy do swojego konta kolejne trzy punkty – przyznał napastnik Tychów, Marcin Kolusz.
W pierwszej tercji bardzo słabo grający gospodarze sprezentowali gościom oba gole. W 2 min błąd we własnej tercji popełnił Maciej Sulka, z czego skorzystał Josef Vitek. W 16 min z kolei w momencie kiedy „Szarotki” grały w liczebnej przewadze, Krzysztof Zapała stracił krążek na rzecz Jaroslava Hertla, który następnie wygrał starcie „oko w oko” z Ondrejem Raszką. W między czasie jeszcze w słupek nowotarskiej bramki trafił Mateusz Bepierszcz.
Dużo lepsza była w wykonaniu „Szarotek” tercja druga. Szczególnie pierwsze jej 10 minut to spora inicjatywa Podhalan, czego efektem było trafienie (w liczebnej przewadze) z 24 min Jarmo Jokili. Za moment Fin mógł doprowadzić do wyrównania, ale przegrał pojedynek sam na sam z Kamilem Kosowskim. W 31 min Jokila z kolei powędrował na ławkę kar i gospodarze przeżywali trudne chwile, ale – przy sporym udziale szczęścia - wyszli z opresji bez szwanku. Jeszcze w końcówce tej odsłony okazję miał Mateusz Michalski, ale po raz kolejny ze świetniej strony pokazał się Kosowski.
Gospodarze z dużym animuszem rozpoczęli trzecią tercję. Atakowali, ale brakowało w ich poczynaniach precyzji. Za to tyszanie groźnie kontrowali. Dobrych okazji dla nich nie wykorzystali m.in. Vitek i Rzeszutko. Wreszcie w 52 min Podhalanie przeprowadzili składną akcję. Zrehabilitował się Sulka, który wyłożył jak na tacy krążek Filipowi Wielkiewiczowi, a ten z bliska dopełnił formalności. Radość Podhalan z wyrównania nie trwała jednak długo. Niespełna dwie minuty później przytomnością umysłu w zamieszaniu pod bramką Raszki, wykazał się Rzeszutko, zdobywając dla gości jak się okazało zwycięskiego gola.
- Szkoda tej pierwszej tercji. Ospale weszliśmy w mecz. Potem jednak coś ruszyło. W efekcie udało się dogonić tyszan. Szkoda, że po tym jak udało się wyrównać, dostaliśmy gola na 2:3. Po tym ciosie już nie byliśmy się w stanie podnieść – przyznał napastnik Podhala, Patryk Wronka.
- Brak koncentracji w pierwszej tercji i w efekcie dwa stracone gole, sprawiły że mecz nam się mocno skomplikował. Od drugiej tercji już chłopaki zagrali dużo lepiej. Niestety w końcówce zabrakło szczęścia. Dosyć przypadkowo stracony gol zadecydował o naszej przegranej. Pech ciągle nas nie odpuszcza. Na porannym rozjeździe krążkiem trafiony został Darek Gruszka, co uniemożliwiło mu występ w meczu – ocenił drugi trener Podhala, Marek Rączka.
- Pierwsza tercja dobra w naszym wykonaniu, ale naszą grę w drugiej i trzeciej tercji lepiej przemyśleć. Dopisało nam jednak szczęście i w głównej mierze jemu zawdzięczamy to zwycięstwo – stwierdził z kolei drugi trener GKS Tychy, Krzysztof Majkowski.
TatrySki Podhale Nowy Targ - GKS Tychy 2:3 (0:2, 1:0, 1:1)
0:1 Josef Vítek - Mateusz Bepierszcz (01:51)
0:2 Jaroslav Hertl (15:25, 4/5)
1:2 Jarmo Jokila - Joni Haverinen, Krzysztof Zapała (23:23, 5/4)
2:2 Filip Wielkiewicz - Maciej Sulka (51:38)
2:3 Jarosław Rzeszutko - Mateusz Bepierszcz, Josef Vítek (54:21)
Sędziowali: Paweł Breske - Grzegorz Cudek, Artur Hyliński.
Minuty karne: 8 - 8
Strzały: 27 - 38
Widzów: 1000
TatrySki Podhale: Raszka - Haverinen, Wojdyła; Jokila, Zapała, Różański - Tomasik, Sulka; Wronka, McGregor, Wielkiewicz - Łabuz, Jaśkiewicz; Michalski, Kapica, Tapio - Stypuła, Olchawski, Zarotyński.
GKS: Kosowski - Kolarz, Ciura; Woźnica, Galant, Bagiński - Pociecha, Sokół; Vítek, Rzeszutko, Bepierszcz - Kotlorz, Bryk; Kolusz, Komorski, Kogut - Hertl, Gazda; Jeziorski, Kartoszkin, Majoch.
Komentarze