Bezsilni
Atlanta Thrashers w żadnym z czterech meczów obecnego sezonu nie znaleźli sposobu na pokonanie Boston Bruins, mimo że w niedzielę postawili rywalom trudne warunki.
Bruins przyjechali do Atlanty licząc na ósme zwycięstwo z rzędu i zrównanie się punktami z najlepszym w lidze zespołem San Jose Sharks. Długo jednak wynik był niepewny. W końcówce pierwszej tercji, kiedy goście grali w osłabieniu wyprowadzili kontrę "3 na 2", ale Vladimír Sobotka nie trafił do pustej już bramki rywali. Thrashers natychmiast wykorzystali to konstruując swoją szybką akcję i skorzystali z dużego szczęścia zdobywając pierwszego gola. Bryan Little próbując znaleźć podaniem Ilję Kowalczuka trafił krążkiem w obrońcę Bruins, Matta Hunwicka, co zaskoczyło stojącego w bramce gości Manny`ego Fernandeza i dało Thrashers prowadzenie 1:0. Podopieczni Claude`a Juliena wyrównali już na początku drugiej tercji po strzale Phila Kessela, a wynik 1:1 utrzymywał się przez większą część meczu. Dopiero nieco ponad 6 minut przed końcem spotkania impas bramkowy przerwał Michael Ryder, dając drużynie Bruins drugiego gola.
Mimo, że gospodarze do końca walczyli o wyrównanie nie udało im się go osiągnąć i po raz szósty z rzędu przegrali z rywalem z Bostonu. - To frustrujące - powiedział po spotkaniu strzelec jedynego gola dla gospodarzy, Bryan Little. - Pracowaliśmy tak ciężko przez cały mecz, a oni strzelili gola kilka minut przed końcem. Dla Bruins to ósme kolejne zwycięstwo, co oznacza, że mają obecnie najlepszy pod tym względem okres od sezonu 1992-93. Wygrana pozwoliła im zrównać się punktami z San Jose Sharks. Obie drużyny zdobyły już w obecnych rozgrywkach 58 "oczek", ale Rekiny wciąż legitymują się najlepszym bilansem w lidze, ponieważ mają na koncie o jeden mecz mniej. Gdyby Boston Bruins utrzymali to tempo zdobywania punktów do końca sezonu, to zamknęliby go z liczbą 132. To dokładnie tyle, ile wynosi rekord NHL ustanowiony w sezonie 1976-77 przez Montréal Canadiens.
Jednym z bohaterów wczorajszego spotkania był w barwach zwycięskiego zespołu bramkarz, Manny Fernandez, który obronił 32 strzały i świetnie spisywał się w ciągu ostatnich dwóch minut, które jego zespół niemal w całości rozgrywał w osłabieniu, a przez prawie minutę po wycofaniu bramkarza Thrashers grali nawet z przewagą dwóch graczy w polu. - Manny był wspaniały - mówił po meczu trener Claude Julien. - Miał w końcówce kilka interwencji, które spowodowały różnicę między nami, a nimi. Swoją dobrą passę Boston Bruins postarają się podtrzymać we wtorek w wyjazdowym meczu z Pittsburgh Penguins.
Anaheim Ducks pokonali St. Louis Blues 4:3 przerywając serię trzech porażek. Zwycięskiego gola zdobył Bobby Ryan, który zaliczył także asystę. Identyczny bilans uzyskał Scott Niedermayer, a dla Blues David Perron i Keith Tkachuk. Zespół z Anaheim wygrał, mimo że jeszcze w 48. minucie przegrywał 2:3.
Klubowy rekord kolejnych zwycięstw ustanowili hokeiści Chicago Blackhawks. Zespół z Chicago pokonał 4:1 Minnesota Wild wygrywając dziewiąty mecz z rzędu, a bohaterem spotkania był Dustin Byfuglien, który miał udział przy wszystkich golach dwa strzelając i przy dwóch kolejnych asystując. Gola i dwie asysty zaliczył najskuteczniejszy debiutant sezonu, Kris Versteeg, który ma na koncie już 29 punktów. W obecnych rozgrywkach tylko San Jose Sharks zdołali wcześniej wygrać 9 kolejnych spotkań. Znakomita forma Blackhawks sprawia, że jeszcze ciekawiej zapowiadają się ich dwie konfrontacje z Detroit Red Wings. We wtorek obie drużyny zagrają mecz numer 700 w historii ich rywalizacji, a w Nowy Rok zmierzą się na baseballowym stadionie Wrigley Field po raz 701.
Washington Capitals pokonali Toronto Maple Leafs 4:1. Po dwa gole strzelili Brooks Laich i Aleksander Owieczkin. Rosjanin trafił po raz drugi już do pustej bramki w ostatniej minucie i - jak przyznał po meczu Laich - przeprosił kolegę za to, że nie podał mu w tej sytuacji krążka, co umożliwiłoby Laichowi zaliczenie hat tricka. Dzięki zwycięstwu Capitals mają na koncie już 49 punktów i o 10 wyprzedzają w tabeli Southeast Division Carolina Hurricanes. To ich największa przewaga od prawie ośmiu lat. Swój mecz numer 700 w NHL rozegrał wczoraj Pavel Kubina.
Trzy gole w ciągu dokładnie 2:16 w drugiej tercji załamały Nashville Predators i pozwoliły Edmonton Oilers odnieść zwycięstwo 5:2. Wcześniej na tablicy wyników widniał remis, a spotkanie było bardzo wyrównane. Zwycięskiego gola strzelił Eric Cole, który zaliczył także dwie asysty, a po bramce i asyście uzyskali Sam Gagner i Sheldon Souray. Asystujący dwukrotnie Ľubomír Višňovský ma już na koncie 301 punktów w NHL. Dla "Nafciarzy" było to trzecie zwycięstwo z rzędu.
Vancouver Canucks pokonali Ottawa Senators 3:0, a punkty w spotkaniu zdobywali tylko Europejczycy. Po golu i asyście zaliczyli Pavol Demitra i Henrik Sedin, bramkę zdobył także Alexander Edler, za to dwa razy asystował Daniel Sedin. 18 interwencji wystarczyło Curtisowi Sanfordowi do zaliczenia czwartego "shutoutu" w karierze. Zespół z Ottawy poniósł już dwunastą z rzędu wyjazdową porażkę, a kalendarz nie jest dla niego w najbliższych dniach zbyt przyjazny. Z powodu trwających w Ottawie Mistrzostw Świata Juniorów Senators także 5 kolejnych spotkań rozegrają na wyjeździe. Probley "Sens" z wygrywaniem poza własną halą to nie nowość. To do nich bowiem należy ustanowiony w rozgrywkach 1992-93 ligowy rekord 38 kolejnych wyjazdowych porażek.
Komentarze