Brodeur wciąż wielki
Martin Brodeur ma za sobą tydzień pełen ważnych wydarzeń. We wczorajszym meczu z Minnesota Wild znów był najlepszy na lodzie i pokazał, że chce pobić drugi najważniejszy bramkarski rekord.
Ostatnie siedem dni to w życiu jednego z najlepszych bramkarzy wszech czasów ciąg ważnych zdarzeń. Zaczęło się w sobotę, kiedy w swoim rodzinnym Montréalu wyrównał rekord liczby zwycięstw w NHL należący do Patricka Roy. W poniedziałek został wybrany najlepszym graczem tygodnia w lidze, a dzień później pobił rekord Roy wygrywając z Chicago Blackhawks. W środę podczas spotkania z Carolina Hurricanes odpoczywał z ławki oglądając grę Kevina Weekesa w meczu przegranym przez Diabły, ale w tym samym dniu przegrał ze swoją byłą żoną sprawę sądową o alimenty. Informacja, która w zwykłej sytuacji zainteresowałaby tylko tabloidy tym razem w związku ze zwiększonym szumem wokół Brodeura znalazła się także w poważnych mediach. Wczoraj bramkarz Devils powrócił na lód i zrobił to w wielkim stylu. Brodeur zatrzymał 35 strzałów graczy Minnesota Wild, nie dał się pokonać ani razu i pomógł swojej drużynie w odniesieniu zwycięstwa 4:0.
Dla "Marty`ego" sytuacja jest o tyle komfortowa, że każde kolejne zwycięstwo (wczorajsze było 553.) będzie oznaczało nowy rekord ich liczby w karierze. Jednocześnie wczoraj odbył się 101. mecz w rozgrywkach zasadniczych NHL w którym nie wpuścił on gola - już tylko dwa takie spotkania dzielą go od wyrównania rekordu "shutoutów" Terry`ego Sawchuka, który pozostaje najważniejszym bramkarskim wynikiem wciąż nienależącym do Brodeura. Po wczorajszym meczu bramkarz Devils jak zwykle komplementował swoich kolegów. - Rekord Sawchuka to dowód na poświęcenie całej drużyny na rzecz dobrej gry w obronie - mówił po spotkaniu. - Tego nie można osiągnąć samemu. Przy tej liczbie, którą uzyskałem trzeba pamiętać, że drużyna robi dobre rzeczy. Bramkarz Devils od powrotu na lód po kontuzji łokcia rozegrał dziesięć spotkań, z których wygrał dziewięć. Brodeur po raz kolejny w ostatnim czasie przyćmił Patrika Eliáša. Kiedy w ubiegłą sobotę wyrównywał rekord Roy wielu ludzi zapomniało o tym, że Czech został tego samego wieczora najskuteczniejszym zawodnikiem w historii klubu. Wczoraj to właśnie Eliáš zdobył po łatwej stracie Marka Židlickýego pierwszego gola, który okazał się zwycięskim, a później trafił jeszcze raz ustalając wynik na 4:0.
Czech dobijał wtedy krążek z bliskiej odległości, ale główna zasługa w tej akcji przypadła Paulowi Martinowi, który zatrzymał "gumę" w tercji obronnej rywali rzucając się do niej niemal w stylu piłkarskiego bramkarza. Wcześniej bramki zdobyli także Brian Gionta, który skierował krążek do bramki Niklasa Bäckströma padając na lód i David Oduya. Po spotkaniu trener Wild, Jacques Lemaire miał wielkie pretensje do Židlickýego za stratę pierwszego gola. - Nie można robić błędów takich jak ten, kiedy gra się na wyjeździe z dobrym zespołem. To są błędy, których trzeba unikać. Takie które robi się raz na sezon. Tylko raz - mówił Lemaire, który w 1995 roku doprowadził New Jersey Devils do pierwszego w historii klubu Pucharu Stanleya, kiedy Diabły rozbiły w finale Detroit Red Wings 4-0. Z obecnego składu ekipy z Newark w tamtej drużynie grali Martin Brodeur, Brian Gionta i Bobby Holik. Zawodnikiem był także obecny asystent trenera Brenta Suttera, John McLean. Wczorajsze zwycięstwo pozwoliło podopiecznym Suttera awansować na 2. miejsce w Konferencji Wschodniej z 97 punktami. To o trzy mniej, niż zdobyli najlepsi w Konferencji Boston Bruins. Wild mają na koncie 74 "oczka" i spadli już na 12. miejsce na Zachodzie.
New Jersey Devils - Minnesota Wild 4:0 (0:0, 3:0, 1:0)
1:0 Eliáš 21:24
2:0 Gionta - Parise - Mottau 29:59
3:0 Oduya - Clarkson - Shanahan 31:02
4:0 Eliáš - Parise - Martin 48:32 PP
Strzały: 29-35.
Minuty kar: 14-6.
Widzów: 17 625.
Carolina Hurricanes po dramatycznym meczu wygrali z grającymi już tylko o honor New York Islanders 5:4. "Canes" prowadzili 2:0, później przegrywali 2:4, ale ostatecznie odnieśli siódme z rzędu zwycięstwo u siebie. Po dwa gole zdobyli Matt Cullen i Chad LaRose, a ten pierwszy dołożył także asystę. Gola i asystę dla pokonanych zanotował Duńczyk Frans Nielsen. Hurricanes, którzy od zdobycia Pucharu Stanleya w 2006 roku nie grali w play-offach awansowali na 6. miejsce Wschodu.
Daniel Briere od powrotu na lód po trzymiesięcznej kontuzji do wczoraj nie zdobył gola. Być może czekał na mecz ze swoim byłym zespołem. Philadelphia Flyers wygrali 6:4 z Buffalo Sabres m.in. dzięki dwóm trafieniom byłego gracza tych ostatnich. Gola i dwie asysty dołożył Mike Richards, który wcześniej nie wykorzystał rzutu karnego. Do miejsca dającego prawo gry w play-offach Sabres tracą pięć punktów.
Pittsburgh Penguins spokojnie pokonali 4:1 Los Angeles Kings i utrzymali 5. miejsce w Konferencji Wschodniej. Po golu i asyście zaliczyli najskuteczniejsi gracze NHL - Sidney Crosby i Jewgienij Małkin. Rosjanin ma na koncie 104 punkty, Crosby zajmuje w klasyfikacji punktowej drugie miejsce tracąc do kolegi 10 "oczek". Penguins wygrali 12 z 16 meczów pod wodzą Dana Bylsmy, a tylko w jednym z nich nie zdobyli punktu.
Detroit Red Wings pewnie wygrali 6:3 z Atlanta Thrashers i ze 105 punktami umocnili się na czele ligowej tabeli. Gola i dwie asysty zanotował Johan Franzén, o jedną asystę mniej uzyskał były gracz Thrashers, Marián Hossa, ale najlepszy na tafli był czterokrotnie asystujący Henrik Zetterberg. Red Wings wygrali piąty z rzędu mecz wyjazdowy.
Graczom Edmonton Oilers zwycięstwo nad Chicago Blackhawks dały rzuty karne. Zarówno te rozegrane po dogrywce, jak i jeden wykonywany w trzeciej tercji. "Nafciarze" wygrali 5:4 dzięki trafieniom Patricka O`Sullivana i Alesa Kotalika w karnych do których mogło nie dojść, gdyby w 53. minucie swój rzut karny wykorzystał Jonathan Toews. Młody gracz "Hawks" nie trafił jednak ani wtedy ani w dodatkowej serii, kiedy zgubił krążek. Z dodatkowego karnego pomylił się także Patrick Kane.
St. Louis Blues pokonali w Calgary miejscowych Flames 3:2 i tracą już tylko dwa punkty do miejsca dającego prawo gry w play-offach. O wygranej przesądziły bramki Andy`ego McDonalda i Jaya McClementa zdobyte w odstępie 51 sekund w trzeciej tercji. Trener Flames, Mike Keenan jako powód przegranej wskazał ogromną przewagę rywali w liczbie zablokowanych strzałów (24-6).
Komentarze