Hokeiści Comarch Cracovii niezbyt udanie zakończyli ligowe zmagania w 2025 roku, bowiem na finiszu ulegli ECB Zagłębiu Sosnowiec 0:3. Ich gra nie była jednak najgorsza, co potwierdza trener Krystian Dziubiński.
Szkoleniowiec Pasów najwięcej pretensji miał natomiast do pracy arbitrów tego pojedynku, którzy jego zdaniem mylili się w obie strony i nie radzili sobie z tym zadaniem.
– Nie wiem czy będzie to krótkie podsumowanie, ale mam takie cztery punkty z tego meczu. Po pierwsze gratulacje dla Zagłębia, bo rozegrali dobre spotkanie. Trudny mecz, dużo walczyli, więc to było dobre dla naszej drużyny. Szkoda tylko, że ten mecz został w mojej opinii zepsuty przez sędziów, którzy nie byli gotowi na to spotkanie, w szczególności, kiedy było uwolnienie. Ci dwaj panowie, którzy gwiżdżą na liniach widać było strach w ich oczach od początku tego meczu. Nie radzili sobie w obu przypadkach w dwie strony, więc sądzę, że w takich momentach powinien też sędzia główny - ja rozumiem, że oni są młodzi, niedoświadczeni - powinien też stanąć w ich obronie i jak dobry tata po prostu gwizdnąć też troszeczkę coś za nich, żeby nie było takich sytuacji. Moja drużyna dała dużo serca, zaangażowania i jest mi bardzo przykro, że w ten sposób musieliśmy dostać tę pierwszą bramkę i zmienić taktykę gry. Jednak jeszcze też chciałbym stanąć troszeczkę w obronie tych sędziów, bo arbiter powiedział mi, że to był błąd, jednak oni wiedzieli, że to jest błąd, nie mogą z tym nic zrobić, więc sądzę, że musimy jako kluby siąść i zmienić ten przepis, żeby dać narzędzie sędziom, żeby oni mogli zmienić tę decyzję w trakcie takiej sytuacji, bo jeżeli dalej w tym kierunku ten sport pójdzie, gdzie widać zainteresowanie kibiców jest, wszystkim się podoba i przez takie niesnaski naprawdę ludzie tracą i kluby pieniądze, jeżeli dojdzie to w play-offie naprawdę może coś się złego stać później podczas meczu i sądzę, że po prostu jak dalej tak będzie, to prędzej czy później takimi sytuacjami, meczami CBA się może zainteresować – grzmiał "Dziubek".
Krakowianie względem poprzedniego starcia, kiedy to pokonali KH Energą Toruń 5:4 nie byli w stanie przebić się przez ten mur, postawiony przez sosnowiecką ekipę.
– Tam udało nam się strzelić bramki, dzisiaj nie udało nam się, a nie da się wygrać meczu bez tego, ale tak jak mówię, ze względu na problemy zdrowotne i trochę kontuzji musieliśmy zareagować, wymyślić taki plan, że tak jak trener Maso mówił, mieli więcej w ataku, musieli więcej kreować, staraliśmy się być niebezpieczni w tych kontrach, liczyliśmy szczerze, że w przewadze jednej, drugiej po prostu przechylimy to na naszą kolejność – zakończył.
Kolejne spotkanie małopolska drużyna rozegra już po nowym roku. 2 stycznia przyjdzie im zmierzyć się na własnym terenie z STS-em Sanok.
Czytaj także: