"Bezczelne" słowa prezesa i riposta Komorskiego
Prezes PZHL Mirosław Minkina na łamach „Gazety Wyborczej” stwierdził, że nie ma co szerzyć strachu i robić afery w związku z faktem, iż trzech reprezentantów Polski zakaziło się koronawirusem podczas ostatniego zgrupowania reprezentacji Polski.
Szef hokejowej centrali zaznaczył, że zgrupowanie nie było fanaberią związku. Było zaplanowane już pół roku wcześniej, a polska reprezentacja potrzebuje takich spotkań, żeby wykonać odpowiednią pracę i rozwijać się. Stwierdził też, że Filip Komorski prawdopodobnie przyjechał na obóz już zakażony i opuścił go przed czasem.
– To nie czas na polowanie na czarownice. Prędzej czy później musiało to dotknąć także naszą dyscyplinę sportu. Nie ma co szerzyć strachu i robić afery, tylko spokojnie przez to przejść – powiedział na łamach katowickiego oddziału „Gazety Wyborczej”.
– Podczas zgrupowania przestrzegaliśmy obostrzeń. Dostępne były też środki dezynfekujące. Przy posiłkach zawodników irytowało, że sami nie mogą sobie nakładać jedzenia na talerz. Robiliśmy to, żeby jak najbardziej ograniczyć kontakt między nimi. Ale to jest sport. Hokeiści dzielą szatnię. Rozmawiają. Nie dajmy się zwariować – podkreślił prezes.
W takich sytuacjach wypada oddać też głos drugiej stronie. Poprosiliśmy więc Filipa Komorskiego o to, aby odniósł się do słów prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
– Jest to bezczelne kłamstwo. Z ostatniego dnia zgrupowania zwolniłem się dokładnie 6 lipca 2020. Rozmawiałem wówczas telefonicznie z trenerem Róbertem Kaláberem oraz kierownikiem Rochem Bogłowskim, a swoją prośbę argumentowałem sprawami rodzinnymi – zaznaczył wychowanek warszawskiej Legii.
– Wypowiedź pana prezesa pokazuje, że nie ma on żadnego pojęcia na temat tego, kiedy zawodnicy zaczęli mieć pierwsze objawy. Moje pojawiły się tuż po objawach zawodników tych już potwierdzonych, jak i tych czekających na wyniki testu – dodał 28-letni środkowy.
Komentarze