Rozmowa z Kasprem Bryniczką, zawodnikiem TatrySki Podhala przed ćwierćfinałowa rywalizacją z JKH Jastrzębiem.
Na „papierze” jesteście faworytem w konfrontacji z drużyną JKH, tyle że wasze ostatnie występy w lidze wlały niepokój w serca kibiców…
- Na pewno ostatnimi czasy nie dawaliśmy naszą grą powodu do optymizmu. Rożne czynniki miały na to wpływ, ale na play-off będziemy w formie. Najważniejsze, że atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. Każdy z nas jest świadom, o co toczyć się będzie gra w tych najbliższych meczach. Chcemy zatrzeć złe wrażenie, jakie pozostawiliśmy po sobie w tej końcówce sezonu zasadniczego.
Co będzie kluczem do sukcesu w meczach z drużyną z Jastrzębia?
- Przede wszystkim dyscyplina . Jak przeanalizujemy nasze mecze z tego sezonu, to dużo bramek traciliśmy w momencie gry w liczebnym osłabieniu. Dlatego musimy wystrzegać się kar. Zresztą w wielu innych spotkaniach też popełnialiśmy te same błędy i na ogół niosły one za sobą bardzo poważne konsekwencje.
Siłą napędową drużyny z Jastrzębia są: weteran polskiej ligi Leszek Laszkiewicz i o 21 lat od niego młodszy Dominik Paś. Zneutralizowanie poczynań tej dwójki wydaje się też istotne…
– Na pewno obaj są wyróżniającymi postaciami w swoim zespole i trzeba mieć na nich „oko”, ale nie tylko na nich musimy uważać. JKH to bardzo poukładany, młody i waleczny zespół. Musimy być bardzo czujni przez 60 minut.
Zaryzykujesz stwierdzenie, że awans do półfinału uzyskacie w czterech meczach?
- Nie, bo to jest sport i wszystko jest możliwe. Nie ważne czy awans uzyskamy po czterech, pięciu czy siedmiu meczach. Najważniejsze by dostać się do półfinału. Zresztą staram się nie wybiegać za daleko w przyszłość. Koncertujemy się na pierwszym meczu.
W ostatnim meczu sezonu zasadniczego w Opolu zabrakło Cię w składzie...
- Powodem była lekka kontuzja. Nie było to nic groźnego, ale wolałem dmuchać na zimne. Dziś już wszystko jest w poprządku i na wtorek jestem gotowy w stu procentach.
Rozmawiał Maciej Zubek
Czytaj także: