Chelios zostanie uhonorowany! Koszulka pod sufit i otwarcie baru
25 lutego Chicago Blackhawks zastrzeże numer jednego ze swoich najbardziej utytułowanych zawodników w historii. Siódemka, z którą występował Chris Chelios, wzniesie się pod dach hali.
Uroczystość odbędzie się 25 lutego i zbiegnie się w czasie z otwarciem baru byłego hokeisty, Cheli’s Chili Bar, w hali United Center, w której - poza Blackhawks - swoje mecze rozgrywają też koszykarze Chicago Bulls.
Chris Chelios to nie tylko zawodnik wprowadzony do Galerii Sławy Hokeja w Toronto (2014) i Galerii Sławy IIHF (2018) , ale też trzykrotny zdobywca Pucharu Stanleya (z Montrealem w 1986, z Detroit w 2002 i 2008), srebrny medalista olimpijski (2002, Salt Lake City) i zdobywca krążka z najcenniejszego kruszcu w turnieju Pucharu Świata (1997). Jak zapewnia Amerykanin z greckim paszportem, żadne z tych wyróżnień nie może równać się z zastrzeżeniem jego numeru przez klub z „Wietrznego Miasta”.
Chelios urodził się w Chicago i spędził w Blackhawks dziewięć ze swoich dwudziestu sześciu lat w NHL. W tym czasie przez cztery sezony był kapitanem drużyny a w 1991 roku otarł się z nią o Puchar Stanleya – przegrali wówczas ścisły finał z Pittsburghiem. Był zadziornym i krewkim zawodnikiem, o czym świadczy jego dotąd niepobity rekord minut w boksie kar – 1495.
– Gdy zaproszono mnie do Galerii Sławy Hokeja w Toronto, to było wielkie wydarzenie. Zaprosiłem do Kanady masę ludzi, żeby ze mną świętowali. Teraz zaprosiłem ich do Chicago ze trzy razy więcej! Jest To niesamowity zaszczyt, że moja koszulka zawiśnie pod sufitem! – cieszy się obecnie 62-letni Amerykanin, który zadebiutował w najlepszej lidze świata w barwach Montrealu, w 1981 roku.
I dodaje: – Jako dzieciak nie marzyłem nawet o grze w NHL. Fakt, że to się udało i to jeszcze w moim rodzinnym mieście to spełnienie wszelkich marzeń
Otwarcie swojego baru na terenie hali Blackhawks to z kolei nawiązanie do rodzinnej tradycji. Ojciec Chrisa, Gus Chelios, prowadził w latach 90. restaurację Cheli’s Chili, która mieściła się niecałe dwa kilometry od United Center.
– Uważam to za świetny sposób na integrację społeczności, która istnieje wokół klubu. U ojca jadali wszyscy, od sportowców, przez celebrytów po zwykłych ludzi. Chcę, żeby w moim barze było podobnie – zaznacza były świetny obrońca.
Komentarze