Bijatyka między ławkami. Ochroniarze wkroczyli do akcji (WIDEO)

W rozdzielaniu bijących się między ławkami hokeistów musieli sędziom pomagać ochroniarze. Teraz krewkich zawodników mogą czekać dodatkowe kary.
Do drużynowej bijatyki doszło podczas trzeciej tercji meczu szwedzkiej SHL pomiędzy Växjö Lakers a Malmö Redhawks. Zdaniem większości hokeistów iskrą zapalną był zjazd z lodu do niewłaściwego boksu gracza Redhawks Nicolaia Meyera. Duńczyk znalazł się w obozie "Jeziorowców", z którego rywale nie chcieli go wypuścić. Doszło do przepychanki, a Meyerowi na pomoc ruszyli koledzy z drużyny. Starcie przerodziło się w zespołową awanturę pomiędzy obydwoma boksami. Sędziowie sami nie mogli dać sobie rady z opanowaniem sytuacji, więc pomagali im ochroniarze, którzy starali się rozdzielić hokeistów.
- Skoro nie dzieje się nic na lodzie, to dzieje się na ławkach - zażartował komentator szwedzkiej telewizji, najwyraźniej rozczarowany tym, że w całym meczu padł tylko jeden gol. Goście z Malmö wygrali go 1:0.
Kary na lodzie zostały rozłożone równomiernie - po dwóch graczy z obu stron zostało odesłanych do szatni z karami meczu za niesportowe zachowanie. Był wśród nich sam Meyer. Teraz jednak winowajców mogą czekać dalsze konsekwencje dyscyplinarne, bo dyrektor sportowy SHL Johan Hemlin zapowiedział, że incydent będzie dokładnie przeanalizowany. - Nigdy nie jest dobrze, gdy dochodzi do bójki poza lodem, ale najpierw muszę się zapoznać z tym, co sędziowie napisali w protokole i porozmawiać z obserwatorami - powiedział Hemlin w szwedzkiej telewizji.
Zawodnik Lakers Martin Lundberg jako pierwszy doskoczył do Meyera, a po meczu tłumaczył, że sprowokowało go zachowanie Duńczyka. - Chłopak od nich zjechał do naszego boksu i zaczął gadać coś do naszego drugiego bramkarza. Gdyby nie to, to może by do takiej sytuacji nie doszło - skomentował. - Chcemy bronić naszych bramkarzy, więc wypchnęliśmy go stamtąd, a później dołączyło się do tego więcej zawodników.
Kolega klubowy Lundberga Marcus Sylvegård, który grał kiedyś w ekipie Redhawks, powiedział po spotkaniu, że bardzo podobało mu się całe zajście. - Widzieliśmy, że nasz bramkarz wypychał Meiera z boksu, ale on wrócił i cały czas coś gadał, więc też stanąłem w obronie bramkarza, bo to jeden z naszych najważniejszych zawodników - skomentował. - Ogólnie to fajna sprawa, bo rzadko zdarzają się takie sytuacje. Trzeba wtedy stanąć za kolegą, bo jesteśmy drużyną.
Swoją interwencję w trakcie awantury wytłumaczył także w szwedzkich mediach ochroniarz z hali Vida Arena. Wyjaśniał, że jest to normalna procedura, choć nigdy wcześniej hokeistów rozdzielać nie musiał. - Gdy tylko zaczyna się coś dziać poza lodem, to musimy interweniować, bo w tym momencie podlega to już ogólnym zasadom porządku w obiekcie - mówił. - W podobnej sytuacji jeszcze nigdy nie byłem, ale kiedy wkroczyliśmy, to dość szybko wszystko się uspokoiło. W sumie nie zapowiadało się, że ktoś kogoś zabije. Człowiek widział już gorsze rzeczy.
Komentarze