Bez Kane`a, ale ze zwycięstwem
Po raz pierwszy od rozegranego na baseballowym stadionie Wrigley Field meczu z Detroit Red Wings na lód wyszli hokeiści Chicago Blackhawks. Mimo, że zagrali bez swojej największej ofensywnej gwiazdy wreszcie udało im się wygrać.
Najlepszy debiutant ubiegłego sezonu, Patrick Kane doznał skręcenia kostki jeszcze we wtorkowym meczu przeciwko Detroit Red Wings, a w "Winter Classic" zagrał z bólem, ale wczoraj nie był już w stanie wyjechać na lód. Spotkanie z Calgary Flames było pierwszym w krótkiej karierze, które "Kaner" opuścił. Decydujący moment wczorajszego meczu miał miejsce w połowie drugiej tercji. Blackhawks prowadzili wtedy 2:1, ale Flames grali w przewadze i szukali gola wyrównującego. Fatalny błąd na linii niebieskiej rywali popełnił jednak Dion Phaneuf, któremu krążek odebrał Kris Versteeg. Najskuteczniejszy debiutant sezonu popędził na bramkę Miikki Kiprusoffa i pokonał fińskiego bramkarza podwyższając na 3:1. Gol stracony w przewadze podłamał gości, a do tego w końcówce "dobił" ich Dustin Byfuglien trafiając na zaledwie dwie sekundy przed końcem drugiej odsłony.
Mimo, że Płomienie zdobyły w trzeciej tercji gola po strzale Daymonda Langkowa to nie były w stanie odrobić dużej straty. W końcówce wynik na 5:2 ustalił trafiając do pustej bramki rywali Patrick Sharp. Wygrywając Blackhawks przerwali krótką, dwumeczową serię porażek. Obie te porażki podopieczni Joela Quenneville`a ponieśli w spotkaniach z Detroit Red Wings. - Dla nas gra w "Winter Classic" to była wspaniała okazja, ale teraz patrzymy już tylko do przodu - mówił po meczu Quenneville. - Graliśmy dzisiaj przeciwko drużynie, która jest w dobrej formie, ale podobało mi się to, jak sobie z nimi poradziliśmy. To dla nas bardzo ważne zwycięstwo. Calgary Flames z kolei zakończyli serię pięciu zwycięstw, a ich kapitan, Jarome Iginla po meczu mówił, że takie porażki są najtrudniejsze do przyjęcia. - Zawsze, kiedy jest seria zwycięstw, to taką porażkę trudno przełknąć. Dzisiaj mieliśmy w trzeciej tercji szansę na zmniejszenie strat do jednego gola, ale nie potrafiliśmy strzelić trzeciej bramki - mówił Iginla. Dość szczęśliwego gola otwierającego wynik strzelił Martin Havlát, który zaliczył także asystę.
Identyczny bilans mieli wczoraj Andrew Ladd i Patrick Sharp. Todd Bertuzzi również zaliczył gola i asystę, choć przy zapisanej mu bramce to raczej krążek trafił w niego po strzale Diona Phaneufa. Blackhawks po 36 meczach mają na koncie 49 punktów i zajmują czwarte miejsce w Konferencji Zachodniej. Tuż przed nimi znajdują się w tabeli Zachodu Flames, którzy zdobyli o jeden punkt więcej i wciąż mimo porażki prowadzą w Northwest Division. Wczorajszy mecz obejrzało w United Center w Chicago 22 146 widzów. Oznacza to, że w obecnym sezonie wyprzedane zostały bilety na wszystkie dotychczasowe mecze Blackhawks u siebie, co jeszcze do niedawna było rzadkością.
Grad goli obejrzeli kibice w Montréalu. Ich ulubieńcy, Canadiens pokonali Florida Panthers 6:5 po rzutach karnych. Decydującego karnego wykorzystał Andriej Markow, a dwa gole strzelił Andriej Kosticyn. Również dwie bramki dla Panthers, którzy mimo początkowego prowadzenia 2:0 przegrywali już 3:5 strzelił Radek Dvořák.
W meczu dwóch najsłabszych zespołów Southeast Division Tampa Bay Lightning pokonali Atlanta Thrashers 4:1 i wyprzedzili ich w tabeli. Dwa gole strzelił Martin St. Louis, trafiali także Steve Eminger i Ryan Malone, ale to bramkarz Mike Smith był bohaterem zespołu z Florydy. Smith obronił 27 strzałów i odniósł dopiero dziewiąte zwycięstwo w sezonie. Trener Thrashers, John Anderson ostro skrytykował po meczu swój zespół, pytając czy kogokolwiek w szatni obchodzą fatalne wyniki drużyny.
New Jersey Devils pokonali po dogrywce 4:3 Ottawa Senators. Tym razem gola nie zdobył jednak specjalista od bramek w dogrywkach Patrik Eliáš, a Brian Rolston, który w przewadze został niespodziewanie ustawiony na linii niebieskiej. Dwa gole strzelił dla Diabłów Litwin Dainius Zubrus. Dzięki zwycięstwu Devils wyprzedzili w tabeli Atlantic Division New York Rangers i znajdują się już tylko za Philadelphia Flyers. Senators zdobyli w tym sezonie 87 goli - najmniej ze wszystkich drużyn NHL.
Kapitalny mecz w bramce Anaheim Ducks rozegrał Jonas Hiller. Szwajcar obronił 29 strzałów Phoenix Coyotes i zaliczył trzeci "shutout" w sezonie, a jego zespół pokonał Kojoty 2:0. Gola i asystę przy bramce Chrisa Prongera zaliczył Bobby Ryan, a dwukrotnie asystował Scott Niedermayer. W składzie zabrakło za to Coreya Perry`ego zawieszonego na 4 mecze za brutalny atak na Claude`a Giroux w meczu z Philadelphia Flyers. W bramce Coyotes stał były gracz Ducks, Ilja Bryzgałow.
Minnesota Wild także 2:0 pokonali Colorado Avalanche. Również w tym meczu bohaterem był bramkarz zwycięskiego zespołu, Niklas Bäckström, który zaliczył czwarte "czyste konto" w sezonie, broniąc 33 strzały. Obydwa gole dla Wild strzelił Owen Nolan, wybrany w 1990 roku w Drafcie z pierwszym numerem przez Quebec Nordiques, gdzie spędził pięć sezonów, a po przeniesieniu klubu do Denver zagrał także 9 spotkań w barwach Avalanche.
Dallas Stars po rzutach karnych wygrali z Vancouver Canucks 3:2, choć przegrywali już 0:2. Decydującego karnego wykorzystał w piątej rundzie James Neal, który wcześniej zaliczył także asystę. Z rzutów karnych trafiali także: dla Stars Loui Eriksson i Mike Modano (także gol i asysta), a dla Canucks Kyle Wellwood (zdobył też gola w pierwszej tercji) i Ryan Kesler. Swój mecz numer 1 200 w NHL rozegrał Darryl Sydor. Canucks rozgrywali w tym sezonie sześć serii karnych i tylko raz udało im się wygrać.
Komentarze