Canucks na szczycie
W porównaniu z pierwszym w obecnym sezonie meczem pomiędzy Anaheim Ducks, a Vancouver Canucks we wczorajszej rywalizacji obu drużyn było mniej goli i zabrakło rzutów karnych. Dla Canucks najważniejsze jednak jest to, że ponownie zdobyli dwa punkty, które dały im awans na pierwsze miejsce w Northwest Division.
Kiedy obie drużyny spotkały się w październiku zespół z Anaheim wygrał 7:6 po najdłuższej w tym sezonie, trzynastorundowej serii rzutów karnych. Obaj trenerzy - jak zwykle przy takim wyniku - mieli wiele zastrzeżeń do swoich zespołów, ale to szkoleniowiec Canucks mógł się cieszyć ze zdobycia punktów. Tym razem do karnych nie doszło, ale zwycięzca był ten sam. Podopieczni Alaina Vigneault wykorzystali fakt, że grają z najczęściej karanym wykluczeniami zespołem NHL, strzelili dwa gole w przewadze i mimo, że rywale zdobyli w takich sytuacjach tyle samo bramek wygrali ostatecznie 4:3. Dwie bramki strzelił Daniel Sedin, którego drugi gol okazał się być zwycięskim. Największą "zasługę" przy tym trafieniu ma jednak nie Szwed, a obrońca Kaczorów, Brett Festerling, który w tercji neutralnej tak lekko podał do Scotta Niedermayera, że krążek przejął właśnie Sedin, który nie zmarnował okazji. Po tym golu w trzeciej tercji gospodarze prowadzili już 4:1, ale goście nie poddali się i zdołali odrobić część strat, jednak wyrównać nie potrafili. Bez wątpienia miał na to wpływ fakt, że Ducks dali rywalom w całym spotkaniu aż dziewięć okazji do gry w przewadze.
Ogółem w całym sezonie gracze z Kalifornii otrzymali od sędziów 679 minut kar - najwięcej w całej lidze. Co ciekawe, drudzy pod tym względem są Vancouver Canucks, na których nałożono tylko o cztery karne minuty mniej. O problemach obu zespołów świadczy fakt, że obie drużyny wyprzedzają następnych na tej liście Philadelphia Flyers o ponad 60 minut. Zdenerwowany kapitan Kaczorów, Scott Niedermayer, który zdobył wczoraj gola i asystę zapytany, dlaczego jego zespół otrzymuje tak wiele kar odpowiedział: - Gdybyśmy znali odpowiedź na to pytanie, to nie musielibyśmy na nie dłużej odpowiadać. Już nieco spokojniej doświadczony obrońca odnosił się do wczorajszego meczu. - Było dziś ciężko, bo oni bardzo dobrze rozgrywali przewagi i to nas wiele kosztowało - komentował. - Wszystkie zespoły do tego doprowadzą, jeżeli będziemy siedzieć na ławce kar tak często, jak dzisiaj. W zespole Ducks bardzo dobrze pod nieobecność kontuzjowanego Teemu Selänne spisał się zastępujący Fina w ataku z Ryanem Getzlafem i Coreyem Perrym Bobby Ryan. Numer 2 Draftu 2005 zdobył pierwszego gola w spotkaniu, a przy dwóch pozostałych asystował.
Strzelec jednego z goli dla Canucks, Ryan Kesler po meczu odnosił się do atmosfery spotkania. - To był bez wątpienia twardy mecz, podobny do spotkań z play-offs. Mamy z nimi od pewnego czasu gorącą rywalizację. Nie wiem skąd to się bierze, ale nie przepadamy za sobą wzajemnie - przyznawał środkowy zespołu z Vancouver. Jego drużyna dzięki wczorajszemu zwycięstwu awansowała na pierwsze miejsce najbardziej wyrównanej w NHL Northwest Division. Canucks rozegrają dzisiaj swój ostatni mecz przed przerwą świąteczną. Prawdziwy test ich formy zapewni najlepszy zespół w NHL - San Jose Sharks.
Gol Sidneya Crosby`ego dał Pittsburgh Penguins zwycięstwo po dogrywce 4:3 nad Buffalo Sabres. Kapitan Pingwinów, który dwa dni wcześniej pobił rekord Jaromíra Jágra pod względem liczby głosów otrzymanych w wyborach na Mecz Gwiazd NHL przerwał najdłuższą w karierze serię dziewięciu meczów bez zdobytego gola. Po raz pierwszy w NHL dwa gole w jednym meczu strzelił Alex Goligoski, który zaliczył także asystę, a trzykrotnie asystował Jewgienij Małkin. Rosjanin ma już na koncie 58 punktów i przewodzi klasyfikacji punktowej ligi.
Toronto Maple Leafs nie mieli żadnych problemów z pokonaniem 6:2 Atlanta Thrashers. Dwa gole i asystę zaliczył Matt Stajan, a gola i dwie asysty Aleksej Ponikarowski. Jednym z bohaterów meczu był także stojący w bramce Klonowych Liści Justin Pogge, który od Draftu, w którym został wybrany przez Maple Leafs z numerem 90 przez ponad cztery lata czekał na swój pierwszy mecz w NHL. 19 skutecznych interwencji wystarczyło mu do odniesienia w debiucie zwycięstwa.
Edmonton Oilers w meczu dwóch młodych zespołów NHL pokonali Phoenix Coyotes 4:2. W każdej tercji jedna drużyna zdobywała dwa gole, a o wyniku przesądziły trafienia "Nafciarzy" w przewadze w trzeciej tercji. Zwycięska bramka była dziełem Sheldona Souraya, a gola i asystę zaliczył Andrew Cogliano. Trener Craig MacTavish powiedział po meczu, że chce, by jego gracze w czasie świątecznej przerwy odpoczęli od hokeja. Jego przyjaciel z czasów wielkiej drużyny Oilers z drugiej połowy lat 80., Wayne Gretzky prowadzący Coyotes musiał pogodzić się z przerwaniem serii trzech kolejnych zwycięstw.
Komentarze