STS Sanok przegrał na własnym lodzie z KH Energą Toruń 0:5 w meczu 30. kolejki TAURON Hokej Ligi. Rywalizacja sportowa zeszła na drugi plan, bo sanoczanie wyszli na lód 10 minut później. W ten oto sposób chcieli zasygnalizować, że sytuacja finansowo-organizacyjna sanockiego klubu wciąż nie ulega poprawie.
Takie zachowania nie są nowością na naszych taflach. W trudnych czasach stosowali je zawodnicy wielu polskich drużyn, chcąc zwrócić sytuację na fakt, iż działania zarządów klubów są dalekie od profesjonalnych.
Nie inaczej było w Sanoku. Zawodnicy w ten sposób chcieli pokazać zarówno miejscowym kibicom, jak i całemu środowisku hokejowemu, że w drużynie z Podkarpacia nie dzieje się zbyt dobrze. A nie trzeba nikomu przypominać, że ekipa z grodu Grzegorza została warunkowo dopuszczona do rozgrywek.
Do całej sytuacji na łamach portalu korsosanockie.pl odniosła się Marta Przybysz, prezes STS-u Sanok.
– Wczorajsze zachowanie zawodników było dla mnie dużym rozczarowaniem. Było mi po prostu po ludzku przykro. Przykro, bo tak naprawdę nie muszę tutaj być. A mimo to od wielu miesięcy jestem w tym klubie każdego dnia. Bo wierzę w chłopaków i walczę o funkcjonowanie klubu, często kosztem siebie, bez wynagrodzenia i bez narzekania na to, jak trudna bywa ta droga – powiedziała Przybysz.
Zaznaczyła, że spotkała się na rozmowie z zawodnikami i pytała ich, co było powodem ich zachowania, które określiła słowem "bunt".
– Nie otrzymałam konkretnej odpowiedzi. Zabrakło tej odwagi, którą mieli wczoraj – podkreśliła.
Pod adresem graczy STS-u wypowiedziała też kilka cierpkich słów. Jej zdaniem, zachowanie sprzed meczu ze "Stalowymi Piernikami" mocno uderzyło w klub.
– Mam też poczucie, że zawodnicy kompletnie nie wyciągają lekcji z życia i wniosków z poprzedniego sezonu. Wciąż pojawiają się impulsywne zachowania, które nie prowadzą do rozwiązania problemów, a jedynie pogłębiają chaos i uderzają w klub jako całość – wyjaśniła.
Dodała też, że klub na ten moment nie zalega z płatnościami, a zawodnicy doskonale wiedzą, jak skonstruowane są ich kontrakty.
– Fakty są takie, że zgodnie z zapisami wszystkich obowiązujących umów wynagrodzenia są rozliczane z dołu, a klub na ten moment nie zalega z płatnościami. Wynagrodzenie za listopad zgodnie z kontraktami może zostać wypłacone do końca grudnia. W piątek poinformowałam zawodników, że środki będą w poniedziałek i że jeśli będzie trzeba przelewy będę wykonywać nawet w nocy – stwierdziła prezes STS-u, podkreślając zarazem, że końcówka roku jest zawsze gorszym momentem dla zarządzania klubem.
– Obecnie mamy końcówkę roku i trudniejszy moment finansowy, o czym zawodnicy byli wcześniej informowani. Było mi wstyd wobec kibiców i sponsorów. Takie zachowania nie powinny mieć miejsca. Jeśli był problem w szatni, można było go zakomunikować i porozmawiać w cztery oczy, a nie w taki sposób – stwierdziła.
Czytaj także: