Rozmowa z prezes MMKS Podhala, Agatą Michalską na temat trwającego konfliktu na linii kluby – Polski Związek Hokeja na Lodzie.
Wbrew oczekiwaniom całego niemal środowiska hokejowego w Polsce, niedzielne spotkanie przedstawicieli klubów z prezesem Piotrem Hałasikiem wcale nie zakończyło konfliktu...
- Niestety. Wiele po tym spotkaniu sobie nie obiecywaliśmy, ale po cichu liczyliśmy, że ten nazwijmy to gest jaki pan prezes wykonał w stosunku do nas, to chęć wypracowania z jego strony kompromisu i przynajmniej próba znalezienie rozwiązania, który wszystkich zadowoli. Niestety stało się inaczej. Pomijam już formę w jaki sposób większość z nas została o tym poinformowana. Ja co prawda otrzymałam zaproszenie telefonicznie, na skrzynkę pocztową, ale inni działacze o spotkaniu dowiadywali się z Internetu, bądź pocztą „pantoflową". Mimo tego w komplecie stawiliśmy się w Sanoku, co jakby zaprzecza temu co pan prezes mówi w wywiadach, jakoby klubom nie zależało na dobru polskiego hokeja. Zależy i to bardzo. Niestety fatalna kondycja w jakim znajduje się ta dyscyplina w obecnym momencie, jest jakby wskaźnikiem skuteczności rządów pana Hałasika. Dalej tak poprostu być nie może. Potrzeba zmian i to gruntownych.
Kością niezgody cały czas jest termin Walnego Zgromadzenia...
- Tak. Nasze stanowisko się nie zmienia. Niczego więcej nie oczekujemy. Po to chcemy walnego, żeby nie osiem klubów decydowało o przyszłości pana Hałasika, a pięćdziesięciu kilku członków, którzy są do tego upoważnieni. Skoro pan prezes jest tak pewny słuszności swoich działań, to nie rozumiem czemu nie godzi się na zaproponowany przez nas termin. Jeżeli tylko będzie z jego strony sygnał, że się zgadza, ruszamy z ligą choćby jutro.
W Sanoku była też omawiana z osobna sytuacja klubów Podhala i Krynicy...
- Zgadza się, ale już bez obecności pana prezesa. Spotkałam się z panami Krzysztofem Zawadzkim i Dawidem Chwałką. Tutaj muszę podkreślić, że rozmowy były konkretne, wypracowaliśmy wstępnie jakiś plan dalszych działań.
Jak Pani odniesie się do głosów, których nie brakuje, że to właśnie kluby z Nowego Targu i Krynicy są prowodyrem buntu przeciwko prezesowi?
- Bzdury. Wystarczy zapytać przedstawiciela każdego klubu z osobna i jestem przekonana, że temu zaprzeczy. Decyzja o zawieszeniu rozgrywek, była decyzją wszystkich ośmiu klubów. Nie było to dla nas łatwe. Długo się nad tym wahaliśmy, ale tym „ogniskiem zapalnym" była decyzja pana prezesa o odwołaniu członków WGiD i Komisji Odwoławczej. To był moment, który popchnął nas do tak drastycznych, ale niestety koniecznych w naszym przekonaniu, ruchów.
Prezes sprawia wrażenie nieugiętego. Jeżeli nie przystanie na wasze propozycję, liga nie ruszy?
- Bez dwóch zdań musimy grać. Każdy z nas tego chce i jest zmotywowany, aby jak najszybciej zespoły wróciły do rywalizacji. I na pewno ruszymy z ligą, jeżeli będzie to konieczne to z pominięciem PZHL. Będziemy grać przede wszystkim dla kibiców. Rozgrywki zachowają swój system, będą grane według dotychczasowych zasad i terminarzy. Jestem przekonana, że jakoś znacząco nie stracą one na swojej atrakcyjności.
Rozmawiał Maciej Zubek
Czytaj także: